Po rozczarowaniu Antykruchością mocno się zastanawiałem nad kupnem nowej książki Taleba Na własne ryzyko. Polski przekład ukazał się niedawno, ja zaś stale mam w pamięci ogromne pozytywne wrażenie jakie lata temu zrobiła na mnie książka Zwiedzeni przez losowość (pierwszy tytuł polskiego wydania Ślepy traf), w której trafiłem na własne (tak mi się wydawało) idee oraz przemyślenia.
Nie wiem na jakiej podstawie uznałem, że nowa książka będzie powrotem do poziomu Zwiedzonych przez losowość? Niestety z każdą stroną rozczarowanie i irytacja były coraz większe. Jest w niej wszystko to, co mnie odstręczało w Antykruchości – arogancja, przekonanie o własnym geniuszu, przekonanie, o tym, że wszyscy inni są idiotami, wybieranie jednostkowych przykładów, żeby “udowadniać” swoje tezy, anegdotki, erudycja, metafory. W gruncie rzeczy jeden wielki chaos i w zasadzie nadęte pustosłowie. Z rzeczy oczywistych Taleb robi odkrycia na miarę wszechświata, dorzucając do tego przekonanie, że tylko on zauważa dane zjawisko. Asymetria informacji między kupującymi i sprzedającymi jest faktem, ale Taleb robi z tego – no właśnie… nie bardzo wiem co? Mieli, przerzuca się anegdotkami i historyjkami, kogoś tam obrazi, komuś wetknie szpilę, żeby opisywać oczywistości i puszyć się “jaki ja jestem niezależny. Mam wszystkich gdzieś i mogę mówić prawdę prosto w oczy”.
Nuda i banał.
Albo uznajmy, że pewnie zdaniem Taleba jestem po prostu ograniczonym ignorantem. Nawet jeśli są tam ważne przemyślenia dotyczące etyki, biznesu, odpowiedzialności, to podane w niestrawnym sosie.
Pominę ułomności tłumaczenia, tam gdzie chodzi zwłaszcza o język finansów, bo bez żalu po połowie zostawiam ją w spokoju.
[Photo by Nik Shuliahin on Unsplash]
Na własne ryzyko. Ukryte asymetrie w codziennym życiu, Nassim NIcholas Taleb
Wyd.: Zysk i S-ka, 2019
Tłum.: Alicja Unterschuetz, Maciej Krzak