Rozczarowanie. W jednym słowie to mogę napisać o reportażu Marcina Kąckiego Chłopcy. Idą po Polskę. Oczekiwałem jakiejś diagnozy aktualnej rzeczywistości, co powoduje, że młodych mężczyzn (30% ankietowanych w grupie 18-30 lat) uwiodła prawicowa partia, której przedstawiciele głoszą jawnie rasistowskie, przemocowe hasła, podlane absurdalnymi koncepcjami ekonomicznymi i podlane sosem nacjonalistyczno-religijnym. Tymczasem głównym jej bohaterem jest Janusz Korwin-Mikke, z którym spotyka się i rozmawia autor i któremu poświęca bardzo dokładnie niemal połowę książki. Jest zabawnie, głupio, śmiesznie, nużąco czyli dokładnie tak, jak można było przez lata traktować Korwina-Mikke. Mówiąc dzisiejszym językiem – wiecznego politycznego przegrywa. Prowokatora, niesłychanie inteligentnego, ale mimo tego politycznego idiotę. A przy tym niezbyt empatycznego osobnika, grającego kartą „przecież mówię prawdę”.
Druga część książki to nazwiska, nazwiska układy, powiązania, rozmowy, jawna szydera Kąckiego z tych wszystkich partii, partyjek, rozłamów. Zabawne być może byłoby w krótkim reportażu. W formie książkowej im byłem bliżej końca, tym bardziej przelatywałem przez tekst, bo to niczego nie wnosiło. Cytowanie rozmów i komentarzy z sieci, brak jakiejkolwiek syntezy, nie mówiąc już o próbie diagnozy. W kilku miejscach pojawiają się wypowiedzi osób, które pokazują dlaczego podoba im się przekaz Konfederacji oraz tych wszystkich partyjek i ugrupowań orbitujących wokół Janusza Korwina-Mikke. To mogłoby być ciekawe, ale w gruncie rzeczy i tak wiadomo, że chodzi o dostanie się do polityki, bo tam są pieniądze. Nawet jeśli w tych młodych ludziach była jakaś ideowość (np. wyniesiona z domu rodzinnego), tak jak to opisywał choćby Marek Zagrobelny (Pokochać PIS), to w końcu chodzi o korzyści materialne, albo władzę. I nie mam złudzeń, że będzie to tak wyglądało w większości młodzieżówek czy grup aspirujących do zrobienia kariery w polityce.
Dla wielu z nich dostanie się “gdzieś wyżej” oznacza, że muszą odrobić straty z lat, gdy do swojej aktywności dokładali.
Z każdą kolejną stroną, mam wrażenie, że Kącki przefajnował. Że onanizuje się swoimi słowami, metaforami, luzem i spostrzeżeniami. Tylko to nic nie wnosi, a w pewnym momencie nudzi. Mam wrażenie, że próbuje naśladować Leduffa, ale o ile tamten wtrąca różnego rodzaju kąśliwości z umiarem, tu tego umiaru brak. Jest beka, pogarda i ubaw. Tym czytelnikom, którym Konfederacja nie imponuje, może przez moment będzie trochę straszne (w końcu realna szansa na rządzenie)) a trochę śmieszne, w końcu się znudzi. A potencjalni sceptycy, czy też nawet zwolennicy Mentzena, Korwina i spółki uznają to za paszkwil i w zasadzie będą mieli rację. Każdego można w ten sposób obśmiać i przedstawić. Widać to po tym, jak prawa strona sceny politycznej drze łacha z ekologów, feministek, czy kogokolwiek, kto ma inne poglądy. To jest banalnie proste.
Szkoda bo książka mogła być szansa na pokazanie tych wszystkich absurdów, sprzeczności, niespójności, pogoni za kasą i władzą. Właśnie dlatego, żeby otrzeźwić zwolenników. I niby to jest, ale rozmyło się w niestrawnym dla mnie sosie “zobaczcie jakie gupki”.
[Photo by Ben Wicks on Unsplash]
Chłopcy. Idą po Polskę, Marcin Kącki
Wyd.: Znak Literanova, 2023