Nazywam się czerwień – wyprawa na Wschód

Od lat stoi u mnie na półce Imię róży Umberto Eco. Do dziś nie przeczytałem. Nie jestem pewien, czy nawet podejmowałem próbę. Znam ekranizację powieści i nie ciągnęło mnie do samej książki. Krótko po przeczytaniu jakiś czas temu Śniegu, Orhana Pamuka kupiłem Nazywam się czerwień. Nie wiem dlaczego wybrałem akurat tę powieść. Być może zaintrygował mnie tytuł. Musiała swoje poleżeć i dopiero teraz po nią sięgnąłem. Przerwałem z chęcią czytanie innej książki  – wielkiego tomiszcza, które nie potrafi mnie wciągnąć. Tu było inaczej. Pochłonęła mnie natychmiast. Po kilku rozdziałach miałem wrażenie, że to odpowiedź na Imię róży i po szybki sprawdzeniu w sieci okazało się, że faktycznie obie powieści są porównywane. Akcję obu powieści dzieli ponad 200 lat łączy wątek kryminalny.

W trakcie czytania co jakiś czas zerkałem do sieci, żeby popatrzeć na perskie miniatury, bo to one są tłem, a może nawet najważniejszym bohaterem powieści.

 Behzad

Dlaczego na miniaturach są wizerunki ludzi, choć islam (podobno) je zakazuje? Dlaczego brak jest perspektywy? Czym jest styl dla artystów ze Wschodu?

Styl nie jest świadomym wyborem malarza. To ukryty defekt, ujawniający przeszłość artysty i jego zapomniane wspomnienia.

Podobnie jak w Śniegu pojawia się wątek pewnego kompleksu wobec Europy i Zachodu. Z jednej strony miniaturzyści chcieliby zachować swoją tożsamość i tradycję, w której perfekcją jest nie dokładność przedstawionego obrazu, ale pewna idea obrazu. Z drugiej ogromną pokusę (dla próżności) stanowi jak najdokładniejsze odwzorowanie rzeczywistości. Choć – delikatnie mówiąc – jest ono na bakier z zasadami religijnymi. Powstaje więc swego rodzaju czarny rynek dzieł, przygotowywanych na zlecenie sułtanów i zamożnych ludzi.

BehzadTo książka o hipokryzji, korupcji religijnej, słabościach ludzi z cudowną pierwszoosobową narracją. Każda postać, każdy “bohater” opowiada historię z własnej perspektywy. To powoduje, że czytelnik wiedząc wszystko zastanawia się, czemu czasem w prostych sprawach, ktoś zaczyna kłamać lub oszukiwać.

W powieści pojawia się meddah, czyli ktoś w rodzaju barda, który wciela się w różne postaci. Odnosi się więc wrażenie, że może właśnie uczestniczymy w spotkaniu z meddahem, który wciela się w kolejne postaci powieści. Pewna naiwność występujących motywów i ludzi sprawia, że nie raziły mnie nawet pewne niekonsekwencje. Zastanawiałem się raczej na ile to celowy zamysł autora.

Kunsztowna. To jedno słowo najlepiej opisuje Nazywam się czerwień.
I spora porcja wiedzy o części kultury Wschodu.

Nazywam się czerwień, O. Pamuk

Nazywam się czerwień, Orhan Pamuk

Wyd.: Wydawnictwo Literackie, 2010

Tłum.: Danuta Chmielowska

2 komentarze do “Nazywam się czerwień – wyprawa na Wschód”

  1. Uwaga prof. Bliklego o słuchaniu „Braci Karamazow” i Twoja o „Imieniu róży” zrymowały mi się kompletnie z moimi ostatnimi przemyśleniami o czytaniu.
    Inflacja wydawnicza może zabić czytelnictwo.

    Całe szczęście, że „Imię róży” spotkałam w czasach, kiedy mogłam się delektować książką powolutku. Jest popisowo erudycyjna, wielowymiarowa, poruszająca, zabawna i dramatyczna. Do niespiesznego smakowania.

    Teraz czytam 40-50 książek rocznie. Bardzo, ale to bardzo wnikliwie je najpierw wybieram: recenzje, fragmenty, rozmowy – więc nie są przypadkowe, to creme de la creme. Ale myślę, że to stanowczo za dużo; mam jakiś przesyt. Doszłam do etapu, w którym czytanie staje się męczącym nałogiem, przynoszącym coraz mniej satysfakcji.

    Czasy sprzyjają czytaniu. Nigdy nie było tylu wartościowych książek na wyciągnięcie ręki. Jesteśmy przy tym – mówię o aficionados – bombardowani nowościami, które są „must read”, których po prostu „nie wolno” przegapić. Czyż może być coś piękniejszego dla nałogowca? 🙂 Nie wspominam nawet o tym, co trzeba znać zawodowo, to odrębna kategoria.

    No i mam coraz większą ochotę na odwyk. I właśnie wyciągnę gdzieś z dolnej półki „Braci Karamazow”. Może znowu czytanie sprawi mi przyjemność… (tak sądzę).

    Jest jeszcze inny aspekt: książki są formą rozmowy ze światem, z innymi ludźmi. Jeśli jest ich tyle, to każdy czyta coś innego. Czytanie przestaje konstytuować wspólnotę.

    Szukam Słowa, którego nie znajduję, objawienia są coraz rzadsze (w zeszłym roku Izaak Babel). Czas zmniejszyć dawkę 🙂

    1. Masz rację. Bywają okresy, gdy czytam bardzo mało. Starannie dobierając rzeczy. Miałem okres, że obraziłem się na beletrystykę i czytałem wyłącznie rzeczy popularnonaukowe, filozofię, itp.
      Braci Karamazow mam bardzo wysoko w prywatnym rankingu, ale obawiam się, że powrót po latach może nie być łatwy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *