Zła krew

W całej historii spółki Theranos i Elizabeth Holmes najważniejsze moim zdaniem nie jest samo oszustwo, które doprowadziło do kuriozalnej wyceny spółki (ok. 10 miliardów dolarów w szczycie), ale raczej to, jak pełna magnetyzmu dwudziestolatka bez większych kompetencji potrafiła zauroczyć doświadczonych przedsiębiorców, inwestorów, polityków, dziennikarzy i prawników, że posiada przełomową technologię analizy krwi nie pokazując absolutnie żadnych dowodów. Przy czym nie trwało to krótką chwilę, jak w przypadku wielu start-upów, które oświadczają, że zrewolucjonizują świat, ale rewolucja zwykle jest co najwyżej w prezentacji w Power Poincie, Theranos zwodził wszystkich ponad dziesięć lat. Wystarczył niemal tylko nienaturalnie niski głos, brak częstego mrugania powiekami, uśmiech i zadziwiająca pewność siebie.

Fascynujące jest to, jak można było stworzyć miejsce pracy, pełne mobbingu, zastraszania ludzi, zwalniania ich z dnia na dzień i wymiany kompetentnej kadry na miernoty i lizusów i utrzymywać ten stan ponad dekadę. Historię Theranosa opisuje John Carreyrou w książce Zła krew. Carreyrou jest dziennikarzem śledczym Wall Street Journal i doprowadził do ujawnienia tego skandalu w 2015 roku. Historia spółki została również zaprezentowana w filmie Wynalazczyni. Dolina Krzemowa w kropli krwi (dostępny na HBO GO), ale tam skoncentrowano się przede wszystkim na samym mechanizmie oszustwa. W książce zaś Carreyrou opisuje coraz gorszą atmosferę w pracy. Tu zresztą mechanizm jest cudownie prosty. Pracownicy, którzy są ekspertami w dziedzinie chemii, fizyki oraz doświadczonymi laborantami słyszą cały czas, że powinni wyjść z “ciasnych umysłów” i dać ponieść się wizji, bo tylko wizjonerzy zmieniają świat. Mniej doświadczeni, choć utalentowani absolwenci studiów przy zadawanych niewygodnych pytaniach i wątpliwościach, słyszą, że mają jeszcze zbyt małą wiedzę.

Do tego dochodzi presja wybitnych nazwisk w zarządzie spółki i radzie nadzorczej (m.in. Henry Kissinger, osoby z otoczenia Hillary Clinton oraz Baracka Obamy), którzy ufają i wierzą w wizję dwudziestoletniej, niedoszłej studentki Uniwersytetu Stanfordzkiego. Dla tych najbardziej dociekliwych jest szantaż, zastraszanie, a na najbardziej opornych czeka bat w postaci wybitnego prawnika (również w zarządzie) Davida Boiesa, którego samo nazwisko sprawia, że wiele innych kancelarii nie chce konfrontacji ze spółką. Swoją drogą to fascynujące, że po ujawnieniu wielu smaczków, tego jak działali ludzie współpracujący z Boiesem, w stosunku choćby do samego autora książki, nie spotyka ich żaden ostracyzm, ani kara. Pomijając już fakt, jak łatwo ukrywać jest oszustwo, posiłkując się zapisami o poufności informacji w spółce.

W trakcie lektury wielokrotnie zastanawiałem się co sprawia, że ludzie trwają w pracy, z szefem, którego jedyną kompetencją jest zastraszanie i obrażanie podwładnych (chodzi o wspólnika i partnera Holmes – Ramesha Balwani). Co więcej Dolina Krzemowa cały czas potrzebuje wybitnych naukowców, więc motywem najważniejszym nie jest pewność zatrudnienia, konieczność spłaty kredytów itp, tylko co najwyżej przekonanie, że uczestniczy się w czymś wielki. Legenda Jobsa, Gatesa, Brina i Zuckerberga wystarczająco działa na wyobraźnię, żeby trwać na posterunku i marzyć o milionach. Nawet jeśli mamy dowody, że zamiast zaawansowanej technologii firma ma prototyp czegoś, co mógłby stworzyć niezbyt utalentowany licealista, zaś wyniki badań są fałszowane i manipulowane.

Znam pewne historie z polskiego rynku, złych szefów, którzy niekompetencję zasłaniają strachem, szefowych, które mobbingują podwładnych, ci zaś tracą zdrowie, odchodzą, zaś na ich miejsce przychodzą kolejni, choć opinie o spółce i personelu są na rynku znane. U nas jednak często ludzi do podejmowania pracy w takich miejscach zmusza sytuacja ekonomiczna.

Historia Theranos, to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy wierzą w opowieści przedstawicieli spółek, o nowych, przełomowych technologiach i produktach, a na pytanie o konkrety dostają zwykle zbiór banałów, albo wyjaśnienia, że pomysł jest zbyt skomplikowany, by dało się go zrozumieć, przez nieprzygotowane osoby (w mojej dawnej karierze dziennikarskiej spotkałem się z tą strategią kilkukrotnie). Ostatecznie można sięgnąć do arsenału superbroni i tłumaczyć się tajemnicą spółki.

Książka też jest pocieszeniem dla zwykłych indywidualnych inwestorów, którzy czasami dają się nabierać na różne sztuczki spółek, że nie są sami. Że ci wielcy, kompetentni, z działami due dilligence, też mają słabe punkty i też łatwo ich zauroczyć. Wystarczy jedno-dwa znane nazwiska i cała reszta nie chce być gorsza. Swoją drogą, czy ktoś pamięta skład rady nadzorczej WGI TFI SA. Mechanizm działania niemal identyczny, jak w Theranos. Cel zaś wyłącznie marketingowy.

Na koniec jeszcze uwaga. Pada w tej książce wiele nazw instytucji i nazwisk. Często w niezbyt pozytywnym świetle. Ludzi, którzy nadal pozostają na rynku pracy. I to pokazuje, czym różni się dziennikarstwo śledcze od tego co dostaliśmy w książce o naszym polskim rynku, czyli w Chciwości Pawła Reszki.

[Foto: Glenn Fawcett]

Zła krew, J. Carreyrou

Zła krew, John Carreyrou

Wyd.: Marginesy, 2020

Tłum.: Maria Jaszczurowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *