Czerwony alert

Gdyby ktoś mnie zapytał, kiedy studiowałem w Stanfordzie, co myślę o porzuceniu stanowiska dyrektora funduszu inwestycyjnego na rzecz działalności w obronie praw człowieka, spojrzałbym na niego, jakby był niespełna rozumu.

Sprawa funduszu Hermitage Capital założonego przez Billa Browdera nie była w polskich mediach specjalnie głośna. Na pewno nie tak jak pokazowy proces Michaiła Chodorkowskiego.

Na początku lat dziewięćdziesiątych Browder postanowił rozwinąć działalność inwestycyjną w krajach byłego bloku komunistycznego. Pierwszych transakcji dokonywał w Polsce, w połowie lat 90. przeniósł się do Rosji otwierając Hermitage Capital. Działalność rozpoczął z 25 mln dolarów (które jako wkład do spółki wniósł Edmond Safra), by po kilku latach wzrosły do kilku miliardów. W 2005 roku rosyjskie służby podatkowe oskarżyły Browdera o defraudację i w wyniku akcji służb specjalnych próbowano przejąć aktywa spółek, zaś sam Browder i ludzie z nim współpracujący zaczęli być nękani przez rosyjskie władze. Jednym z efektów nękania była śmierć prawnika pracującego z Browderem Siergieja Magnitskiego w 2009 roku.

Czerwony alert to historia sukcesu inwestycyjnego z jednej strony, a następnie zmagań z rosyjskim aparatem represji i próba walki o dobre imię Magnitskiego, zakończona uchwaleniem przez Izbę Reprezentantów USA tzw. ustawy Magnitskiego, zakazującej ludziom związanym ze śmiercią prawnika wydawania wiz do USA (w 2012 roku podobne restrykcje wprowadziła Wielka Brytania).

Wspomnienia Browdera nie są optymistyczne. Pokazują krok po kroku jak działa w putinowskiej Rosji oskarżanie niewygodnych przeciwników, nie tylko politycznych (takich jak Chodorkowski), ale równi ekonomicznych, szczególnie jeśli ujawniają przekręty wysoko postawionych urzędników państwowych.

W humorystyczno-gorzkiej książce Jak zostać dyktatorem Mikal Hem zwrócił uwagę na to, że budowa dyktatury nieodłącznie wiąże się z budową skorumpowanego aparatu urzędniczego. Po pierwsze trzeba jakoś zbudować armię lojalnych podwładnych, po drugie jest to hak na nich, który można wykorzystać w razie nielojalności

Z posiadaniem przeżartego korupcją dworu wiążą się jednoznaczne korzyści. Ludzie są bowiem chciwi i dopóki mają dostęp do żłobu, dopóty jest szansa, że będą zachowywać się lojalnie, a lojalność wcale nie jest czymś oczywistym. Stąd płynie następna korzyść z przyzwolenia innym na uczestnictwo w nieuczciwych układach – uczestnicy stają się współwinni. W skorumpowanych państwach przepływ pieniędzy dokonuje się od najniższych pięter wzwyż. Będąc despota, nie możesz ot tak po prostu chodzić i domagać się łapówek za każdą głupią czynność. Dlatego właśnie należy zbudować system, który zaczyna się na poziomie najniższego urzędnika.

Robienie interesów w krajach, które nie przestrzegają prawa obarczone jest wieloma ryzykami, z których domaganie się łapówek, a w ewentualności przejęcie majątku jest najmniejszym problemem. Znacznie gorsze są ambicje urażonych decydentów, którzy za nic mają umowy międzynarodowe, czy zwykłą przyzwoitość.

Mimo, że Rosja to nie Polska, doświadczenia, które opisuje Browder są znacznie mocniejszą formą tego, co znamy z naszego podwórka (sprawa Optimusa, Romana Kluski, historia z filmu Układ Zamknięty i wiele innych większych lub mniejszych spraw, w których urzędnicy zniszczyli czyjeś majątki).

Można się niepokoić, gdy czyta się jak w świetle kamer wysocy urzędnicy państwowi kłamią lub naginają fakty, a równocześnie rodzimy minister spraw wewnętrznych i administracji ogłasza, że nie widział żadnych rasistowskich haseł, tam gdzie inni je zauważyli. Tylko pozornie są to odległe sprawy.

Szirin Ebadi w Kiedy będziemy wolne zwróciła uwagę na to, że sankcje nakładane przez kraje Zachodu na dyktatury zwykle uderzają w zwykłego człowieka. Ci, którzy są u władzy w taki czy inny sposób są w stanie ich uniknąć. Odmowa wiz urzędnikom rosyjskim może i była bolesna, ale trzeba pamiętać, że fałszywe dokumenty to przecież błahostka. Gorzej sprawa ma się z zamrożeniem rachunków bankowych (co zrobili Szwajcarzy w stosunku do jednego z rosyjskich urzędników). Książka Browdera pokazuje również kuchnię działań politycznych. Choć w tym wypadku chodzi o życie człowieka, z drugiej strony są interesy polityczne i gospodarcze koncernów. Dyplomaci mogą więc przed kamerami „wyrazić ubolewanie” bo to nic nie kosztuje, ale podjęcie konkretnych decyzji nie jest już proste. Potrzebne jest działanie i determinacja wielu osób, które ponad różnego rodzaju interesy stawiają poczucie sprawiedliwości,

Czerwony alert ukazał się oryginalnie w 2015 roku. Browder pisze, że nie ma pewności czy ludzie, którzy do tej pory z taką determinacją próbowali zastraszać go i uprzykrzyć mu życie nie posuną się do ostateczności. W marcu bieżącego roku w wypadku (wypadł z okna) zginął Nikołaj Gorochow, prawnik reprezentujący rodzinę Magnitskich. Kilka dni przed kolejną apelacją w sprawie przyczyn śmierci Magnitskiego.

W książce dwukrotnie pojawia się wątek polski. Bezpośrednio jeśli chodzi o morderstwo Magnitskiego Browder ilustruje manipulacje i kłamstwa rządu Putina historią morderstwa w Katyniu. Sama zaś historia zawodowa zaczyna się od przyjazdu do Polski w 1990 roku. Browder pracuje wtedy dla BCG i przyjeżdża do Sanoka, żeby wziąć udział w restrukturyzacji Autosanu. Dla osób, które tęsknią za peerelowską gospodarką, uważając, że „neoliberalny kapitalizm” zamordował polski przemysł relacja Amerykanina mogłaby wywołać spory dysonans poznawczy.

Warunki w Polsce okazały się cięższe, niż przypuszczałem. To było jak podróż wehikułem czasu do 1958 roku. […] Autosan był kompletnym wrakiem i czekała go nieuchronna katastrofa. Po gospodarczej terapii szokowej, jaką przyniósł upadek komunizmu, polski rząd wycofał wszystkie zamówienia na autobusy z Sanoka.

W rezultacie spółka straciła 90 procent sprzedaży i musiała znaleźć zupełnie nowy rynek zbytu albo przeprowadzić drastyczne cięcie kosztów. Znalezienie nowych klientów graniczyło z niemożliwością, gdyż w owym czasie autobusy, które produkował Autosan, należały do najgorszych na świecie.

 

Czerwony alert, B. Browder

Czerwony alert, Bill Browder

Wyd.: Sonia Draga, 2015

Tłum.: Radosław Madejski

2 komentarze do “Czerwony alert”

  1. Mocna historia. Czasem zdawało mi się, że to musi być fikcja np. gdy Browder drży czy go nie aresztują na lotnisku (bodajże w Oslo) i nie przewiozą do Rosji. Putinopodobnym udało się go wrzucić na listę poszukiwanych Europolu.
    A swoją drogą, przerażające, ile osób podobnych do Browdera ale bez jego kasy, nie obroniło się przed „mafią urzędniczą Rosji”?

    1. Pada w książce 300 000 osob. Przy takiej bezkarnosci to nawet nie chodzi o grubą kasę, tylko żeby komuś pokazać miejsce w szeregu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *