Po lekturze Depeszy Michaela Herra uświadomiłem sobie, że nigdy nie próbowałem szukać spojrzenia drugiej strony na wojnę w Wietnamie. Amerykanie rozprawili się ze swoim zaangażowaniem w tym konflikcie tworząc mnóstwo doskonałych powieści i filmów. Ich wymowa była jednoznacznie antywojenna i pesymistyczna. Do tego dochodziły traumy żołnierzy, którzy po powrocie do kraju nie mogli się uporać z tym wszystkim czego byli świadkami.
Wśród zestawień książek o Wietnamie pojawia się wydana u nas przed laty pozycja Bao Ninh Smutek wojny. Autor do wojska zaciągnął się w wieku 17 lat po stronie komunistycznej. Sama zaś książka jest opowieścią, historią, powracającymi uparcie wspomnieniami młodego pisarza, który próbuje w dojrzałym wieku rozliczyć się z jedenastoma latami spędzonymi podczas wojny. Jeśli zaś uwzględnić inne działania (poszukiwanie ciał w dżungli już po zakończeniu), wojna zabrała mu czternaście lat.
Alkohol, powracające obrazy, wspomnienia, to jego powojenne życie. Nie ma tu żadnego gadania o patriotyzmie, słuszności własnej racji, czy tego, że za ojczyznę należy oddać wszystko. W wojsku biorą udział młodzi ludzie, rolnicy, których okoliczności zmusiły do porzucenia domów.
Zadawałem sobie pytanie, dlaczego ja jestem tutaj, podczas gdy moja schorowana matka pozostała w domu bez żadnej pomocy i płacze po całych dniach i nocach […] Kto został, aby jej pomóc? Mój brat już był w wojsku. Mógłbym zostać zwolniony jako jedyny syn, ale naczelnik wioski się nie zgodził. Tylu mamy tam na północy cholernych idiotów, ale to synowie wieśniaków muszą opuszczać swoje domy i pozostawiać swoje bezradne, stare matki […].
Ta refleksja jednego z kompanów głównego bohatera jest bardzo bliska temu, co czują niektórzy żołnierze opisani przez Stanisława Rembeka opisującego wojnę polsko-bolszewicką w książce W polu. Mimo propagandy wojskowej, przekonującej, że już za chwilę zakończy się ten koszmar, oczywistym zwycięstwem. A jak opisuje Michael Herr, analogiczna propaganda miała miejsce po stronie amerykańskiej. Z jedną różnicą. Żołnierz amerykański wracał do kraju. Żołnierz wietnamski musiał być cały czas na miejscu.
Jeśli z amerykańskich filmów i książek pamiętamy wietnamskie dziewczyny, które zarabiały ciałem, to Bao Ninh pokazuje, jak to wyglądało. I jak mogło się kończyć.
To nieprawda, iż młodzi Wietnamczycy kochają wojnę. Całkowita bzdura. Jeśli wybuchnie wojna, będą walczyć, i to walczyć mężnie, ale nie znaczy, że lubią się bić.
Nie. Tymi, którzy kochali wojnę, nie byli ci młodzi ludzie. Kochali ją inni, jak choćby politycy, mężczyźni w średnim wieku z opasłymi brzuchami i krótkimi nóżkami. Nie zaś zwykli obywatele.
Smutek wojny, Bao Ninh
Wyd.: Prószyński i S-ka, 1995
Tłum.: Roman Palewicz
O dziewczynach z Wietnamu
Ale dlaczego jest to tak kiepsko przełożone?
Zdanie: „Tylko mamy tam na północy cholernych idiotów, ale to synowie wieśniaków muszą opuszczać swoje domy” czytałam trzy razy, żeby je zrozumieć. W jednym akapicie cztery razy „zostać” lub „pozostać”. Sztuczne „iż” i „zaś”…
Ha… źle przepisałem „tylu”, nie „tylko” i to już jest bardziej zrozumiałe.
Zaś „iż” sam używam (ale chyba niezbyt często) 😉
🙂
Tylko trochę bardziej zrozumiałe. Zamiast „ale to” powinno być „i”.
Dlaczego ja nie umiem czytać „normalnie”? Pytanie retoryczne.