Figgrotten

Kiedy była na dworze, tak naprawdę nigdy nie doskwierała jej samotność. Była szczęśliwa i czuła się naprawdę sobą. Poczucie osamotnienia dopadało ją wśród ludzi. Świadomość bycia odmieńcem nie pasujacym do grupy, nie była zbyt miła.

Wciąż zdarza się, że kupię sobie jakąś książkę dla młodzieży. Już nie czytam, ani nie podtykam mojemu nastolatkowi, który ma przekonanie, że z nich wyrósł*, ale ciekawią mnie zwłaszcza te zajmujące się trudniejszymi sprawami. 

Tak trafiłem na Figgrotten April Stevens. Tytułowa bohaterka to dziewczynka-oustiderka. Trudno powiedzieć ile ma lat, choć jeszcze jest dzieckiem. Dzieckiem, odrobinę dziwnym, jak mawiają niektórzy “oryginalnym”. Imię nadała sobie sama i jest z niego dumna. Zbiera liście, patyki, pióra. Jej mama już dawno zaprzestała prób sprzątania jej pokoju, więc tylko możemy sobie wyobrazić, jak on wygląda.

Zachwycona światem przyrody uwielbia spędzać czas na zewnątrz, przy czym im jest zimniej, tym chętniej to robi. Obserwujemy dziewczynkę, która tak pochłonięta jest swoim zachwytem nad naturą, że nie zwraca uwagi, na to jak może być odbierana przez rówieśników. A nie jest zbyt dobrze. Nieustannie w czapce, nieustannie zagadująca dorosłych i opowiadająca o swoich odkryciach i zainteresowaniach, nie zwracająca uwagi na wygląd. Dzieciaki się z niej podśmiewają, robią różne uszczypliwości. Ona zdaje się w ogóle nie zwracać na to uwagi, dla niej najważniejsza zdaje się być obserwacja kruków.

Ten początek zbudowany jest naprawdę świetnie i zastanawiałem się ile czytających dzieciaków (w sumie już sam fakt, że czytają zbyt dużo bywa dziwny dla rówieśników) utożsamia się z takimi bohaterami i bohaterkami.

Kiedy nosiła na głowie swoją czapkę, miała wrażenie, że stanowi ona jej ochronę przed całym światem. Tak czy inaczej, założyła czapkę, ruszyła na scenę, słyszała śmiechy. Nie czuła się źle z ich powodu. Raczej uznała, że przysparza innym rozrywki.

W pewnym momencie coś się zmienia. Figgrotten zaczyna zauważać to, że świat ma o niej jakąś opinię. Nie zawsze przychylną. To dość uproszczona wizja przejścia z dzieciństwa w okres dojrzewania i trochę rozczarowała mnie końcówka. Autorka zdaje się już nie zagłębiać się w niuanse, tylko rozwikłuje kolejne wątki i problemy w pojedynczych akapitach. Nie ma już tych fajnych emocji i świata zbudowanego na początku. Mimo uproszczeń, jakimi rządzi się świat powieści dla młodych, było to zbyt banalne.

Ale oczywiście jest wzruszająca, może być inspirująca – zwłaszcza dla tych dzieciaków, które czują się nieco inne.

Zaciekawiło mnie słowo od wydawcy na końcu książki “Pomimo wielu dobrych recenzji w USA, Figgrotten nie wzbudziła zainteresowania polskich wydawców. Być może dlatego że książka nie wpisuje się w popularne trendy i gatunki literackie”. Ta obserwacja jest zbieżna z tym, co widziałem sam wydając książki dla młodzieży – o niepełnosprawności, odmienności, żałobie. Wydawcy – z głównego nurtu – zdają się obawiać edukowania młodzieży i dzieci wybierając bezpieczne, kolorowe historyjki. Tym większe gratulację dla wydawnictwa (jak o sobie pisze “kameralne, niezależne, założone przez psycholożkę”), bo takie książki są bardzo potrzebne. I trzeba je podtykać dzieciakom, żeby budować ich spojrzenie na świat i prowokować do stawiania trudnych pytań.

*właśnie, dowiedziałem się, że nastolatek czyta książkę, którą kupiłem mu kilka lat temu – Serafina i czarny płaszcz. Leżała gdzieś tam i się kurzyła. Zaskoczył mnie.

Figgrotten, A. Stevens

Figgrotten, April Stevens

Wyd.: Levyz Books, 2022

Tłum.: Maria Kabat

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *