Miasto Światłości – gdzie ten plagiat

Dzieło świetnego autora zarówno w całym zarysie świata przyszłościowego, jak i w niezliczonych szczegółach tak dalece przypomina nie jedną, ale dwie moje powieści, że usuwa to, jak sądzę, wszelką możliwość przypadkowych analogii.

To jedyny cytat, który znalazłem w sieci pochodzący z listu Mieczysława Smolarskiego do Aldousa Huxleya zamieszczonego w Nowinach Literackich (nr 4/1948). Być może kiedyś sięgnę do jakichś zasobów bibliotecznych i spróbuję przeczytać całość tego listu. Ciekawi mnie niezmiernie. Smolarski zarzucił Huxleyowi plagiat. Według niego Nowy wspaniały świat napisany siedem lat po tym gdy Smolarski napisał Miasto Światłości to “imponujący katalog zbieżności ideologicznych, fabularnych i konstrukcyjnych, prosząc o pomoc w ujawnieniu genezy wspomnianych zapożyczeń”. (źródło: encyklopediafantastyki.pl).

Rozczarowany po latach powieścią Huxleya postanowiłem sprawdzić co też znajduje się w Mieście Światłości. Po cichu liczyłem nawet na coś o wiele ciekawszego i spójnego niż światowy klasyk.

W miarę lektury, coraz częściej zastanawiałem się o co chodzi z tym plagiatem.

Na siłę można uznać, że początek jest jakby próbą przedstawienia świata pokazanego przez Huxleya, ale z perspektywy ludzi w rezerwatach. Bardzo na siłę. Bo u Smolarskiego świat “dziki” to właśnie otwarty, zaś tytułowe Miasto Światłości jest raczej zamkniętym rezerwatem.

Nuży mnie ta historia coraz bardziej. Styl, historia, opisy. Ale brnę dalej. Szukam śladów Huxleya, owego plagiatu, który doprowadził do jakiejś awantury. Tyle przecież można na ten temat przeczytać w sieci (choć wszystko zdaje się bazować na jednym źródle).

W wydaniu Miasta Światłości z 1988 roku Antoni Smuszkiewicz w posłowiu pisze, że list Smolarskiego został przetłumaczony na angielski i dostarczony do brytyjskiego konsulatu. Sprawa oparła się o PEN Club, ale Huxley w ogóle nie odpowiedział.

Brnę dalej. Z coraz większym trudem. Kolejny dzień z coraz większą niechęcią do niej sięgam. Strona setna, fabuła mnie nie porywa, narracja męczy. Ani śladu Huxleya, albo mnie dotknęła ślepota jakaś.

Sto trzydziesta strona zaczynam już tylko kartkować. Trafiam na moment, dzięki któremu można oskarżyć o plagiat autorkę Roju. Napisanego prawie sto lat później. Oto Wielki Mag ma zdolność kierowania umysłami poddanych. Prawie jak kapłanki pszczół w ulu w powieści Laline Paul. O plagiat można oskarżyć Spilberga i braci Wachowskich (koncepcja wybrańca). No Huxleya też – ludzie w Mieście Światłości korzystają z przyjemności. To wyjątkowo oryginalny i niepowtarzalny pomysł.

Strona 150. Zostało jeszcze osiemdziesiąt. Nie dam rady.

W linkowanej wyżej encyklopediifantastyki.pl znajduje się informacja, że w 1978 roku Małgorzata Kimli napisała pracę magisterską, w której udowadniała tenże plagiat.

Muszę w takim razie uznać się za ślepca (albo idiotę). No chyba, że cały plagiat jest w tych ostatnich 80 stronach. Trudno mi w to uwierzyć. Ale zdaje się, że zupełnie się nie znam.

Zastanawiam się jednak, czy ktokolwiek dostarczył Huxleyowi przetłumaczoną treść, a nie wyłącznie list Smolarskiego. Ewentualnie komuś zlecono przeczytanie i zreferowanie. Może dlatego autor Nowego wspaniałego świata nie ustosunkował się do listu. Bo tu nie ma na co odpowiadać.

[Dodane później: jeśli Aleksander Smolarski zarzucił Huxleyowi plagiat, to sam chyba dość mocno inspirował się Zamiatinem.]

 

Miasto Światłości, M. Smolarski

Miasto Światłości, Mieczysław Smolarski

Wyd.: Wydawnictwo Poznańskie, 1988

12 komentarzy do “Miasto Światłości – gdzie ten plagiat”

  1. jak tak cie meczy czytanie ksiazek ,to moze miasto ubijaj zamiast szukac podobiensw w literaurze na sile by udowodnic sobie, ze polak nie byl prekursorem .

      1. To może dosadniej, nie masz czasu czytać ale czas na bełkotanie w sieci już masz. Osobiście się przyznam że sam również nie doczytałem tego „artykułu”, bo poco. Skoro autor mniej więcej w połowie sam przyznał że nie doczytał, na drugi raz pisz to na samym początku, to ludzie nie będą tracić czasu na przekopywanie się przez sterty śmieci w internecie.

        1. Ale cóż mogę odpowiedzieć. Nie ma obowiązku czytania, co ktoś napisze. Ot po prostu. Ale można wyrazić swoją opinię. Ba mozna się z nią zgodzić lub nie. Tylko tyle, albo aż tyle.

          1. To była ocena, ale nie spodziewałem się że się zarumienisz, wiesz to jak z pytaniem kogoś o drogę jeden powie że wie, drugi że nie, a tacy jak Ty, no właśnie stoisz i czekasz aż sobie „przypomni” i aż tyle to się z takimi czasu marnuje. Ale niech wisi, bo to dobry przykład dla tych którzy zechcą zmarnować czas na inne twoje wypociny. A może tak a może nie a a może prrfffy a kto to wie, nowy typ intelektualistów neomarksistowskich.

  2. „Nowy wspaniały świat” nieco mnie rozczarował, jak na książkę owianą taką legendą, ale czytało się dobrze. W poszukiwaniu plagiatu również sięgnąłem po „Miasto światłości „, i także nie znalazłem nic. No może na upartego coś bym wygrzebal, ale tak samo można pokusić się o podobieństwa w „wehikule czasu”

  3. Rozstrzygając dylemat „ślepiec czy idiota” – jednak to drugie, nie nawet z powodu wyników lit. „śledztwa”, ale sposobu jego prowadzenia.

  4. Przeczytałem „Miasto światłości” oraz „Podróż poślubna pana Hamiltona” i dziwię się ludziom, którzy uznają „Nowy wspaniały świat” za plagiat.
    W przeciwieństwie do autora tego artykułu mi bardziej do gustu przypadło jednak „Miasto światłości” a „Nowy wspaniały świat” po prostu zmęczyłem…

  5. Kolejny polaczek na froncie walki z polskim tupetem, który rości sobie pretensje do wyprodukowania czegokolwiek dobrego i to jeszcze przed innymi. – I jeszcze ten pomysł, żeby Ktoś coś w tym kocmołuszym języku czytał, znał, zapożyczał! Panie, megalomania, panie! – Na szczęście mamy polaczków, którzy szybko takie pomysły okpią. Nie zjadą książki ot tak zwyczajnie, jedynym co ich pchnie do lektury i będzie jej towarzyszyć, to autoagresywne śledztwo nad „głupotą polską”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *