Obfitość

Usiłuję sobie przypomnieć, kiedy ostatnio kupiłem jakąś książkę kucharską i która mogła to być. Przychodzą mi do głowy jedynie Sekrety włoskiej kuchni Eleny Kostiukovich, ale nie jest to stricte książka kucharska. Raczej historia Włoch przez pryzmat jedzenia. Przeglądam kolejne grzbiety. Chyba mam – Łatwa kuchnia śródziemnomorska (Claudia Roden), wydanej w serii BBC Books. Data polskiego wydania, 2006 rok, nie pomoże, bo o ile pamiętam kupiłem ją gdzieś przypadkiem z ciekawości, bo bardzo lubiłem książki z tej serii. Okazała się zdecydowanie najsłabsza (moja ulubiona to Łatwa kuchnia włoska i Łatwa kuchnia tajska), nie wiem czy wykorzystałem choć trzy przepisy.

W każdym razie od lat nic nowego już nie kupowałem, mimo zalewu tego typu pozycji. Wydanych mniej lub bardziej atrakcyjnie, przez mniej lub bardziej znane nazwiska. Swoją drogą moda na kuchnię celebrytów, nigdy mnie nie pociągała. Nie mam w swoich zasobach żadnych tego typu rzeczy. 

Kilka tygodni temu D. pochwaliła się, że kupiła książkę Prosto, autora którego nie znałem. Przeleciałem tylko wzrokiem przez jej wpis i fotkę, właśnie dlatego, że nie bardzo już kupuję książek kucharskich, a i samo gotowanie leży trochę zapomniane.

Z nieznanych mi przyczyn po kilku dniach sprawdziłem, co to może być za pozycja i tak trafiłem na wydanych w Polsce kilka książek Yotama Ottolenghi – kulinarnego celebryty, szefa kuchni, właściciela restauracji. Tak naprawdę dopiero teraz sprawdzam jego bio, bo wtedy przykuły moją uwagę dwa tytuły Jerozolima i Obfitość. Wegetariańska kuchnia autora Jerozolimy. Zamówiłem jedną z nich. Chyba impulsowo, bo w zasadzie nie pamiętałem, którą. Obie mnie korciły. Gdy przyszła Obfitość, uznałem, że może to dobry początek wydostać się ze stanu “niegotowania”. Latem zawsze ograniczałem jedzenie mięsa, więc przejście na dietę wege nie jest specjalnie trudne.

Przeglądam te przepisy i widzę, że to zestawy smaków, które lubię. Słodki i kwaśny w potrawach wytrawnych. Dużo takich, przy których nawet w obecnej sytuacji świecą mi się oczy. 

Tarta z karmelizowanym czosnkiem – cztery słowa i już wiem, że muszę zrobić! Kozi ser, czosnek, ciasto kruche. 

Ten okładkowy bakłażan z sosem maślankowym i coś co poszło na pierwszy ogień, bo akurat miałem i mango i bakłażana. Makaron gryczany z bakłażanem i mango. Co prawda nie miałem makaronu soba, tylko pszenny do ramenu, ale to nie ma w tym momencie znaczenia. Limonka, kolendra, chili – same pozytywne smaki! (tak, tak wiem, nie wszyscy znoszą aromat świeżej kolendry).

I kolejna propozycja. Szafranowy kalafior. Jak wspaniale ciepłe zielone oliwki pasują do kalafiora.

Lubię go za takie wyznania:

Moja fascynacja krokietami zaczęła się ponad dziesięć lat temu, gdy mieszkałem w Amsterdamie. Ponieważ często z rozmaitych powodów bywałem nietrzeźwy dotknęła mnie ogólnonarodowa dewiacja: zamiłowanie do cieplutkich, ociekających tłustym serem kuleczek, które sprzedawano w automatach.

Autor lubi kwaśne, przeważają – po kilku sprawdzonych przepisach muszę nieco korygować jego zapędy.

Marynowane grzyby z bobem świetnie się komponują, choć jednak marynatę trzeba na koniec odsączyć, o czym autor nie wspomina. Generalnie, dla osób, które potrzebują bardzo precyzyjnych wskazówek, ta książka może być frustrująca. To jest zabawa w smaki, a nie instrukcja wykonania potrawy.

 

Lubię, gdy mądrzy mięsożercy wymyślają kuchnię jarską. Jest w tym poszukiwanie wyraźnych smaków, bez oszustw w stylu “tofu a’la schab” albo “boczek z kukurydzy”. Tu warzywa niczego nie udają. Są głównymi bohaterami. 

Trudno powiedzieć, że “przeczytałem” książkę Ottolenghiego. Smakuję ją. Zrobiłem dotychczas pięć z zaproponowanych przez niego rzeczy. W kolejce mam następne. Kupiłem wczoraj wieczorem botwinę…, przepraszam “boćwinę”, bo tak postanowił tłumaczka. O boćwinie słyszałem zawsze w młodości, później stała się już botwiną, botwinką. Nie ma znaczenia, z ciecierzycą i jogurtem brzmi wystarczająco atrakcyjnie.

Dawno z taką przyjemnością nie oglądałem przepisów, pomysłów, drobnych wyznań dotyczących gotowania. Może nawet obejrzę jakiś program z Yotamem. Jestem ciekaw, jak opowiada o jedzeniu.

Nigdy nie kupowałem książek w seriach, żeby mieć wszystkie egzemplarze. Wybierałem tylko to, co mnie interesuje. Nie mam książek kucharskich celebrytów, ale… , nie mówcie mojej żonie – po tym co zobaczyłem, w Obfitości, kupiłem dwa dni później całą resztę. Na razie je schowałem. Obiecałem jej niedawno, że będę papierowe ograniczał.

Obfitość, Y. Ottolenghi

Obfitość, Yotam Ottolenghi

Wyd.: Filo, 2015

Tłum.: Katarzyna Skarżyńska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *