Zastanawiam się, czy rozumiem zwrot “gorzki humor”. “Pełne gorzkiego humoru powieści Kjersti Anfinnsen” – tak napisano w materiałach redakcyjnych książki Chwile wieczności. Nie mam pojęcia, gdzie w tej prozie jest humor. Ot historia zgorzkniałej starszej kobiety, i wbrew temu do czego przekonuje wydawca nie mam przekonania, czy to jest obraz starości, czy obraz życia generalnie sfrustrowanej osoby. Teraz już starszej. Wspomina czasy kariery, ale głównie narzeka na świat dookoła. W każdym razie nie widzę tu w żadnym stopniu humoru. Czytaj dalej Chwile wieczności
Archiwum kategorii: Porzucone w trakcie
I am real. Opowieść matki
To nie jest dobra książka. To chyba również nie jest dobry przekład. Ale może nie dało się uratować treści. I am real. Opowieść matki miała być historią o trudach wychowywania dziecka z niepełnosprawnością. Takie książki są bardzo potrzebne, pokazując z czym muszą się zmagać rodzice, jak przypadek wpływa na nasze życie. Jedne są lepsze, inne słabsze. Jedne mają aspiracje literackie, inne są po prostu relacjami z życia. Często wywołują silne emocje. Jednak w przypadku książki Margret Dagmary Ericsdóttir nie dałem sobie szansy po około piętnastu procentach całości. Czytaj dalej I am real. Opowieść matki
Mógłby spaść śnieg
Kupiłem Mógłby spaść śnieg Jessiki Au, z ciekawości. “Refleksyjna opowieść o podróży matki i córki”, tak napisano w materiałach promocyjnych.
Lubię książki, w której autor potrafi stworzyć jakąś atmosferę. Nie musi się nic dziać. Wystarczą słowa. Wystarczy niepokój. Wystarczy nastrój. Czytaj dalej Mógłby spaść śnieg
Ja śpiewam, a góry tańczą
Początkowo byłem zachwycony. Miałem wrażenie, że Ja śpiewam, a góry tańczą Irene Solà będą bardzo podobne do Pewnego dnia zbiorę wszystkie słowa i wejdę do lasu. Opowieść snuta przez ludzi, deszcz, grzyby, zwierzęta. Tajemniczo, wciągająco, eterycznie. Czytaj dalej Ja śpiewam, a góry tańczą
Myślenie kontekstowe
Cały czas zastanawiam się, co poszło nie tak z tą książką. Z ogromnym trudem dotrwałem do jednej czwartej, dając jej zbyt wiele szans i licząc, że autorzy w końcu przestaną w kółko powtarzać to samo. Już samo to, że za tę treść są odpowiedzialne aż trzy osoby jest dość zastanawiające. Kenneth Cukier, Viktor Mayer-Schönberger oraz Francis de Véricourt są autorami książki Myślenie kontekstowe. największa przewaga ludzi nad sztuczną inteligencją.
W zasadzie cała treść, którą zdołałem przeczytać jest zawarta w tym tytule. Człowiek jest w stanie spojrzeć na rzeczywistość w różnych ujęciach, kontekstach i perspektywach i w tym leży jego kreatywność, zdolność do rozwiązywania problemów, nieustanny rozwój i innowacyjność. I już. Oryginalny tytuł Framers odnosi się do pojęcia ramowania (framing), czyli właśnie owego myślenia kontekstowego. I to jest przekleństwo tej książki. Autorzy postanowili całą różnorodność ludzkiego podejścia w nauce i nie tylko, czyli właśnie kreatywności, innowacyjności, przypadkowości, rozważania hipotez, bładzenia – wszystko to postanowili na siłę nazwać “ramowaniem”. Brzmi to potwornie, jest niezbyt przekonujące, mimo zgrabnych (choć raczej znanych) przykładów i anegdotek. Czytaj dalej Myślenie kontekstowe
Granica zapomnienia/Lato
Te dwie książki nie mają ze sobą wiele wspólnego. Są jak całkowicie odmienne światy. Granica zapomnienia Siergieja Lebiediewa i Lato Tove Jansson. Może tylko tyle je łączy, że opowiadają o relacji wnuka/wnuczki i dziadkiem/babcią. Choć “dziadek” u Lebiediewa jest raczej umowny. “Przyszywany” – tak się niegdyś mówiło. Czytaj dalej Granica zapomnienia/Lato
Cisza
W papierowej wersji to ledwie sto stron. A i tak nie dokończyłem. Od połowy przelatywałem wzrokiem widząc, że nic nie tracę. Strzępy rozmów, refleksje bez znaczenia, w tle niby katastrofa elektroniczna – ludziom gasną światła, sprzęty elektroniczne. Tylko, że żadnej atmosfery, przez nieznaczące zupełnie dialogi bohaterów (choć oczywiście gdy ktoś się uprze może w nich znaleźć głębię).
Przeklikałem do końca znudzony. Ostatni rozdział – niezbyt przekonujące wyznanie autora Dona DeLillo i na samym końcu data (być może) powstania – 1 kwietnia 2021. Cisza – być może to miał być żart? Raczej nieudany. Szkoda czasu.
Amerykańscy bogowie
Może gdybym był na wakacjach i nie miał nic innego do czytania, to skończyłbym Amerykańskich bogów Neila Geimana. Może kiedyś, jak będę w nastroju dokończę to sześciusetstronicowe tomiszcze. Na razie odkładam ją znudzony. Czytaj dalej Amerykańscy bogowie
Na imię mi Legion
Pod wpływem Księgi samozniszczenia, kupiłem tomik poezji holenderskiego autora Menno Wigmana. Zdaje się, że autor bardzo popularny w Holandii, uhonorowany Nagrodą Europejski Poeta Wolności. Jak można przeczytać na okładce zbioru Na imię mi Legion “niniejszy tom, opublikowany w 2012 roku, stał się tak popularny, że doczekał się sześciu dodruków”. Czytaj dalej Na imię mi Legion
Toksyczna pozytywność
Zabieram się do tego tekstu już od kilku dni. I im więcej mija czasu, tym bardziej nie chce mi się spisywać wrażeń, po książce, która zapowiadała się obiecująco, a okazała się raczej marna.
Whitney Goodman jest psychoterapeutką, instagramerką i autorką książki Toksyczna pozytywność. Całość zapowiada się zupełnie nieźle. Autorka we wstępie opisuje początki swojej kariery terapeutycznej i zderzenie rzeczywistości z wyobrażeniami o tej pracy. Zwłaszcza, że miała wrażenie, że odróżniała się od pewnego specyficznego wizerunku terapeutki. Czytaj dalej Toksyczna pozytywność