Im więcej czytałem o działaniach zarządzających mediami społecznościowymi – przede wszystkim Facebooka – w reakcji na różne niepokojące wydarzenia, w krajach, gdzie platforma ta domyślnie pełniła rolę głównego medium informacyjnego (Sri Lanka, Mjanma), tym bardziej miałem skojarzenia z działaniami koncernów tytoniowych przed dekadami, gdy wbrew wszelkim dowodom próbowały manipulować opinią publiczną, że palenie tytoniu nie ma nic wspólnego z zachorowaniami na raka płuc (inny wątek w świetnym filmie Informator). W pewnym momencie sam autor książki W trybach chaosu Max Fisher przywołuje to porównanie.
Czytam o tym, jak przedstawiciel rządu Sri Lanki próbuje się skontaktować z kimkolwiek z Facebooka, żeby zablokować falę dezinformacji, która doprowadziła do krwawych zamieszek. Jest coś przerażającego w tym, że jest traktowany jak jeden z milionów natrętów, którym sugeruje się skorzystanie z formularza na stronie. Dopiero wyłączenie dostępu do platformy w całym kraju, budzi niepokój koncernu “czemu zamarł ruch”.
Max Fisher próbuje opisać mechanizmy funkcjonowania algorytmów stojących za mediami społecznościowymi, które w imię realizacji swojego podstawowego celu – coraz dłuższy czas spędzany na platformach, korzystają z mechanizmów prowadzących do eskalacji nienawiści, niepokojów społecznych. Promując najbardziej klikające się posty, promują ewidentne kłamstwa, manipulacje, teorie spiskowe. Dzięki temu ich rozprzestrzenianie się w społeczeństwach jest od pewnego czasu ogromnym problemem. Jeśli regularnie trafiasz na filmy, wpisy, zdjęcia mówiące o jakiejś ewidentnej bzdurze, w pewnym momencie zaczynasz się zastanawiać “może coś w tym jest”. I choć Youtube, Facebook mają miliardowe zasięgi, koniecznie dodajesz, że “o tym nie usłyszysz w mediach głównego nurtu”.
Fisher pokazuje te wszystkie mechanizmy, o których od lat pisze wielu autorów – sieciowe oburzenie, moralne wzmożenie i ostatecznie lincz. Czasami niewspółmierny do “winy”, albo nawet zupełnie błędnie zaadresowany w wyniku pomyłki (#WstydźSię!, Zaufaj mi jestem kłamcą). Oddaje głos pracownikom mediów technologicznych, którzy ujawniają jaka faktyczna jest polityka mediów społecznościowych. W imię klików są w stanie podsycać kłamstwa, nieprawdy, posty nawołujące do agresji, bo te po prostu najlepiej się klikają. Wzbudzając poczucie zagrożenia, niepokoju i moralnego oburzenia. Wszyscy uczestniczymy w tym spektaklu, nawet jeśli piszemy pozornie neutralne teksty, bo specjaliści od SEO przekonują nas jak powinny być skonstruowane, żeby “przyciągały uwagę” – nie tylko odbiorców, ale przede wszystkim algorytmów monitorujących treści (Jeśli zimową nocą podróżny).
Od wielu lat byłem zachwycony systemem rekomendacji Amazon, dzięki któremu trafiałem na książki, a zwłaszcza płyty, których sam bym nie wyszukał. W tej chwili taką rolę pełni dla mnie Spotify – klikam w podsuwane propozycje, gdy intryguje mnie tytuł, nazwa wykonawcy, czasem grafika. Dzięki temu odkrywam mnóstwo nowych (choć często starych) dla mnie rzeczy, nie zamykam się wyłącznie w bańce, tego co już znam. Youtube od dwóch lat służy mi przede wszystkim do nauki gry na harmonijce, więc korzystam z podpowiedzi i rekomendacji, choć najczęściej jednak wykonuję pierwszy krok. Być może dlatego, nie zauważyłem tego o czym pisze Fisher – Youtube, ze znacznie bardziej liberalną polityką niż Facebook, nieuchronnie prowadzi klikających, zainteresowanych pewnymi treściami w stronę najbardziej klikalnych filmów i kanałów, a często są one przepełnione kontrowersyjnymi treściami, antynaukowe i pełne ekstremizmów. Może nieco uproszczona jest jego narracja, że to algorytm odpowiada za to. Bardziej bym skłaniał się do tezy, że część zamieszczających treści wykorzystuje to jak działa algorytm, żeby być jak najbardziej widocznym. Choć w gruncie rzeczy, jakie to ma znaczenie? Sami zaś zarządzający platformą zdają się migać od odpowiedzialności i zmian (prawdopodobnie ręcznie) dokonują na chybcika, wtedy, gdy zaczynają o tym mówić głośno dziennikarze lub interesuje się tym Kongres amerykański. Wygląda to wszystko dość przewrotnie, gdy pamiętamy, że właścicielem platformy jest Google, które dawno temu głosiło hasło “don’t be evil”.
Choć Fisher opisuje procesy ostatnich lat, książka kończy się wydarzeniami na amerykańskim Kapitolu i pokazaniem, że platformy zaczęły wprowadzać pewne ograniczenia – kasując konto Donalda Trumpa, dodając ostrzeżenia o nieprawdziwych informacjach, blokując kanały propagujące nienawiść. W kontekście całości, trudno jednak uznać, że to są działania wystarczające. Użytkownicy sieci znajdą sposoby na obejście części ograniczeń, zaś firmy technologiczne nie zrezygnują z ogromnych zysków, jakie generują kontrowersyjne i radykalne przekazy.
Podobnie, jak w przypadku wielu innych książek poruszających istotne społecznie tematy, zastanawiam się, jaki odbiór może mieć ten tekst wśród osób, które podobnie jak jedna z cytowanych bohaterek uważa, że „W gazetach pełno jest kłamstw i zmyśleń. Dzięki internetowi sama mogę zdecydować, w co wierzyć”. Tych wszystkich skłaniających się do wiary w przeróżne teorie spiskowe. Czy to wzbudzi w nich jakąkolwiek refleksję, czy też uznają nadal za atak na wyznawane wartości i przekonania.
[Photo by Florian Schmetz on Unsplash ]
W trybach chaosu, Max Fisher
Wyd.: Szczeliny, 2023
Tłum.: Mateusz Borowski