Linie kodu kreskowego

Trudna sprawa z opowiadaniami. Czasami się je czyta i zanurza w atmosferze, by tuż po zakończeniu książki nie pamiętać w zasadzie już nic. Tak mam z Liniami kodu kreskowego Krisztiny Tóth. Tóth jest Węgierką, niemal moją rówieśniczką. Jej opowiadania osadzone są częściowo w czasach socjalizmu, częściowo już w wolnej gospodarce. Te pierwsze są “straszne”. Węgierska prowincja to bieda, zgrzebność i systemowa przemoc. Nie jestem pewien, czy młodsi czytelnicy, nie posiadający takiego doświadczenia, nie potraktują tych pierwszych opowiadań, jako zupełną kreację autorki. Coś tak przygnębiającego, że niemożliwego do zaistnienia w rzeczywistości.

Opowiadania dotyczące czasów “kapitalistycznych” koncentrują się już na relacjach między bohaterkami opowiadań a mężczyznami. Bliskimi, kochanymi, zdradzającymi. W tym wypadku ów specyficzny brud, przestaje być brudem świata, a zaczyna być brudem relacji.

Szukając informacji o wieku autorki, trafiłem na materiał dotyczący nagonki na autorkę, w wyniku jej komentarza dotyczącego lektur w węgierskich szkołach.

Krisztina Tóth wypowiedziała się krytycznie o węgierskim kanonie (nie znam tych pozycji), zaś reakcją na to były ataki – z załączonego materiału – wynika, że znacznie gorsze, niż te, których doświadczyła u nas niedawno Olga Tokarczuk. Wszystko, wyłącznie dlatego, że węgierska autorka zaprotestowała przeciw lekturom, czyli literaturze kształtującej młodego człowieka, w którym podział na role kobiece i męskie jest bardzo konserwatywny. Jedna z nich pochodzi z końca XIX wieku, co zdaje się łączyć ze sobą węgierskich i polskich konserwatystów, którzy wciąż chcieliby widzieć “dawny lepszy świat”, niestety próbują utrzymać i narzucać go siłą innym.

Najmocniej utkwiła mi w głowie Zimna podłoga może ze względu na pewną oniryczność, a nie ten brutalny realizm, który pojawia się w całej reszcie.

[Photo by Volkan Olmez on Unsplash ]

Linie kodu kreskowego. Piętnaście historii, K. Tóth

Linie kodu kreskowego. Piętnaście historii, Krisztina Tóth

Wyd.: Książkowe Klimaty, 2016

Tłum.; Anna Butrym

2 komentarze do “Linie kodu kreskowego”

  1. Przyznam, że kompletnie nie rozumem konserwatystów i ich próby portu do „dawnego, lepszego świata”. Nawet jeśli w jakiś sposób potrafią udowodnić, że ten „lepszy świat” nie doprowadził do rozwoju krwiożerczego kapitalizmu, wybuchu I i II Wojny, Rewolucji, Zagłady i podziału świata na 55 lat, to niby za czym tu tęsknić? Za wysoką śmiertelnością niemowląt? Czy za Polio? Tradycję można i trzeba znać, można ją kultywować w jej zewnętrznych przejawach, ale w niej żyć? Teraz? W XXI wieku? Niby w której? Może niech przeczytają Pinkera „Nowe Oświecenie” który podaje twarde dane, świadczące że mimo wszystko żyjemy w najlepszym ze światów. Konserwatyści mogą jedynie (i próbują) wprowadzić ten swój świat na siłę, No właśnie… I wtedy to już nie jest „miła i piękna tradycja” tylko koszmar i dyktatura. Więc wychodzi, że to jest ta „tradycja” za którą naprawdę tęsknią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *