Dżentelmen w Moskwie

Od zauroczenia, przez znużenie do irytacji. To chyba najlepiej opisuje mój stan w trakcie lektury Dżentelmena w Moskwie, Amora Towlesa. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie okoliczności jej kupna. Z jakiego powodu się na nią zdecydowałem.

W każdym razie okładka na czytniku przesuwała mi się na coraz dalsze strony, więc szukając czegoś dla odprężenia zajrzałem do niej i … Pierwszą reakcją było właśnie zauroczenie, choć sama historia jest całkowicie niewiarygodna – hrabia Aleksander Iljicz Rostow na początku rewolucji bolszewickiej zostaje skazany na dożywotni areszt domowy w moskiewskim hotelu Metropol. Takiej fabuły nie byłby w stanie wymyślić nikt z krajów byłego blok wschodniego. Opisać tragedię, która się działa przez kolejne lata czystek stalinowskich, głodu i zamordyzmu z perspektywy człowieka z ogromnym apetytem na życie, który radzi sobie wyśmienicie w niewygodnych okolicznościach, w jakich się znalazł. Nic tam nie jest wiarygodne, a jednak sposób pisania Towlesa był tak lekki i swobodny, że dałem się ponieść samej przyjemności czytania. Odrobinę przypominający Sto lat samotności, czerpiący mocno z rosyjskiej maniery w narracji, vonnegutowskimi bon motami dawał mnóstwo przyjemności. Choć ginęli i zsyłani byli kolejni bohaterowie, ale działo się to lekko miło i najczęściej w jednym zgrabnym zdaniu.

Dżentelmen powinien spoglądać w lustro z nieufnością. Zamiast pełnić funkcję narzędzi umożliwiających samopoznanie, lustra zwykle bywały bowiem narzędziami umożliwiającymi oszukiwanie samego siebie.

Do tego mnóstwo ciepłego pisania o jedzeniu – wszak akcja odbywa się w hotelu, a więc i kuchni hotelowej. W zasadzie nie oczekiwałem tego, w jakim kierunku potoczy się akcja, czerpiąc przyjemność z pojedynczych akapitów. Nawet jeśli czasami ocierały się o pretensjonalność, to miało to pewien sens przy całej atmosferze stworzonej wokół głównego bohatera.

Dla młodego, pełnego nadziei mężczyzny próbującego zaimponować młodej, poważnej kobiecie menu Piazzy było równie niebezpieczne jak Cieśnina Mesyńska. Z lewej znajdowała się Scylla tańszych dań, które sugerowałyby skąpstwo i brak klasy, a z prawej Charybda przysmaków mogących przetrzebić człowiekowi kieszeń i zrobić z niego pretensjonalnego typa.

Zacząłem szukać co jeszcze napisał Amor Towles, bo naprawdę wyjątkowo odprężająca to lektura. Jednak dokładnie w połowie, zaczęło mnie to nużyć. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać dokąd to zmierza. Pod względem akcji przypomina całość nieco książki Jonasa Jonassona i podobnie jak u niego rozplątywanie wątków wiąże się z różnymi karkołomnymi wyczynami. W przypadku Towlesa odnosiłem jednak wrażenie, że ma świadomość tego, że książkę trzeba jakoś zakończyć i gdzieś zaczęła znikać ta lekkość z początku.

Co by jednak nie mówić, to lektura, która może sprawić przyjemność z samego czytania zgrabnie napisanych zdań.

Dżentelmen w Moskwie, A. Towles

Dżentelmen w Moskwie, Amor Towles

Wyd.: Znak literanova, 2017

Tłum.: Anna Gralak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *