My

Przez tyle lat nie było mi po drodze z antyutopią Jewgienija (Eugeniusza) Zamiatina My. Wiedziałem, że istnieje. Szukałem, zapominałem, przypominała mi się i znów wylatywała mi z głowy. Ponownie przypomniałem sobie przy okazji powrotu po latach do Nowego wspaniałego świata, a definitywnie wciągnąłem na listę po rozmowie z Joanną Ławicką.

Zaraz po tej rozmowie zrobiłem do niej podejście, ale męczyła mnie narracja, więc odłożyłem. I dopiero teraz nastąpił odpowiedni czas.

Pierwsze najważniejsze wrażenie, którego nie mogłem się pozbyć – jeśli Aleksander Smolarski, twórca Miasta światłości zarzucił Huxleyowi plagiat, to sam chyba dość mocno inspirował się Zamiatinem. Zamknięty odizolowany świat nowej futurystyczno-syntetycznej cywilizacji, kontra stary świat dzikich, gdzieś za murami. I oczywiście bohater, który próbuje zmienić dotychczasowy porządek. U Smolarskiego bohater jest z zewnątrz, w przypadku Zamiatina z wewnątrz tego świata.

My powstała w 1920 roku, Miasto światłości cztery lata później. Różnica bardzo istotna utopia Zamiatina jest uniwersalna dzieje się gdzieś na Ziemi, Smolarski bohatera umieścił na ziemiach polskich. Jakoś nie mogłem się pozbyć z głowy wrażenia pewnej prowincjonalności naszego autora.

A reszta, no cóż jest tam wszystko co zwykle kojarzymy z klasycznymi antyutopiami. Wszyscy są równi, jednakowi, dąży się do wyeliminowania emocji, wyobraźni i refleksji. Dzięki temu ludzie nie mają wątpliwości, frustracji i problemów. Seks jest zunifikowany, nie ma miłości, zaś każdy może sobie wybrać dowolnego innego partnera, wypełniając odpowiedni zapis. Nad całością czuwa Państwo Jedyne z władcą Dobroczyńcą, który wybierany jest w powszechnych wyborach, ale oczywiście każdy rozumie, że opozycja nie ma sensu. Nad tymi co mają wątpliwości czuwa aparat bezpieczeństwa (Urząd Opieki), który eliminuje wątpiących, ku zgodzie i zadowoleniu reszty obywateli. Główny bohater jest konstruktorem Integralu – statku kosmicznego, który ma zdobyć inne planety. Poznajemy go, gdy przechodzi kryzys wątpliwości. Zakochuje się biedaczyna po prostu.

I tu dochodzimy do najsłabszej strony świata stworzonego przez Zamiatina. Niemal każdy ze sportretowanych bohaterów, w jakiś sposób kocha, przy czym główny bohater zwraca uwagę przedstawiając nam swój świat, że to kobiety są dziwne, niespójne z obowiązującymi zasadami, emocjonalne. Przy czym uznaje to za pewną normę. Czyli nie jest tak, że emocje zostały wyeliminowane. W rezultacie mamy czworokąt – trzy kobiety, jeden facet, który w jednej się zadurza (rewolucjonistce), w innej się odkochuje, choć nie do końca, a jeszcze inna zakochuje się w nim.

Nie porwała mnie ta książka, choć nie męczyła tak bardzo jak Miasto Światłości, które ostatecznie porzuciłem, przed dobrnięciem do końca. W tym wypadku było intrygujące to, jak potoczy się akcja i w jaki sposób całość się zakończy.

My, E. Zamiatin

My, Eugeniusz Zamiatin

Wyd.: Alfa, 1989

Tłum.: Adam Pomorski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *