Pokolenie JA

Zaczęło się od tego, że zobaczyłem nową książkę Thomasa Gilovicha wydaną przez Smak Słowa. Wszedłem więc do księgarni (internetowej), żeby ją sobie wrzucić do koszyka, gdy mój wzrok przykuła okładka zgrupowana w kategorii “inni, kupili również”. Pokolenie JA, Michaela Nasta i kilka zdań “Dlaczego pokolenie dzisiejszych 30-40 latków, ale też już ludzi młodszych, z takim trudem buduje …”

O! Wreszcie może dowiem się czegoś o tym pokoleniu z lat 80, które coraz mniej rozumiem. Dzieli nas zaledwie dekada, ale jeśli chodzi o doświadczenia i poglądy na świat, czasami wydaje mi się, że przynajmniej stulecie.

Czytam dalej notkę redakcyjną:

“Naukowcy różnych dziedzin od dawna głowią się, jak wytłumaczyć ten fenomen, a Michael Nast robi to lekko, zwięźle i przekonująco. Autor kreśli szerszą perspektywę – nie ogranicza się do samych relacji romantycznych, wspomina też o wpływie pracy, środowiska, mediów na nasze oczekiwania.

Michael Nast analizuje różne aspekty współżycia. Rozprawia się z pewnymi mitami popkultury, tak mocno zakorzenionymi w naszej świadomości, że przyjmujemy je za coś oczywistego. Nie daje recepty na związek – ale takich książek było już dużo – służy jedynie diagnozą, dlaczego sytuacja obecnych 30-40 latków wygląda tak, a nie inaczej.”

Brzmi nieźle. Spodziewam się jakiejś analizy społecznej. Sprawdzam kim jest autor. Pierwsze zawahanie – Niemiec. Proszę nie zrozumieć mnie źle. Nie są to żadne uprzedzenia narodowe, ani nic w tym stylu. Wielka literatura niemiecka jest wielka. Ale współczesne książki dotyczące psychologii (a także finansów) z niemieckojęzycznego obszaru językowego są dla mnie zbyt często “dziwne”. Albo są nudnymi wykładami, jak w przypadku Manfreda Spitzera, albo plagiatami jak u Ralpha Dobellego (to Szwajcar, ale niemieckojęzyczny), albo są stekiem banałów i złotych myśli, za którymi nie stoi nic głębszego jak u Hermanna Scherera (jego Dzieci szczęścia to coś kuriozalnego). Do tego jeszcze dochodzi kilka książek o finansach, tak strasznie wtórnych, że nawet nie będę wspominał autorów, zwłaszcza, że nie byli wydawani po polsku. Taki sobie zbudowałem stereotyp i się go trzymam.

Ostatecznie jednak zaryzkowałem; pomyślałem sobie: “co mi szkodzi. Najwyżej odłożę i zapomnę”.

Mój stereotyp dostał poważną fangę w nos. Książka wyśmienita. Bawiłem się przy niej doskonale przez cały weekend, co nie omieszkała zauważyć moja rodzina spoglądając na mnie co jakiś czas, gdy pozwalałem sobie na wybuchy śmiechu. Przede wszystkim nie jest to żadna analiza. Raczej zestaw felietonów zebranych w kilka głównych tematów. Michael Nast opisuje samego siebie jako obserwatora rzeczywistości i takim stara się być. Robi to zgrabnie z humorem, dystansem do siebie i otaczającego świata. Świata singli, wiecznych stażystów, hipsterów przesiadujących w modnych knajpach na placu Zbawici… wróć! w knajpach berlińskich. To zadziwiające jak wiele obserwacji dotyczących Berlina zbieżne jest z tym co dzieje się w Warszawie. Łącznie z nadziejami młodych 30-latków na staże w start-upach, marzenia o lepszej pracy, przekonanie, że będzie się kimś ważnym, narzekanie na darmowe staże i gorycz przegranych. U nas zwykło się przy okazji oskarżać za to zwyrodniały kapitalizm, Balcerowicza i różne takie, podczas gdy na Zachodzie ma być inaczej i cudownie. No więc Nast pokazuje, że nie jest.

Środowisko kolegów i koleżanek, panienek na jedną noc, albo i na dłużej opisane jest o wiele zgrabniej i ze znacznie większą serdecznością niż zrobił to choćby Kuba Wojtaszczyk. Uświadomiłem sobie, że chyba mało czytałem książek facetów poruszających wątki obecne w książkach Marian Kayes, czy Helen Fielding. Z humorem opisującym rozterki współczesnego życia w wielkim mieście.

Przez moment pomyślałem sobie, że to fajnie, że głos pokolenia instagramów, facebooków, darmowych staży i poszukiwania dotacji na swoją niedocenioną działalność artystyczną doczekał się tak autoironicznego głosu. Postanowiłem w trakcie lektury sprawdzić, kim jest autor i co jeszcze napisał. O cholera! No tak, jednak ten zmysł obserwacji, nie jest zmysłem trzydziestolatka. Nast urodził się w 1975 roku. To moje pokolenie. A to dlatego, tak zgrabnie wszystko ocenia i tak bardzo się z nim zgadzam!

W każdym razie to naprawdę sympatyczna lektura. Pełna stereotypów,uproszczeń, trafnych sformułowań i kąśliwych uwag. Pokazująca, że Berlin jest niemal jak Warszawa.

Na zachętę:

Moja czternastoletnia siostrzenica jest dobrym przykładem potwierdzającym tezę Tylera Durdena, którego w Podziemnym kręgu gra Brad Pitt. Nie tak dawno opowiadała mi o swych planach zawodowych.

– Albo zagram u Tarantina – stwierdziła – albo zostanę psycholożką.

Tarantino albo psychologia. Kombinacja, która sama jest już dostatecznie wymowna, ale być może plany mojej siostrzenicy najlepiej opisują nasze społeczeństwo.

I jeszcze:

Gdy miałem dwadzieścia trzy lata, rozmawiałem z pewnym czterdziestojednoletnim mężczyzną o kobietach i związkach. On również wypowiadał się trzeźwo o swoich doświadczeniach z miłością, bardzo rozsądnie. W którymś momencie spostrzegł jednak, że wpatruję się w niego szklanym wzrokiem.

– Słuchaj, ile ty masz lat? – zainteresował się.

– Dwadzieścia trzy – odparłem.

– Cholera jasna, powinienem wcześniej zapytać – powiedział pospiesznie. – Nie wolno opowiadać takich rzeczy komuś w twoim wieku. Przecież to cię pozbawia wszelkich złudzeń.

Co ja wam będę mówił, facet miał rację.

Pokolenie JA, M. Nest

Pokolenie JA, Michael Nast

Wyd.: Czarna Owca, 2017

Tłum.: Ewa Kochanowska

2 komentarze do “Pokolenie JA”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *