Małe rączki

Przedziwna, mała książeczka. Pełna przemocy, napięcia, tajemnicy, niedopowiedzenia. Małe rączki Andrésa Barby, początkowo przypominały mi poetycką powieść Veroniki Mabardi Pewnego dnia zbiorę wszystkie słowa i wejdę do lasu. Zwłaszcza, że w obu przypadkach bohaterką jest dziewczynka doświadczająca straty. U Mabardi jest to śmierć matki, u Barby – obojga rodziców. 

Jednak obie pozycje różnią się jeśli chodzi o atmosferę i język. Veronika Mabardi budowała świat opowieści pięknymi, zapadającymi mocno w pamięci słowami. Hiszpański autor maluje obrazy. Pisze w taki sposób, że bardziej jesteśmy w stanie wyobrazić sobie to co się właśnie dzieje, całą tę mroczną, niepokojącą atmosferę. Marina po wypadku, w którym giną jej rodzice trafia do domu dziecka. I w zasadzie jest to dom, w którym wyłącznie są dzieci i to one narzucają to jak postrzegamy wszystko. Dorośli, niczym w Fistaszkach. są wyłącznie jakimś tłem. Kimś, kto organizuje posiłki, pory dnia. Zdają się być elementem natury, którego nie zauważamy, choć może ingerować.

Od samego początku te dwa światy – Mariny, i dotychczasowych wychowanków – są sobie obce. Możemy się domyślać, że ona trafia tam z zupełnie inną historią i doświadczeniami (ze szczęśliwego, kochającego domu). To budzi zazdrość, a w dalszym kroku przemoc. 

Nie dzieje się nic. Ale dzieje się bardzo wiele. Światy zaczynają się przenikać i dzielić. Do tego dochodzi świat dnia i świat nocy, gdzie pojawiają się jeszcze inne reguły.

Może nie jest to jakaś porywająca literatura, ale zapada w głowie, właśnie ze względu na zbudowany nastrój.

 

Małe rączki, A. Barba

Małe rączki, Andrés Barba

Wyd.: Filtry

Tłum.: Katarzyna Okrasko

 

[Photo by Viktor Forgacs on Unsplash ]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *