Miasto cierni

Świat nie radzi sobie z więcej niż jedną katastrofą naraz. […] Przemysł napędzany jest katastrofami, a powstrzymanie klęski głodu nie jest dostatecznie efektowne. Cynicy nie trudzą się szukaniem wymówek, bo wszystko to już znają. Wczesne ostrzeganie to strata czasu, ludzie muszą zacząć umierać przed kamerami, żeby bogate kraje wysupłały pieniądze. Ale kiedy pomoc przychodzi, zalewa niczym fala powodzi. Miejscowe rynki rolne załamują się, to samo powtarza się za każdym razem.

Miasto cierni Bena Rawlence’a to reportaż z Dadaab, jednego z największych obozów dla uchodźców na świecie. Założony w Kenii na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku miał być przeznaczony dla uchodźców z Somalii uciekających przed wojną domową. Początkowo przeznaczony dla 90 tysięcy osób, w 2011 roku zamieszkany był przez pół miliona ludzi. Reszty nie jesteśmy prawdopodobnie sobie wyobrazić. Rawlence opisuje rzeczywistość polityczną i gospodarczą “rogu Afryki” przez pryzmat kolejnych portretowanych postaci. Wszechobecna bieda, głód, susza, korupcja, przemoc, konflikty etniczno-religijne nie są zaskoczeniem.

A jednak ta opowieść mnie nuży. Za dużo postaci, za dużo elementów. Wiadomo, że za każdym z tysięcy uchodźców stoi prywatna tragedia. Że ludzie żyjący latami w tymczasowym miejscu zamieszkania utracili już nadzieję. Że świat oczywiście z troską się przygląda i … zapomina, bo wkrótce pojawią się nowe konflikty i katastrofy.

Do tego dochodzą różnego rodzaju interesy i intersiki. To książka dla tych, którzy pytają często dlaczego uchodźców spoza Europy nie przyjmują kraje sąsiadujące. Przyjmują. Dadaab znajduje się na terenie Kenii. Niezbyt zamożnej.

ONZ długo przygotowywała swój nowy produkt – Zakładkowe Stabilizowane Bloki Ziemne (ISSB), czyli cegły z mułu, z których można wznosić tanie domy w obozach dla uchodźców. Zaplanowano zbudowanie piętnastu tysięcy takich domów, ale powstało ich tylko sto szesnaście, ponieważ po wizytacji w grudniu 2010 roku kenijski rząd wstrzymał dalszą budowę. Departament do spraw Uchodźców oświadczył, że domy wyglądają za porządnie, lepiej niż te, w których mieszkają sami Kenijczycy. To nie były tymczasowe konstrukcje i namioty, w jakich powinni mieszkać uchodźcy. Byłoby to krępujące dla rządu.

Ucieczka przed nędzą i niebezpieczeństwem niczym się nie różni od tej opisywanej przez Steinbecka w Gronach gniewu, tam biedni rolnicy z wyjałowionych stanów przemierzali kraj, by dostać się do słonecznego raju pełnego pracy przy zbiorach brzoskwiń i pomarańczy. Na miejscu okazywało się, że takich jak oni są tysiące, a pracy już nie ma. W Somalii ludzie uciekają przed wojną, do miejsca, gdzie “przecież nie może być gorzej”. Niestety jest niewiele lepiej.

Trudno mówić, że autor pisze bez serca, bo to niesłychanie ważny i potrzebny reportaż. Jednak ta szczegółowość i próba opisania zbyt wielu jednostkowych historii sprawiła, że nie dotrwałem do końca.

[Foto: źródło]

Miasto cierni, B. Rawlence

Miasto cierni. Największy obóz dla uchodźców, Ben Rawlence

Wyd.: Czarne, 2017

Tłum.: Sergiusz Kowalski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *