Fabryka Absolutu

Sympatyczny i krótki przerywnik. Może nie bardzo porywający, zwłaszcza w drugiej części, gdy trzeba rozwikłać nieco akcję i zbliżać się do końca, ale zdecydowanie wart sięgnięcia. Tego rodzaju książki odbieram na dwóch płaszczyznach. Przede wszystkim odniesień do aktualnego świata, tak jak miało to miejsce choćby w Ponurych igraszkach Makuszyńskiego.

Druga warstwa to ta dotycząca czasów, gdy książka została faktycznie napisana. W tym wypadku mamy 1922 rok. Niemal sto lat temu powstała Fabryka Absolutu, Karela Čapka.

Po zakończeniu I Wojny Światowej, ale jeszcze niemal dwie dekady przed rozpoczęciem drugiej. U progu narodzin faszyzmu, już po pierwszych sukcesach komunizmu. W polskim tłumaczeniu ukazała się po raz pierwszy w 1947 roku przy czym skrzętnie usunięto z niej wszelkie odwołania do komunizmu. Mimo, że jest ich niewiele, zaś treść bardziej koncentruje się na religii, i równo traktuje komunizm, nacjonalizm, patriotyzm, kapitalizm, ruchy religijne, klerykalizm i parę innych -izmów.

Pomysł prosty. Oto na świecie znów pojawił się Bóg – Absolut. W dość nietypowy sposób, ale to nie ma znaczenia. Świadczy raczej o sporej wyobraźni Čapka i byciu na bieżąco z doniesieniami naukowymi. Oto inżynier Marek dokonał rozszczepienia jądra atomu (w rzeczywistości Otto Hahn dokonał rozbicia atomu w 1938), co wyzwoliło oczywiście niespotykanie wielką ilość energii, którą można wykorzystać w przemyśle. Inżynier postanowił jednak sprzedać swój przełomowy wynalazek ze względu na skutek uboczny. Nie jest to promieniotwórczość, tylko emisja Absolutu. Ludzie znajdujący się blisko Karburatora czyli maszyny, w której zachodzi rozpad atomu doznają oświecenia, nawrócenia i łaski. Zaczynają rozumieć. Marek czuje, że to doprowadzi do poważnych kłopotów. Później mamy historię cywilizacji w pigułce. Momentami rozwlekłą, ale przez sporą część napisaną z humorem i tym specyficznym stylem charakterystycznym dla literatury tamtych czasów.

Młody uczony, doktor filozofii Blahousz, liczący sobie dopiero lat pięćdziesiąt i pięć, z zawodu docent radiologii porównawczej na Uniwersytecie Karola, zacierał ręce, zasiadając nad przygotowanymi kartkami papieru.

Miałem ogromnie dużo radości czytając rozdział dotyczący pracy redakcji. No cóż minął cały wiek, a pewne standardy się nie zmieniły.

Zresztą, co tam, mowy poda Agencja Telegraficzna, a sos się do tego dorobi: głębokie wzruszenie, niezrównany postęp, spontaniczna owacja, na cześć przywódcy państwa.[…]

– Czy już mieliśmy “diabelskie machinacje?”

– Onegdaj

– Aha. A “zbójecka zasadzka?”, też już była?

– Była.

– “Nikczemne oszustwo?”

– Mieliśmy dzisiaj.

– “Bezbożny wynalazek?”

– Chyba ze sześć razy.

No zmienił się odrobinę zestaw słów kluczowych. Szok i niedowierzanie!

Niewielka książeczka a tyle przyjemności.

Rewolucję możesz sobie robić, gdzie chcesz, tylko nie w urzędach. Nawet gdyby miał być koniec świata, trzeba najpierw zniszczyć wszechświat, a dopiero urzędy.

Fabryka Absolutu, K. Capek

Fabryka Absolutu, Karel Čapek

Wyd.: Dowody na Istnienie, 2015

Tłum.: Paweł Hulka-Laskowski

Jeden komentarz do “Fabryka Absolutu”

  1. Capek jest cudny! Książki, o której piszesz, nie czytałam, ale polecam jego „Listy z podróży”. Jako „krótkie formy” 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *