Taleb po trzykroć

Na zdjęciu poniżej przedstawiam wygląd mojego egzemplarza książki Nicholasa Taleba. Zwiedzeni przez losowość ukazała się niedawno nakładem wyd. Kurhaus Publishing. Jest to już powtórne wydanie tej książki po polsku. 10 lat temu ukazała się pod tytułem Ślepy traf (wyd. GWP i na fotce jest właśnie ta wersja książki).

Zagięte rogi
Wiele osób nie akceptuje zaginania rogów, robienia notatek w książkach i w jakikolwiek aktywny sposób ich używania. Dla mnie jest to wyraz szacunku do lektury. Zaznaczam w ten sposób istotne cytaty, inspirujące przemyślenia, rzeczy do zastanowienia, tytuły i autorów wspomnianych. Dziesięć lat temu podczas lektury pierwszej książki Taleba, czyli właśnie Zwiedzeni przez losowość byłem pod ogromnym wrażeniem. To wrażenie potęgowane było dodatkowo przez przekonanie, że część przemyśleń autora, jest bardzo zbieżna z moim podejściem, moimi ideami. Oczywiście zachowując umiar i dystans związany z niewątpliwą erudycją i przenikliwością Taleba, miałem świadomość mojej małości, ale jednak pewne ukłucie zazdrości pozostało. Że nie są to oryginalnie moje własne koncepcje.

Bardzo długo podchodziłem do lektury Antykruchości. Leżała sobie cierpliwie kilka miesięcy, czekając na swoją kolei. Na swój moment. Podobnie było z Czarnym łabędziem. Antykruchość porzuciłem zirytowany w połowie. Będąc pod (umiarkowanym) wrażeniem samego konceptu kruchości i antykruchości wyjaśnionego na początku książki. W gruncie rzeczy nie jest czymś zaskakująco nowym. Raczej rozwinięcie teorii systemów. W miarę jednak, jak Taleb zaperza się w swoim egocentryzmie i obrażeniu na cały otaczający świat, ogarniała mnie irytacja i zmęczenie. Pewna anty-systemowość i prowokacja dodawała uroku pierwszej książce. Musiało się to podobać dawnemu długowłosemu buntownikowi, który długi czas unikał garniturów i pozwalał sobie na drobne prowokacje. To w dwóch kolejnych zaczęła być w nadmiarze. Zaczyna to przypominać podstarzałych hipisów, którzy mimo tego, że już nie bardzo mają ku temu warunki, próbują utrzymywać wciąż długie resztki włosów. Nie to jednak było najgorsze. Najgorsze, że facet który obrzuca błotem wszystkich dookoła, za to że nie rozumieją statystyki, świata, logiki i właściwie niczego nie rozumieją poprawnie, sam stosuje te same chwyty, na które się tak potwornie obrusza. Nie podaje źródeł, tylko stwierdza „oczywiste jest”; „jestem pragmatykiem, więc musicie mi uwierzyć, bo to sprawdziłem”. Naciąga tezy, które stawia, w tak banalny sposób, że zaczyna to być zabawne.

W przypadku Antykruchości robione przeze mnie zaznaczenia dość szybko zaczęły dotyczyć właśnie tych irytująco naciąganych tez, nie zaś rzeczy wartych uwagi. Choć na bieżąco na blogach bossa.pl staram się prezentować opinie dotyczące książek poświęconych rynkowi, w przypadku Antykruchości uznałem, że tego nie zrobię. Nie mam jak zachęcić do niej. Jest zniechęcająca manierą autora. Przy okazji jednego z wpisów (http://blogi.bossa.pl/2015/11/09/planowanie-to-czysta-spekulacja/) pojawiła się okazja w komentarzach, gdzie wyraziłem krótko swoją opinię.

Po tej przygodzie, moja ochota na Czarnego łabędzia raczej się zmniejszyła. Jednak w ubiegłym tygodniu postanowiłem ją rozpocząć. Chronologicznie Czarny łabędź był oryginalnie opublikowane pomiędzy oboma pozostałymi. Była więc szansa, że będzie zbliżony choć trochę do Zwiedzonych przez losowość. Jakże się myliłem.

Jeśli ktoś zna prace związane z psychologią podejmowania decyzji, błędów poznawczych, koncepcji Josepha LeDoux, Daniela Kahnemana, Amosa Tversky’ego to do pewnego momentu zasadnicza część rzeczy nie będzie dla niego nowością. To mniej lub bardziej anegdotyczne przypomnienie pułapek naszego umysłu, które sprawiają, że idea promowana przez Taleba (nasz świat jest znacznie bardziej podatny na ekstremalne wydarzenia, niż nam się wydaje) ma pewne uzasadnienie w nauce. Ale… No właśnie, gdyby nie to „ale”…

„Zauważcie, że dwoje ludzi może wyciągnąć sprzeczne wnioski z tych samych danych. Czy to znaczy, że istnieją całe rodziny potencjalnych interpretacji, z których każda jest uzasadniona i równie dobra? Z całą pewnością nie.”

Tak – z całą pewnością? Nie mam przekonania. Wnioski i interpretacje mogą być przeróżne. I kilka możliwych rozwiązań może być prawdziwych. W pewnych sytuacjach.

Taleb dość uznaniowo wymienia zawody skalowalne i nieskalowalny, którymi rządzą dwa rodzaje przypadkowości. Tych pierwszych wymienia mniej, żeby udowodnić swoją tezę, choć śmiało możemy razem z nim wymienić jeszcze ze dwie strony. Stwierdza autorytarnie, że w życiu dentysty nie zdarzy się nigdy nic zaskakującego, co pozwoli zwiększyć drastycznie jego dochody. Na drugim końcu skali stawia np. pisarzy, traderów czy piłkarzy. Gdzie od czasu do czasu zdarza się coś, co sprawia, że pojawia się coś co wynosi taką osobę na piedestał (również finansowy). Naciągane. Bo o ile, wyraźnie pisze, że na tysiące przeciętnych pisarzy i dentystów tylko nieliczni zgarną największą pulę, o tyle autorytarnie zapowiada, że nic się nigdy nie zdarzy dentyście.

A jednak zapytałbym o dentystę, który nagle zaczyna obsługiwać celebrytów, a oni polecają mu siebie nawzajem. Jego status majątkowy rośnie istotnie. Bardzo istotnie. No może nie zaczyna zarabiać 99 procent tego, co wszyscy dentyści, ale to już szczegół. To samo będzie z księgowym, który nagle zaczyna pracować dla Enronu.

„zewsząd słyszymy o cudownym mechanizmie dostosowania ewolucyjnego. Ludzie święcie w niego wierzą. Im mniej zdają sobie sprawę z przypadkowości generującej Czarne Łabędzie, tym mocniej są przekonani o nieomylności ewolucji.[…] Ewolucja to seria przypadków, z których część kończy się sukcesem, a wiele porażką.”

Jaka cudowna manipulacja. Tak, schemat ewolucyjny to PRZYPADKOWE mutacje. Z których część jest zdolna przetrwać, bo akurat pasuje do okoliczności. Możemy to nazwać szczęściem, przypadkiem lub doborem naturalnym. Podobnie jak rzucając co jakiś czas „szóstkę” kostką jestem w stanie opuścić pole startowe w grze w Chińczyka. Dzięki przypadkowemu wyrzuceniu szóstki, mój pionek ma szansę dalej się przesuwać na planszy (rozwijać ewolucyjnie). I nikt temu nie zaprzecza. Sięgam do pierwszej z brzegu książki dotyczącej tych zagadnień, którą mam najbliżej na półce – Załamanie chaosu, Jacka Cohena i Iana Stewarta i proszę. Cały rozdział wyjaśniający dlaczego ewolucją i doborem naturalnym rządzi przypadek. Sięgnę po Dzieje życia na ziemi, Stephena Jaya Goulda:

„Ewolucja przypomina zbiór improwizacji i przypadkowych zdarzeń podlegających stałym korektom i zmianom kursu. […] zmiany ewolucyjne są odbiciem całej lawiny 'pomyłek’.”

Tak to właśnie wygląda. Taleb stawia tezy, które czasem są mocno naciągnięte, żeby udowodnić, jak niemal wszyscy nie rozumieją i nie doceniają roli przypadku.

Przy pewnych wywodach podaje źródła. Przy innych zupełnie nie. Kwitując to stwierdzeniami, że to oczywiste, że każdy wie (chyba, że jest pracownikiem banku lub Francuzem – tego typu uszczypliwości są zabawne; do czasu i w umiarze) itp.

Taleb ma opinię trudnego faceta. Jeśli chodzi o tych, których obraża bezpośrednio – trudno się dziwić takiej opinii. Ale, to nie tylko tu jest problem. Ekscentryczność nie jest problemem. Prowokacja również. Jeśli jednak chce się przedstawić własne idee, występowanie jako jedyny sprawiedliwy, którego nikt nie rozumie jest dość ryzykowne. Na takim schemacie bazują choćby twórcy różnego rodzaju magicznych rozwiązań finansowych (w tym piramid). Przekonują swoich klientów, że są nierozumiani przez mainstream; że idea jest tak wyrafinowana, że tylko nieliczni są w stanie ją pojąć. Różnica jest taka, że ci są ujmująco mili i dobrze opakowani.

Zwiedzeni przez losowość, N. Taleb
Zwiedzeni przez losowość, N. Taleb

wyd. Kurhaus Publishing, 2016

Tłum.: Michał Lipa

Antykruchość, N. Taleb

Antykruchość. O rzeczach, którym służą wstrząsy, N. Taleb

wyd. Kurhaus Publishing, 2013

Tłum. Olga Siara

Czarny łabędź, N. Taleb

Czarny łabędź, N. Taleb

wyd. Kurhaus Publishing,2014

Tłum. Olga Siara

(wszystkie dostępne jako epub/mobi)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *