Płakaliśmy bez łez

Nawet gdyby wszystkie drzewa świata przerobiono na pióra do pisania, wszystkie morza i rzeki na atrament, to i tak człowiek nie byłby w stanie spisać i udokumentować tego wszystkiego, co wydarzyło się podczas Zagłady.  Jaakov Silberberg

Wyobraźmy sobie dziesiątki sytuacji w codziennym życiu – przełożony, który przekracza w różny sposób granice i nie potrafimy się otwarcie przeciw temu zbuntować. Nieuczciwy kontrahent, który po raz kolejny wymiguje się od płatności, a my zagryzamy zęby i nic z tym nie robimy, kolega pozwalający sobie na chamskie żarty, zbyt dociekliwa koleżanka z pracy, wypytująca o różne prywatne sprawy. W wielu tego typu sytuacjach często jesteśmy jak sparaliżowani i nie potrafimy wyrwać się z takiej sytuacji, trwając w niej miesiącami, a nawet latami. Idźmy dalej i wyobraźmy sobie te wszystkie maltretowane żony w przemocowych rodzinach. W większości z tych sytuacji osoby będące ofiarami mają do czynienia z innymi ludźmi, którym mogłyby opowiedzieć o swoich doświadczeniach, działają odpowiednie instytucje pomocowe, gdzie można zgłosić przemoc, mobbing, molestowanie. A jednak tego nie robią. Alice Sebold opisująca gwałt w książce Szczęściara napisała, że zadawano jej pytanie, dlaczego się nie broniła. To pytanie – dlaczego się nie zbuntowaliście, dlaczego się nie broniliście pada w stosunku do ofiar obozów koncentracyjnych, w tym również do tych, których “praca” wiąże się wciąż z ogromnymi kontrowersjami – członkami Sonderkommando. Każdy kto zadaje takie pytanie, powinien koniecznie sięgnąć po książkę Gideona Greifa “…płakaliśmy bez łez”. Relacje byłych więźniów żydowskiego Sonderommando z Auschwitz.

Sonderkommanda byly oddziałami do “zadań specjalnych”. Owe specjalne zadania to praca przy eksterminacji więźniów obozów zagłady – obsługa pieców krematoryjnych, dołów, w których palono zwłoki i zacierano wszelkie ślady, czyszczenie śladów po zagazowywaniu, obcinanie włosów, wyrywanie zębów już po spaleniu i przygotowywanie nowo przybyłych ludzi do obozu na śmierć, bez prawa mówienia o tym, że to już koniec ich życia.

Czy miał Pan czasem ochotę powiedzieć ludziom, że stanie się z nimi coś strasznego?

Nie, nie miałem tyle odwagi. Dlaczego miałbym ich przed śmiercią jeszcze straszyć i denerwować?! Nie mieli się przecież bronić. Niczego nie mieli. Były tam niemowlęta, jedno-, dwu-, trzymiesięczne, kobiety, starsi mężczyźni. Czy oni mogli się bronić.

[…] Nie patrzyłem im w oczy. Zawsze starałem się nie patrzeć im w oczy, żeby niczego nie zauważyli. […] To co im się opowiadało, to były same kłamstwa. Wszystko, co mówiliśmy, było kłamstwem. Mówiliśmy, że idą pod “prysznic”, że dostaną potem nowe ubrania i jedzenie. Ale to wszystko było kłamstwem.

Do oddziałów wybierani byli najsilniejsi mężczyźni. To był jedyny klucz. Pracowało w ten sposób setki osób, które najczęściej po jakimś czasie były mordowane, żeby nie było dowodów niemieckich zbrodni. Niektórzy z nich nie mając nadziei na ucieczkę, czy uwolnienie spisywali to co mogli i zakopywali w nadziei na to, że ktoś kiedyś odkryje to świadectwo. Nieliczni popełniali samobójstwa, ale wola życia wśród pozostałych była ogromna. Zatrudnieni w Sonderkommando wiedzieli, że szansa na przeżycie jest znikoma, a mimo tego nie potrafili się buntować. Proces organizacji utrudniała również częsta wymiana więźniów. Najsłynniejszy bunt w październiku 1944 był przygotowany przez wiele miesięcy i okazał się porażką. Problemem był między innymi brak współpracy z innymi więźniami obozu. “Zwykli” więźniowie z ruchu oporu, czekali na lepszą sytuację na froncie. Członkowie Sonderkommando, wiedzieli, że Niemcy będą pozbywać się przede wszystkim ich, jako świadków. Nie mieli nic do stracenia.

