Ludzka skaza

Oskarżyciel nie musi mieć motywów, nie potrzeba logiki ani argumentów. Potrzeba tylko etykietki. Etykietka stanowi motyw. Etykietka stanowi dowód zbrodni. Etykietka stanowi logikę.

Wymęczyłem. Kilkakrotnie podczas lektury, chciałem ją przerwać, ale jednak wciągała mnie ta opowieść. Niestety przegadana, autor zbyt sprawiedliwie postanowił potraktować wszystkich swoich bohaterów, oddając ich przemyśleniom łamy swojej powieści. Nadrabiam po latach twórczość Philipa Rotha. Z bliżej nieokreślonych powodów odpychał mnie. Próbuję sobie dawkować. Teraz przyszedł czas na Ludzką skazę. I chyba z tych wszystkich, które dotychczas czytałem najbardziej zapadnie mi w pamięci, ale chyba wyłącznie dlatego, że powieść napisana niemal dwadzieścia pięć lat temu porusza niezwykle aktualny temat – oskarżeń osób, które w jakiś sposób poczuły się urażone słowami. I nikt nie jest zainteresowany prawdą, wyjaśnieniem, kontekstem tylko większość zachowuje się, jakby potrzebowała ludycznej rozrywki w postaci pręgierza, publicznego napiętnowania i najlepiej odebrania wszelkich możliwych praw oraz zasług z przeszłości. W imię obrony przed przemocą zwolennicy tego podejścia sami stosują niezwykle wyrafinowaną przemoc. Pod płaszczykiem zmiany czasów, moralności chcą zmieniać historię, znaczenie słów i pojęć, przekręcać, przeinaczać. 

Powieść Rotha to beletrystyczny suplement do #WstydźSię! Jona Ronsona oraz iGen Jean Twenge. Tylko wówczas było to jedynie preludium. Dziś wszystkie zjawiska są jeszcze bardziej widoczne, jeszcze bardziej niezrozumiałe. Ostatnie doniesienia o cenzurowaniu książek Roalda Dahla i usuwaniu słów w stylu “gruby”, żeby nikogo nie urazić są jakimś absurdem. Tak działała cenzura w PRL-u. W innych celach zmieniano znaczenie pojęć (Zła mowa M.Głowiński). Tak działała cenzura w nazistowskich Niemczech (LTI-notatnik filologa, V. Klemperer).

Ciekaw też jestem, jak dziś odczytano by sposób w jaki Roth przedstawił postać właśnie moralnej inkwizytorki, jaką jest Delphine Roux. Podejrzewam, że za samo to autor mógłby (a może został) jednoznacznie oceniony jako przemocowy, patriarchalny samiec. To nie jest postać budząca sympatię. Zdaje się być jeszcze gorsza niż przemocowy Lester Farley – weteran z Wietnamu. Jego choć trochę rozumiemy. Togo, co się z nim dzieje i z czego wynika.

To jest dobra książka. Psychologia postaci świetna, ale całość jest przeciążająca. Jednak za dużo, za dużo, zbyt szczegółowo, zbyt dygresyjnie czasami.

Przecież to jest ta debilna kultura. Ple, ple, ple. Część tego pokolenia szczyci się swoją bezmyślnością. Liczy się tylko szczerość. Szczerość i   pustka, totalna pustka. Szczerość na wszystkich frontach. Szczerość, która jest gorsza od fałszu, i   niewinność, która jest gorsza od zepsucia. A   jakie to niewyżyte pod tą szczerością, pod tą całą paplaniną. Mają swoje zakłamane frazesy  – w   które, zdaje się, nawet wierzą  – perorują o  „ niskiej samoocenie”, a   w   gruncie rzeczy myślą, że wszystko im wolno. Swój bezwstyd nazywają wrażliwością, a   bezczelność kamuflują rzekomą utratą „szacunku do siebie”.

[Photo by Wander Fleur on Unsplash ]

Ludzka skaza, Philip Roth

Ludzka skaza, Philip Roth

Wyd.: Wydawnictwo Literackie, 2022

Tłum.: Jolanta Kozak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *