Spodziewałam się, że żałoba to nieznośny smutek, ale dałam się zaskoczyć. Była olbrzymią niestabilnością. Utratą orientacji, utratą tożsamości, utratą spójnego “ja”. Miejscem, w którym życie jest zdeformowane i rozwija się w surrealistyczny łańcuch zdarzeń. Miejscem, gdzie spodziewamy się smutku, a nadchodzi zmieniona rzeczywistość.
Gdy takie słowa padają z ust osób, które – wydaje nam się, że są przygotowane na śmierć – powinniśmy rozumieć, że to znaczy wiele. Szczególnie, gdy mówi to neurolożka, która wielokrotnie musiała przekazywać złe informacje rodzinom. Racjonalność, rozumienie mechanizmów znika w tym jednym, jedynym momencie, gdy tracimy kogoś bliskiego. Tak było w przypadku Lisy Schulman, której mąż zmarł po kilkunastu miesiącach od pierwszej diagnozy, z której wynikało, że jego organizm zaatakował nowotwór. Oboje świadomi, oboje rozumiejący i oboje przeżywali nie jak lekarze, ale jak bliskie sobie osoby – chorobę i nadchodzącą śmierć.
Większość książek dotyczących żałoby, które przeglądam i czytam dotyczy indywidualnego i osobistego wymiaru. Bo każda jest indywidualna i osobista. Spektrum zachowań osób po stracie jest niemal nieograniczone.
Podobnie jest w przypadku tej książki. Choć z zapowiedzi okładkowej wynika, że praca miała omawiać reakcje neurologiczne na smutek wynikający z żałoby, tak naprawdę część poświęcona tym zagadnieniom nie jest ani ciekawsza, ani bardziej szczegółowa niż książki dotyczące PTSD czy ogólnie stresu (w tym z niezrównaną Dlaczego zebry nie mają wrzodów, R. Sapolsky’ego). Pierwsza zaś część to intymny zapis przeżyć autorki i męża, wraz z przywoływaniem fragmentów prowadzonych dzienników. Absolutnie zniechęcające było dla mnie odwoływanie się i próby analizy marzeń sennych, jako interpretacji “znaków”, czy “sygnałów”, mających dać ukojenie autorce i wgląd w samą siebie. Oczywiście indywidualnie to może mieć bardzo duże znaczenie w powrocie do stabilności i każdy sobie radzi na swój własny sposób, ale jednak zaskoczyło mnie to w książce sygnowanej przez neurolożkę.
Choć rozczarowała mnie ta książka, jednak dostarczyła całkiem sporo inspiracji, które być może wykorzystam w przyszłości (pewne idee, badania, czy własne stwierdzenia).
Żałoba jest ogólnie postrzegana jako głęboki smutek, ale pojęcie to oddaje tylko wpływ emocjonalny, nie ma mowy o dezorientacji i utracie własnego “ja”.
Photo by K. Mitch Hodge on Unsplash
Mózg w żałobie, Lisa M. Shulman
Wyd.: Filia, 2019
Tłum.: Emilia Skowrońska