Książka Greifa to z jednej strony zapis rozmów z ludźmi, którym udało się przeżyć, z drugiej dokładna analiza zjawiska jakim były te oddziały.

W ostatnich miesiącach wiele osób przywołuje opinie Hannah Arendt o członkach Sonderkommando – jako zaangażowanych w eksterminacje własnych braci Żydów, podstępnych, wyzutych z człowieczeństwa. Oczywiście wszystko w celu udowodnia “niższości” narodu żydowskiego. Greif wyjaśnia dość dokładnie błąd jaki popełniła Arendt opierając swoje moralne oceny wyłącznie na podstawie relacji komendanta Aschwitz Rudolfa Hoessa, przyjęła więc perspektywę oprawcy.

Jeden z rozmówców Greifa pisze, że karą za niewykonanie rozkazów nie była wyłącznie śmierć – ta czekała na każdym kroku – było przede wszystkim cierpienie. Więźniowie bali się pobicia, spalenia żywcem i zakatowania w okrutny sposób. A przede wszystkim wciąż mieli nikłą nadzieję. W tej niewyobrażalnej sytuacji znaleźli się więźniowie, którzy pomagali (w miarę warunków) innym, jak i ci, którzy zachowywali się wyjątkowo okrutnie. Tacy, którzy okradali zwłoki, i tacy, którzy nie byli w stanie. Reszta, wykonywała rozkazy zapominając o moralności, a przede wszystkim własnym człowieczeństwie.

W całości tej pracy najbardziej niesamowity jest fakt, w jaki sposób Niemcy perfekcyjnie opracowali cały psychologiczny plan oszukiwania, zastraszania i zniewolenia ludzi. Od momentu przyjazdu, gdzie wszystko odbywało się tak szybko, żeby szok na widok tysięcy zamordowanych nie doprowadził do buntu, zamieszek, poprzez lepsze traktowania – członkowie Sonderkommando mieli lepsze jedzenie, ubranie, warunki mieszkaniowe, poprzez całkowitą izolację od reszty obozu, aż do samego końca, czyli częstych wymian ludzi pomagających w eksterminacji, tak żeby nie został żaden świadek.

Nie wierzyłem, że może się dziać coś takiego. Spotkałem wtedy kolegę […] powiedziałem: “Sluchaj, Szlomo […] jutro już mnie tu nie będzie, już nie będę żył… rano idę “na druty”. Nie będę tu pracował…” […] Powiedział do mnie: “Słuchaj, pierwsza noc jest rzeczywiście ciężka, ale przyzwyczaisz się”. Ja na to: ”Jak można się przyzwyczaić do czegoś takiego? Spójrz, ja już nie jestem człowiekiem. Poza tym słyszałem, że w Sonderkommando długo się nie pożyje.” Wziął mnie do swojej sztuby – był przecież kapo – i dał mi coś mocniejszego do picia. Bimber, alkohol, po jednym, potem na drugą nogę i powiedział: “Kiedy tu przyszedłem, to mówiłem tak samo jak ty, ale przyzwyczaiłem się i wciąż tu jestem. Wierzę, że też będziesz jednym z tych, którzy się przyzwyczają i będą pracować”. Po wódce spałem całą noc. Kiedy się obudziłem, zacząłem myśleć całkiem inaczej: “Muszę zrobić wszystko, żeby żyć, by móc potem opowiedzieć ludziom co tutaj przeżyłem”.

Praca Greifa pokazuje również, że nie istnieje żadna moralność “narodowa”, tak jakby chcieli niektórzy. Byli ludzie dobrzy, źli oraz tacy, którzy bali się o siebie i własne rodziny. Obok Polaków, przechowujących Żydów byli tacy, którzy na nich donosili. Podobnie było z Grekami, Ukraińcami, Holendrami. Identycznie było wśród tych, których napotykali uciekający więźniowie. Doskonale ilustruje to zakończenie  dwóch następujących po sobie rozmów.

"...płakaliśmy bez łez...", G. Greif

“…płakaliśmy bez łez…” Relacje byłych więźniów żydowskiego Sonderkommando z Auschwitz, Gideon Greif

Wyd.: Żydowski Instytut Historyczny; Państwowe Muzeum Aschwitz-Birkenau, 2010

Tłum.: Jan Kapłon

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *