Labirynt śmierci

Czterdzieści cztery powieści oraz ponad setka opowiadań napisanych przez Philipa Dicka, sprawiają, że co jakiś czas mogę wylosować sobie, którąś, której jeszcze nie czytałem i wystarczy mi jeszcze na wiele lat. Przychodzi czasem ten moment, gdy mówię “czas na P. Dicka”. Mógłbym oczywiście spróbować przypomnieć sobie, albo zobaczyć z nowej perspektywy choćby Człowieka z Wysokiego Zamku, ale wciąż tego nie zrobiłem. Tym razem padło na Labirynt śmierci

Dobrze mi się czyta każdorazowo Dicka. Mimo podobnych schematów, to – w odróżnieniu od czytanego ostatniego Geimana (Amerykańscy bogowie) – wiem, że akcja do czegoś zmierza. Nad koncepcjami technologicznymi możemy się uśmiechać, w końcu minęło pół wieku, ale w gruncie rzeczy jest to wtórne wobec tematów, jakie próbuje stawiać autor. 

Czytam Labirynt śmierci z 1969 roku i mam w głowie wiele filmów, zarówno The Cube, Matrix, z nowszych produkcji (mój syn namiętnie oglądał) The Hollow oraz wiele, wiele innych filmów, w których tematem jest – a co jeśli jesteśmy przedmiotem jakiegoś eksperymentu? Co jeśli nasz świat jest światem symulowanym?

W tym wypadku rozwiązanie jest jeszcze inne. I choć nieco przegadane, pozwala na dalsze stawianie, jeszcze innych pytań.

 

[Zdjęcie dodane przez Vincent M.A. Janssen]

 

Labirynt śmierci, P.K. Dick

Labirynt śmierci, Philip K. Dick

Wyd.: Rebis, 2017

Tłum.: Arkadiusz Nakoniecznik

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *