Pamiętnik umysłowego

Jakże to trafna satyra na neoliberalne korporacje, w których panem jest wiecznie niezadowolony szef, mogący w dowolnym momencie wyciągnąć argument “na twoje miejsce mam takich pięciu”. Zastraszeni pracownicy, próbują przetrwać podlizując się, łamiąc, bo chcą przede wszystkim zarobić na godne życie, tak dalekie od tego, którym się udało. Argumenty neoliberałów “zmień pracę”są skandalicznie nietrafne, bo przecież może być jeszcze gorzej, bo wszędzie dookoła elity kapitalistycznych wyzyskiwaczy czyhają na tanią siłę roboczą.

Zobaczmy zresztą sami otwierającą zbiór historyjkę

1

Pewnego dnia zauważyłem, że potrafię chodzić po ścianie. Tak jak na przykład mucha. Wszedłem na ścianę i nic. Nie spadam. Pospacerowałem kawałek – nie spadam. Spróbowałem po suficie – w porządku. Żadnych sensacji. Idę jak po chodniku.

2

Szef patrzy na mnie źle. Dzisiaj mruknął:

– Niech pan poprawi zasłonę, zacina się.

Wszedłem na ścianę, poprawiłem.

– Też mi coś. Ekstrawagancje – spojrzał na mnie nieprzyjemnie. – Niech pan trochę popracuje nad sobą. Nikomu to jeszcze nie zaszkodziło.

Kazał mi przeczytać „Zwierzęta domowe świata antycznego”.

3

Przeczytałem „Zwierzęta domowe świata antycznego” w tramwaju. Zauważyłem, że tysiąc trzysta osiemdziesiąt stron tekstu zajęło mi nie więcej niż trzydzieści pięć minut.

Szef kazał streścić, a później pytał na wyrywki, otwierając książkę w różnych miejscach. Cytowałem. Nie pomyliłem się ani razu.

Szef nie jest zadowolony. Uważa, że jestem lekkoduchem.

4

Dzisiaj przyszedłem nieco wcześniej. Szef już był. Wręczył i ołówek i kartkę:

– Niech pan pisze: 132985,54 podniesione do potęgi 825 i podzielone przez 286 do potęgi 629. Obliczyć z tego logarytm i podnieść go do potęgi 10685.

Obliczyłem w ciągu dwudziestu sekund. Szef posłał do sprawdzenia do ośrodka maszyn cyfrowych.

5

Wyniki zgadzają się. Szef uważa, że jestem drobiazgowy. To podobno przeszkadza.

Wyprowadził mnie na podwórze, wsadził w rękę miedziany pręt.

– Niech pan szuka – nakazał.

– Ale czego?

– Niech pan szuka wody.

Na klombie pod agawą znalazłem źródło artezyjskie, pod płotem dwa źródła gorącej solanki, a przy bramie złoża ropy naftowej.

Szef wzruszył ramionami.

6

– Człowiek powinien się uczyć od przyrody, przyroda jest najmądrzejsza – powiedział szef.

– Taki na przykład remiz. Mały ptaszek, a gniazdko jakie potrafi przemyślne zbudować. Wiszące.

Pogrzebał w biurku i wyjął kilka wiązek słomy, trochę siana, sznurek i piórka.

– Niech pan plecie – i położył wszystko przede mną.

W ciągu godziny uplotłem dwanaście gniazdek remiza, osiem sikorki bogatki i pięć pliszki.

Szef uważa, że jestem nieco prymitywny.

Prawda, że trafna metafora pracy z szefem „Januszem”, ciągle niezadowolonym, szukającym pretekstu do krytyki. Oczywiście po to, by nie wypłacić żadnej premii. Piszący to musiał mieć wyjątkowe zdolności profetyczne, że tak trafnie opisał neoliberalne stosunki pracy. Pamiętnik umysłowego ukazał się w 1981 roku w samym epicentrum neoliberalnie socjalistycznej gospodarki. Autorem jest Jarosław Warzecha, niegdyś dramaturg i dziennikarz, dziś znany bardziej ze współpracy z Jarosławem Gowinem (kandydował z Polski Razem do Europarlamentu).

Mam nadzieję, że czytelnicy rozszyfrowali moją żartobliwą narrację o neoliberalizmie. Niestety coraz częściej napotykam na tego chochoła w tekstach publicystycznych. Do tego stopnia, że gdy dochodzę do określenia, że coś tam jest neoliberalne, czyli w słowach piszącego kategorycznie negatywne przestaję czytać lub traktuję tekst rozrywkowo. Neoliberalnego chochoła stworzono sobie po to, by nim wymachiwać, jeśli w krytyce nie ma się mądrzejszych argumentów. Dobrym przykładem jest artykuł Krzysztofa Pacewicza, w którym w karkołomny sposób połączył autorytaryzm z neoliberalizmem, stwierdzając wprost “pojęcie „neoliberalizmu” jest za to bardzo wieloznaczne”. W zasadzie można odczytać to jednoznacznie jeśli ktoś używa tej kalki, to krótko mówiąc chce zdyskredytować przeciwnika (lub “coś”) bez sięgania do merytorycznych argumentów.

Swoją drogą chyba faktycznie Jarosław Warzecha w 1981 roku musiał czuć ten neoliberalizm w kościach, w końcu Gowin w pojęciu K. Pacewicza jest neoliberałem.

Wszyscy szafujący tym pojęciem, zwykle w krytyce kapitalizmu (oczywiście neoliberalnego, którego Polska ma być wzorcem) zapominają o zwykłym człowieku. Że to człowiek może być udręką dla drugiego człowieka. Przełożony, urzędnik, kierownik, kontrahent. System gospodarczy i polityczny nie ma tu większego znaczenia. W miniaturkach Warzechy widać to świetnie. Gdyby zamienić referentów i kierowników, na accountów, supervisorów, specjalistów mielibyśmy ilustrację Polski współczesnej. Kapitalistycznej.

Jestem przekonany, że gdyby wybrać kilka czy kilkanaście satyr z tej niewielkiej książeczki i dać obecnym pracownikom mniejszych i większych firm, odnaleźliby niemal dokładnie te same problemy.

O zbójniku, który się u nas pojawił to przypowieść o tym, gdy w firmie pojawia się “ktoś z plecami”, może nawet z układu politycznego.

O tym, na co się zanosi. Opis niezwykle istotnych reorganizacji w firmie

Od pewnego czasu chodzą słuchy, że zanosi się u nas na zmiany. Kierownik F. powiedział, że zmiany mają być na lepsze.

– Nic nowego – powiedział kolega Marian – do zmian się przyzwyczaiłem, a że na lepsze, to wiadomo. Siedzimy więc i czekamy.

2

Siedzimy tak sobie z kolegą Marianem i siedzimy, woda z parapetu kapie, pelargonia na parapecie rośnie, pluskwy siedzą cicho przyczajone za listwą od obrazu – ot, życie.

– Zmienić, to zmienimy – mówi kierownik F. – tylko chciałbym i waszego zdania posłuchać. Bo przecież sprawa jest. Co innego, jakby nie było.

– Wydaje się, że warto by w samej naturze naszej działalności pewnych reorganizacji dokonać – mówię.

– A ja myślę, że nad strukturą warto się zastanowić – mówi kolega Marian.

– Tak, tak – powiedział kierownik F., ale czuło się zadowolenie w tych jego słowach.

3

– Jestem z was zadowolony – powiedział kierownik F. następnego dnia. – Natura naturą, struktura strukturą, ale widać, że problem was obchodzi i obojętnie nad nim nie przechodzicie.

– A gdzie tam byśmy śmieli – powiedział jak zwykle kolega Marian. – Znałem pewnego Henia – ciągnął dalej – któremu wszystkie zmiany na lepsze wychodziły. Raz spał od okna, raz od ściany i podobno zawsze było lepiej.

– Jest w tym pewna koncepcja ogólna, którą być może warto odnieść do sytuacji konkretnych – powiedział kierownik F.

4

Od rana jesteśmy po reorganizacji. Ja przeniosłem się z lewej, a kolega Marian z prawej strony drzwi. Kierownik F. został w środku.

Często koncepcje ogólne, zastosowane w szczegółowych przypadkach przynoszą nadzwyczajne rezultaty.

Satyra – dział kreatywny pracuje nad tekstem

Droga do kariery. Jakie cechy należy mieć, żeby robić karierę

Gdy przełożony spotykał na przykład Chamusiaka z wypchaną teczką i mówił (nie bez racji): „Znowu coś ukradłeś, stara Świnio”, Chamusiak nie obrażał się. Nie był drażliwy.

W naszym niewielkim kraju, oblanym ze wszystkich stron niebezpiecznym morzem, człowiek nie powinien być drażliwy!!!

Jeden z moich ulubionych Hastermanek. Ach gdyby tak tytułowego Hastermanka zamienić na neoliberalizm…

Zbliżaliśmy się powoli do środka wsi. Zwróciłem uwagę na wielką tablicę przybitą na stodole: „Klika Hastermanka nic nam nie zrobi. Mamy swojego sojusznika!”

Ostro idzie – pomyślałem o Hastermanku i wtedy weszliśmy w gromadę bab i dzieciaków. Niosły kawałki dykty, na których było wypisane kulfonami czerwoną farbą: „Kobiety i dzieci zawsze przeciw Hastermankowi. Niech żyją!!!”

Pochód przemaszerował wreszcie obok nas. Usiedliśmy z przewodnikiem na małej ławeczce pod rozłożystą lipą.

– Biednie tu u was. Nawet bardzo biednie – powiedziałem ostrożnie.

– Co nie ma być biednie – podchwycił przewodnik – kiej robić kiedy nie ma.

– Dlaczego niby? – ciągnąłem.

– Przez Hastermanka. Walczyć z nim trzeba i czuwać – powiedział smutno.

– A kto to taki? – spytałem rzucając na szalę dobre obyczaje podróżnika.

– Nie znacie? – zdziwił się przewodnik. – Hastermanek to, wiecie, bardzo bogaty i zły gospodarz. Och, straszny – wzdrygnął się cały.

– Widzieliście go kiedy?

– Eeee, co to, to nie. Jeszcze u nas nie był nigdy – obruszył się.

– A gdzie on mieszka?

– A gdziesik tamoj – pokazał niepewnie w stronę słońca.

– A dlaczego właściwie z nim walczycie? – pytałem dalej.

– Kto to wie – zamyślił się mój przewodnik.

Zbiorek Warzechy nie jest może wybitny, ale stanowić może naprawdę niezłą kontrę dla dzisiejszych apologetów socjalizmu utyskujących na kapita.., przepraszam na neoliberalny kapitalizm. Na Allegro więcej kosztuje przesyłka niż sama książeczka.

Pamiętnik umysłowego, J. Warzecha

Pamiętnik umysłowego, Jarosław Warzecha

Wyd.: Wydawnictwo Łódzkie, 1981

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *