Trucizny

I tak oto, w krótkim czasie przypadkiem wracam do Rashomona i świata widzianego z różnych perspektyw. Niewielka, dziewięćdziesięciostronicowa powieść Piotra Dardzińskiego Trucizny, to świat rodziny. Dardziński pokazuje nam ją od środka, kolejno oczami ojca, matki, córki i syna.

Mam wrażenie, że nierówno potraktował swoich bohaterów Dardziński. Najbardziej “kompletna” wydaje się przede wszystkim relacja ojca. Ponieważ on nas wprowadza do tego świata, to poddajemy się w oczywisty sposób jego narracji, jego interpretacji świata. Dlatego, mam wrażenie, że druga z kolei – “opowieść matki” zaniedbuje pewne kwestie. Choć oczywiście całość wykorzystuje mechanizm, że to co ważne dla jednego świadka, wcale nie musi być istotne dla drugiego. Niemniej, potencjał w tym wypadku zostaje nieco zmarnowany.

Trzecia z kolei opowieść, widziana oczami córki, dodaje kolejny element do tej rodzinnej układanki i tym razem znów autorowi udało się oddać to znacznie lepiej i pełniej, niż w przypadku opowieści matki.

Ostatni przekaz syna, niby zamykający całość, ale w gruncie rzeczy wiemy, że może być początkiem kolejnej opowieści, w której znów zdarzenia mogą potoczyć się podobnie. Znów znajdziemy się w kole przemocy, bo o tym jest właśnie książka Dardzińskiego. O przemocy w rodzinie. O sprawach dziejących się za drzwiami domów. W zasadzie nic nowego. Wiemy, jak może wyglądać ten mechanizm. Siłą tej prozy są słowa, z wieloznacznością kontekstów, bliskie czasami poezji.

W bramie obok kilku chłopaków stało opartych o miasto, otwierali przed sobą butelki i serca.

[Photo by Florian Rebmann on Unsplash ]

Trucizny, P. Dardziński

Trucizny, Piotr Dardziński

Wyd.: Instytut Literatury, 2021

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *