Zaczynało się naprawdę interesująco.
Gdyby wieżę położyć na równinie Szinear, przejście od jej podstawy do szczytu zajęłoby dwa dni. Póki wieża stoi, wejście na jej szczyt trwa miesiąc i jeszcze pół, jeśli idzie się bez obciążenia. Nieliczni jednak wchodzą na wieżę z pustymi rękami, kroki większości spowalnia wózek z cegłami, który ciągną za sobą.
Budowa wieży Babel z perspektywy jej budowniczych. Nowych, chętnych do podjęcia się wyzwania, które trwa już od dziesiątków lat. I choć autor nie uniknął pewnych niespójności i bardziej liczyłem na nieco więcej realizmu, a mniej mitologii to zarówno koncepcja, jak i styl opowieści był w porządku. Nawet banalne zakończenie nie psuje tego pomysłu.
Ale w kolejnych opowiadaniach ze zbioru Historia twojego życia było już coraz gorzej. Nudne, przegadane, przekombinowane. Ted Chiang nagradzany autor opowiadań science fiction w mojej opinii próbuje sprzedać czytelnikowi wszystko co przyjdzie mu do głowy. W rezultacie można odnieść wrażenie, że dostajemy coś niesłychanie wyrafinowanego albo… po prostu pustosłowie.
Czytam drugie opowiadanie Zrozum szybko przestaje mnie wciągać. Banalny koncept rodem z Matrixa – Neo uczący się wszystkiego w sekundę i opis tego czego się właśnie nauczył i zrozumiał. Przerzucam kartki. Trzecie Dzielenie przez zero. Zupełnie nie rozumiem. Może komuś bardziej osadzonemu w matematyce dadzą te rozważania jakąś przyjemność. Jestem ignorantem i nie rozumiem.
Tytułowa Historia twojego życia bez straty dla jakości mogłaby zostać odchudzona o połowę. Popis autora, co wie na temat między innymi językoznawstwa i fizyki. Nudne, przegadane, nudne. Albo to jest tak potwornie głębokie, że swoim małym rozumkiem nie pojmuję, albo nic tam nie ma. Z drugiej strony świetnie opisane emocje i wspomnienia matki. Kartkuję już tylko, żeby czytać historię matki.
Na podstawie tego opowiadania nakręcono film Nowy początek dostępny na Netflixie. Choć tego zwykle nie robię, i wolę pismo niż obraz, przerywam czytanie i włączam film. Jestem ciekaw co zrobili z pomysłem Teda Chianga scenarzyści. No tak – wycięli zbędne rozważania i gadulstwo i stworzyli całkiem przyzwoity film w sam raz dla nastolatków.
Siedemdziesiąt dwie litery – nieznośnie przegadane koncepcje bazujące na micie o Golemie. Nieco ożywiam się przy Piekło to nieobecność Boga, ale cały czas odnoszę wrażenie, że umiar nie jest tym co autor lubi, choć podobno lubuje się w krótkiej formie.
Nie daję rady. Same pomysły to naprawdę za mało. Rozważania o człowieku? Filozoficzne idee? Niech sobie Ted Chiang zdobywa kolejne nagrody, ma zwolenników, którzy go rozumieją? W porządku. Chylę czoła i odchodzę w niezrozumieniu.
Historia twojego życia, Ted Chiang
Wyd.: Zysk i S-ka, 2016
Tłum.: Dariusz Kopociński, Michał Jakuszewski, Agnieszka Sylwanowicz
Pozwolę sobie się nie zgodzić.
Siedemdziesiąt dwie litery to rzecz nie tylko o golemie. To przede wszystkim zabawa osiemnastowieczną biologią kartezjańską. Mało kto się dzisiaj zajmuje teoriami z zakresu biologii przeddarwinowskiej i przedgenetycznej. To dla nas dziś większa egzotyka niż alchemia i astrologia. Dlatego to opowiadanie jest ciekawe.
Historia twojego życia to zabawa hipotezą Sapira-Whorfa doprowadzoną tu do absurdu. Zarazem nieco złośliwa polemika z Chomskym.
Dzielenie przez zero to już poważniejsze rozważania o iście filozoficznych implikacjach twierdzenia Gödla o niezupełności systemów formalnych. Większość ludzi chyba nawet dziś nie docenia jaki to był wstrząs. Dla mnie to opowiadanie było super i poleciłem je kilku moim studentom. Wszystkim się bardzo podobało.
U Chianga lubię właśnie to, że on się lubi bawić nauką. Niewielu autorów SF to potrafi.