Co jakiś czas trafiam w sieci na dyskusję, w której ktoś z młodego pokolenia zwraca uwagę, że nie zamierza pracować, “zarzynać się”, jak ich rodzice czy dziadkowie. Zwykle wcześniej czy później w takich potyczkach wyciągany jest argument w postaci parafrazy ze skeczu Monty Pythona “było nas jedenaścioro mieszkaliśmy w jeziorze”.
Zwykle ten argument pojawia się, gdy ktoś starszy zwraca uwagę na to, że dziś życie jest prostsze i bezpieczniejsze, a możliwości o wiele więcej i żeby nie narzekać na różnego rodzaju trudności czy przeszkody.. Szybko wtedy otrzymuje ripostę “ale co z tego macie”, a w innej formie “czasy się zmieniły, my tak nie chcemy”.
Czytam przejmującą opowieść graficzną Dom. Autorem jest hiszpański ilustrator Paco Roca, którego znam z filmu (również na podstawie komiksu) Dyskretne uroki starości (2011). W obu przypadkach poruszony zostaje ten sam temat – starości, samotności, odchodzenia. W filmie jest to historia z perspektywy Emilia, który zamieszkał w domu opieki. W Domu poznajemy rodzeństwo, które postanawia sprzedać dom po zmarłym ojcu. Światy i pokolenia zdają się do siebie zupełnie nie przystawać. Synowie i córki zdają się nie rozumieć swoich rodziców. Ich motywacji, działań, owego “zarzynania się”, o którym wspomniałem na początku.
Porządkując rodzinny dom i przygotowując go do sprzedaży, w pierwszym odruchu traktują go jak ruderę, z niezdarnie zbudowaną pergolą. Przypominają sobie te wszystkie dni, kiedy ojciec “zapędzał” ich do roboty, przy ogrodzie, budowie basenu, naprawie muru. Dom nieustannie wymagał pracy. Z trudem zaczynają sobie przypominać coś więcej, dlaczego ojciec tak bardzo chciał mieć w ogrodzie drzewo figowe. Dom rodziców to rupieciarnia. Gdy dzieci dorosły i miały już własne życie, tam przywoziły różne stare i niepotrzebne rzeczy. Budzi to co prawda różne wspomnienia, ale w gruncie rzeczy są to rozpadające się w wyniku upływu czasu starocie.
Bardzo ważnym wątkiem jest żałoby ojca po śmierci żony. Jeden z synów nie może ojcu wybaczyć, że – w jego ocenie – nie przejął się śmiercią matki, tylko wrócił od razu pracować w ogrodzie. Ciężko mu jest też zaakceptować, że w pewnym momencie – ten zawsze pracujący i aktywny ojciec – przestał walczyć i zapuścił dom. Nie rozumieją i nie zauważają, że przejmując kontrolę nad decyzjami ojca podczas jego choroby, przyczyniali się do jego apatii.
Młodzi nie rozumieją tego, że trudne doświadczenia życiowe ich ojca stały za wieloma jego decyzjami. Chciał ich uczyć, budować dla nich, wciągać w aktywność, bo sam był niezmiernie aktywny. Ciężko pracował całe życie. Ale dla nich są to już opowieści zbyt odległe i nierzeczywiste. Nie przystające do świata, w którym sami żyją. W historii pojawiają się również ich dzieci, które pamiętają dom dziadków ze spędzanych tu wakacji. I już widzimy zapowiedź tego, że znów rodzice i dzieci będą dla siebie odległe. Nostalgia jednego z braci za znalezionymi w starym domu grami planszowymi, nie robi wrażenia na jego synu wpatrzonym w ekran smartfona.
Pewna refleksja pojawia się jednak, gdy patrzą na swoje życie – w pośpiechu, za karierą, zapominając o drobnych przyjemnościach, na które może składać się życie. Ale to jest możliwe, jeśli wyjdziemy ze schematu “nie zamierzam się zarzynać jak moi rodzice” i zrozumiemy, co mogło za tym stać.
Dom, Paco Roca
Wyd.: Kultura Gniewu, 2020
Tłum.: Tomasz Pindel
Każde młode pokolenie czuje się „mądrzejsze” od swoich rodziców, nie myśląc o tym, że sami też się kiedyś zestarzeją i będą traktowani tak, jak oni sami teraz traktują starszych (dzisiaj niestety jest to bardziej pogarda, niż szacunek). Druga „śmieszna” sprawa z tymi czasami, które się „zmieniły” – młodzi nie doświadczają biedy, niedostatku, mają wszystko na wyciągnięcie ręki i to też rozleniwia, tylko że tak naprawdę nie wiemy, jaka będzie przyszłość. Wydaje się nam, że już zawsze będzie dobrze, ale historia temu przeczy, obecne nastroje na świecie też. Wystarczy popatrzeć na kraje, gdzie ostatnio wybuchły konflikty – jak to zmienia optykę…
Masz racje, kluczowe – i nie tylko w relacji pokolenie/pokolenie – jest szacunek. Nawet jeśli kogoś nie rozumiemy, jego motywów to takie bezrefleksyjne potępianie, które jest w tej chwili „dziaders”, „boomer” świadczy o ogromnej pogardzie. Co ciekawe, często ze strony osób, które tyle mówią o wrażliwości na innych, o tym, żeby nie być opresyjnym wobec nich samych, a sami są potwornie pełni przemocy.
Kurczę, aż dziwne, że przegapiłem ten komiks. Jednocześnie czytając recenzję miałem jakieś deja vu z niedawno przeczytanym albumem:
https://www.gildia.pl/komiksy/500058-koleje-losu
I voila: tenże sam autor 🙂
W Kolejach losu mamy podobną sytuację: starszy, zamknięty w sobie człowiek, dla ludzi wokół i syna – stary zgryźliwy tetryk. Do wioski, w której mieszka przyjeżdża pisarz, który uważa go za zaginionego żołnierza hiszpańskiego legionu. Komiks przeplata opowieść dziadka i zmianę relacji z synem, który odkrywa kompletnie nieznane oblicze ojca. Są też wnuki zabawnie ujęte na drugim planie.
Autora zdaje się zajmować starość i jej postrzeganie w różnych wymiarach. A przede wszystkim to, jak sobie tworzymy pewne wrażenia. W „Domu” jest to bardzo mocno pokkazane. Że nie znamy tak naprawdę innych, tylko żyjemy własnymi przekonaniami.