Opowieść wdowy

Jesteśmy uzależnieni od języka, bo ratuje nasze zmysły.

Co daje dzielenie się lub opisywanie najintymniejszych emocji? A co w ogóle daje pisanie lub rozmowa? Twórcy piszą na podstawie własnych przeżyć oraz doświadczeń innych. Ich zadaniem jest poruszyć emocje i wrażliwość czytelnika. Podobnie jak w dowolnych innych sztukach. Nie ma się zatem co dziwić, że artyści, którzy doświadczą straty upubliczniają ją w powieściach, wspomnieniach, poezji, piosenkach, obrazach.

Co daje czytanie takich opowieści poza banalnymi wzruszeniami? Czy ktoś, kto nie doświadczył straty osoby bliskiej jest w stanie w pełni zrozumieć intencje i przeżycia twórcy? Mimo empatii, zrozumienia, współczucia, współodczuwania. Czy jest możliwe całkowite zrozumienie?

Co daje zanurzanie się w cudzej rozpaczy jeśli doświadczyło się swojej? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, poza tym, że sięgam do kolejnych wspomnień, wyznań, historii. Każdorazowo pojawia mi się w głowie ta sama myśl, którą miałem przy lekturze Umarł mi Ingi Iwasiów – jak bym ją odebrał przed 3. listopada. Czy w ogóle by mnie poruszyła? Część tych książek jest czysto literacka (Smutek), część stara się być poradnikiem dla “wspólników w żałobie” (np. Opcja B). Wszystkie są niesłychanie intymne, co można uznać za formę ekshibicjonizmu. Podobnie jak moje pisanie tutaj.

Historie o żałobie wśród zwierząt zaprezentowane przez Barbarę King miały tę cudowną cechę, że prowadziły do innych lektur i inspiracji. Poszedłem do biblioteki po dwie z nich: Opowieść wdowy (Joyce Carol Oates), Mów do niej (Francisco Goldman). Na kontuarze bibliotecznym leżała jeszcze jedna. Książka, którą przeczekiwałem, gdy pojawił się wokół niej szum medialny i wydawało się, że wszyscy ją czytają – i obowiązkowo się zachwycają – czyli Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy. Osoby o większej skłonności do symbolizmu, wypatrywania znaków niechybnie ujrzałyby w tym jakiś ważny zamysł. Ja po chwilowym wahaniu dołożyłem ją do wybranych już wcześniej pozycji. Cenię i często się odwołuję do wcześniejszej książki Wichy – Jak przestałem kochać design, ale w tym wypadku dopiero ten impuls mnie do niej skłonił. Co więcej przez chwilę przyszło mi do głowy – przecież możesz kupić sobie ebooka, też nie zajmie miejsca. To było tylko krótkotrwałe zawahanie.

Zacząłem od Oates, której zdaje się nigdy nic nie czytałem. Opowieść wdowy jest tym, czego możemy się spodziewać po tytule. Autobiograficznymi wspomnieniami z okresu po śmierci męża, który zmarł nagle w wieku 78 lat. Dla młodszych być może wiek Raya Smitha wystarczy do wzruszenia ramion. “Nagle”? W tym wieku? Dla pisarki, takim wzruszeniem nie był. Podobnie jak dla wielu innych osób, jest szokiem, gdy odchodzi ktoś bliski. Bez znaczenia, czy gwałtownie i niespodziewanie, czy po długiej chorobie, w dowolnym momencie życia. Trauma może być równie silna.

Dawno już nie czytałem słów, zdań, akapitów, w taki sposób. Jakbym słuchał lub rozmawiał z ich autorką. Zatrzymuję się co kilka, kilkanaście stron. Zastanawiam się, robię własne notatki. Myślę. Towarzyszy mi ta książka nieustannie, nawet gdy jej nie czytam. Różnią się nasze emocje w szczegółach, ale nie ich natężenie i jakość. A w głowie znów pojawia się myśl: Co wy wszyscy rozumiecie z tych zdań! Chodzi oczywiście o ludzi, którzy nie przeszli jeszcze na tę “drugą” stronę. Oates kilkukrotnie podkreśla, że czuła się rozumiana i bezpieczna w towarzystwie innych wdów, lub osób, które straciły kogoś bliskiego. Im nie zdarzały się wpadki, niezręczności czy niezamierzone zranienia.

Do tego wszystkiego dochodzą publiczne występy – wykłady, konferencje, spotkania literackie. Trzymanie się “w ryzach”. Próba życia i załatwienia zwykłych codziennych spraw. W tym wypadku również nowych – trzeba przejąć pewne zadania po mężu, a dodatkowo uporać się z biurokracją pośmiertną.

Wdowa musi się też uśmiechać, zapewniać innych, że nic jej nie jest. W poczekalni sądu spadkowego czas mija boleśnie wolno. Wdowa zresztą przekonuje się, że często w publicznych miejscach się czeka – taka już kara za to, że była żoną.

Od czasu do czasu w sytuacjach towarzyskich, ktoś stwierdza, że sprawy nie idą aż tak dobrze, że może on czy ona też nie miewa się świetnie, czym popycha rozmowę na bardziej osobiste tory, w bardziej konkretnym kierunku. Ale tak bywa rzadko i trzeba tu postępować z nadzwyczajną delikatnością. Bo to jest pogwałcenie społecznego decorum i ludzie początkowo są współczujący – ale ostatecznie może nie.

Czytam kolejne zdania, zaś w tle pobrzmiewa In Praise of Dreams Jana Garbarka z 2004 roku. Banalnie żałobnie wydaje się brzmieć gra Kim Kashkashian na altówce, zwłaszcza w One Goes There Alone (cóż za znaczący tytuł, podobnie jak inne), a jednak jest tam wszystko co potrzebne, co sprawia że rozmowa dwóch osób, zmagających się z tym samym, nowym światem ma odpowiedni poziom intymności. Zwłaszcza, gdy ten świat trzeba ułożyć zupełnie od nowa.

Opowieść wdowy, J.C. Oates

Opowieść wdowy, Joyce Carol Oates

Wyd.:  Rebis, 2011

Tłum.: Katarzyna Karłowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *