Wrzenie. Francja na krawędzi

Sięgnąłem po Wrzenie Anny Pamuły, głównie ze względu na ostatnią sytuację we Francji, czyli zamieszki, jakie wybuchły po zabiciu siedemnastoletniego chłopaka przez policjanta w trakcie kontroli. Protesty trwały kilka dni i miały dość dynamiczny przebieg, jak wiele innych zamieszek i strajków we Francji. Podtytuł reportażu Anny Pamuły Francja na krawędzi sugerował jaką próbę spojrzenia na to, co dzieje się we Francji w ostatnich latach. Początek był bardzo obiecujący, autorka rozmawia z obywatelami francuskimi, część z nich to muzułmanie, jednak różni ich niemal wszystko. Jedni nienawidzą kraju, w którym mieszkają , inni korzystają z szans, jakie im dał. 

Moi uczniowie ciągle powtarzają: „nienawidzę Francji, nienawidzę Francuzów”. Mam wrażenie, że po rozmowach ze mną czują ulgę. To bardzo trudne nie wiedzieć, kim się jest. − Mówiąc, że Francja to nie jest wasz kraj, robicie przysługę rasistom − tłumaczę. − Francja to JEST wasz kraj. Nie przyjechaliście tutaj z wiosek w Algierii. Rodzice większości z was urodzili się we Francji, do której wasi dziadkowie emigrowali w latach siedemdziesiątych.

Część niestety żyje w gettach lub niesłychanie biednych dzielnicach, co oznacza, że mają do czynienia z przemocą, narkotykami, światem przestępczym. I jak w wielu tego rodzaju miejscach na świecie są łatwym “kąskiem” dla różnych liderów. W tym wypadku stają się nimi radykalni liderzy islamscy. W jakimś innym miejscu na świecie być może byli by “żołnierzami” mafii, albo wpadali w ręce różnych sekt. Tu stają się “żołnierzami” dżihadu. Młodzi, wkurzeni, z domów, w których jest przemoc. Czy jest dla nich jakaś alternatywa? Nie wszyscy mają misję i chęć, jak cytowana wyżej nauczycielka – również muzułmanka. To jak mówi o swojej rodzinie, pokazuje, jak skomplikowany stał się współczesny świat.

Nazywam się Fatiha Boudjahlat. Jestem Arabką. Feministką. Działaczką w radykalnie lewicowej partii Mouvement républicain et citoyen (Ruch republikański i obywatelski). Jestem też wierzącą muzułmanką, nie do końca rozumiem ateistów. Jak można w nic nie wierzyć? Nie wierzę w piekło ani w raj. Nie modlę się, nie obchodzę ramadanu, ale nie jem wieprzowiny. Mam siedmiu braci: dwóch to salafici, jeden jest świadkiem Jehowy, dwóch głosuje na Front Narodowy. Zupełnie zwyczajna z nas francuska rodzina XXI wieku.

Muzułmanie głosujący na skrajnie prawicowy Front Narodowy, to jeden z ciekawszych wątków w książce. Autorka przedstawia sylwetki i motywy kilkorga z nich. Pozwala to zrozumieć, że motywy wyborców są przeróżne i nie ma się co dziwić, że na przykład część kobiet w Polsce może wybierać skrajnie prawicową partię, która przemyca w swoim programie pogardę, a czasem nawet przemoc wobec kobiet.

Bardzo ciekawy jest również wątek programu edukacyjnego we francuskiej szkole – w ramach zrównywania szans, obniżano systematycznie poziom, co ostatecznie prowadzi do jeszcze większego wykluczenia, bo co prawda uczniowie zdają maturę dzięki nowemu systemowi (90% zdawalności), ale nie są w stanie przejść przez egzaminy wstępne na studia.

Pierwsza część książki, właśnie dlatego, że oddaje głos wielu osobom – choć stale się pojawia jeden – Ibrahim – jako swego rodzaju przewodnik, jest bardzo ciekawa. Znacznie gorzej jest już w drugiej, gdy autorka opisuje wydarzenia z marca 2012 roku i serii morderstw popełnionych przez Mohameda Meraha. Szczegółowy opis rozmów negocjatora z Merahem, późniejszych przesłuchań członków jego rodziny wydało mi się absolutnie zbędne. Gdzieś zaczął się rozmywać główny cel i pomysł na tę książkę. Skupiliśmy się na motywach pojedynczego człowieka. Trochę tak, jakbyśmy o przemocy i wykluczeniu w latach dziewięćdziesiątych w Polsce zaczęli czytać przez pryzmat historii jednego człowieka – z przemocowej rodziny, naszpikowanego hasłami o “honorze ulicy” (zamiast haseł fundamentalizmu religijnego). Pochodzącego z rodziny, w której ojciec bije matkę i synów. Starszy brat bije młodszego, a młodszy odgrywa się na innych na ulicy. Dodatkowo część rodziny – przede wszystkim matka – w pewien sposób stara się usprawiedliwiać i chronić syna. 

Odkąd straciłam syna, nie przespałam ani jednej nocy − mówi, wpatrując się w plecy Aziri. − Ja i pani jesteśmy podobne. Wierzymy w tego samego Boga i przyjechałyśmy do Francji zza morza. Tylko że ja wychowałam swoje dzieci według wartości i zasad republiki. To niesprawiedliwe, że moje dziecko nie żyje. Proszę panią o jedną rzecz, jeśli jest pani wierząca, proszę mówić prawdę. Błagam panią o uczciwość. − Ta pani straciła dziecko i inni też stracili dzieci, tak małe, że dopiero otworzyły oczy na świat − Aziri nie podnosi wzroku z podłogi. Nie chce pomocy tłumaczki, mówi powoli, po francusku. − Ja też straciłam dziecko. Chcę powiedzieć wszystkim matkom i ojcom, że rozumiem ich żal. Ale tak samo jak oni szukam prawdy i chcę sprawiedliwości. Mój syn Abdelkader [brat Mohammeda] jest niewinny.

Naprawdę można było wybrać najmocniejsze punkty, nie zaś robić bardzo dokładną transkrypcję przesłuchań i negocjacji. Przeplatanie tych scen, rozmowami z głównym bohaterem książki – Ibrahimem, miało chyba pomóc w interpretowaniu zachowań zamachowców, ale w mojej opinii nie do końca się udało.

Szkoda trochę potencjału tej książki. Tego, że mogła być szerokim i bardziej analitycznym spojrzeniem (choć nie jest to rola reportażu) na to tytułowe “wrzenie”. Czymś w rodzaju Detroit LeDuffa. Warto jednak do niej sięgnąć ze względu na pierwszą część oraz przypomnienie historii różnych protestów i zamachów we Francji. Zwłaszcza, że zapominamy, że Europa wcale nie była taka spokojna, choćby w latach 70. XX wieku.

[Photo by Flavio on Unsplash ]

Wrzenie. Francja na krawędzi, A. Pamuła

Wrzenie. Francja na krawędzi, Anna Pamuła

Wyd.: Agora, 2020

Jeden komentarz do “Wrzenie. Francja na krawędzi”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *