Archiwa tagu: Stephen King

Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika

To moja druga książka Stephena Kinga! Ponieważ literatura tego rodzaju raczej mnie nie interesuje, z premedytacją omijałem latami utwory króla horrorów. Kilka lat temu sięgnąłem po Lśnienie, które mnie jednak rozczarowało. Wciąż jednak mam plan, żeby podejść jeszcze raz. Na razie udało mi się to dzięki nietypowej pozycji jaką jest Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika. W tym wypadku miałem ogromną przyjemność. Czytaj dalej Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika

Co czyta … Marcin Przasnyski

Marcin Przasnyski – inwestor i przedsiębiorca branży cyfrowej, dawniej redaktor i wydawca prasy komputerowej

Dzieciństwo i młodzieńcze lata

Karol May, Alfred Szklarski, Juliusz Verne

Skarb w Srebrnym Jeziorze, K. May  Czytanie książek zapisuje białe kartki duszy nieścieralnym atramentem. Przesadzałem z tym w dzieciństwie, zastępując kontakty z rówieśnikami wielogodzinnymi przygodami na kartach typowych młodzieżowych powieści podróżniczych i awanturniczych. Było łatwiej i ciekawiej niż na trzepaku.

Tomek na Czarnym Lądzie, A. SzklarskiWspaniałe emocje, przeżycia, wzruszenia i wirtualne kumplowanie się z Tomkiem Wilmowskim czy Old Shatterhandem doprowadziły mnie do słusznego wniosku, że świat zewnętrzny nie ma wiele do zaoferowania. A stąd był już tylko krok do wdrukowania sobie permanentnej introwersji, z którą do dzisiaj czuję się wyśmienicie.

Najważniejsze tytuły:

20 000 mil podmorskiej żeglugi, J. VerneKarol May, Skarb w Srebrnym Jeziorze

Alfred Szklarski, Tomek na Czarnym Lądzie

Juliusz Verne, 20 000 mil podmorskiej żeglugi

Inni autorzy

Stephen King, John Grisham, Tom Clancy

Bezsenność, S. KingCiąg dalszy absencji od rzeczywistości znalazłem bardzo szybko, odkrywając literaturę, która mimo że poważniejsza, była lekkostrawna i pożywna. W podanych w ten sposób tematach szpiegowskich, prawniczych czy lekko metafizycznych odnalazłem melodię, przy której odpoczywam już kilkadziesiąt lat.

Raport pelikana, J. GrishamWymienieni autorzy akurat wybitnie przypadli mi do gustu, gdyż łączą zgrabną formę z lekką treścią, trzymają poziom swoich dzieł i produkują się regularnie. A co dla mnie ważne – bo nie jestem starannym czytelnikiem – ich książki wybaczają pośpiech i błądzenie myślami. Nie wystawiają też rachunków emocjonalnych, po skończeniu lektury problemy grzecznie chowają się w pudełku okładek, gdzie czekają na kolejny raz.Stan zagrożenia, T. Clancy

Najważniejsze tytuły:

Stephen King, Bezsenność

John Grisham, Raport pelikana

Tom Clancy, Stan zagrożenia

Rynek i ryzyko

Peter L. Bernstein, Przeciw bogom. Niezwykłe dzieje ryzyka

Przeciw bogom, P. BernsteinNie umiem uczyć się z książek, dlatego wiele tematów życiowych musiałem przerobić na własnych błędach. Być może poniósłbym na przykład mniejsze straty na inwestycjach finansowych, gdyby wcześniej wpadły w moje ręce „Niezwykłe dzieje ryzyka”. Pasjonująco napisany zbiór opowieści o kupcach, awanturnikach, wróżbitach, znanych i nieznanych ludziach na przestrzeni dziejów, niepostrzeżenie przeprowadził mnie z dawnych czasów i lekkich klimatów przygodowych w rejon poważnej wiedzy o ryzyku na współczesnych rynkach finansowych. Zamiast ulotnej abstrakcji ujrzałem namacalne, usystematyzowane zjawisko na konkretnych przykładach. Zawodowo bardzo pomogło.

Odpowiedzi na trudne pytania

Philip Zimbardo, John Boyd, Paradoks czasu

Mniej znana, a bardziej krytykowana niż wspominany przez Andrzeja Blikle Efekt Lucyfera profesora Zimbardo. PraParadoks czasu, P. Zimbardo, J. Boydwdopodobnie zbyt dziennikarska, za lekka, wręcz banalna dla naukowców – a więc idealna dla mnie. Sięgając nie wiedziałem co znajdę, a odkryłem szczere złoto: odpowiedzi na życiowe pytania, które dręczyły mnie od lat. Dlaczego wielu ludzi zachowuje się dziwnie, robi błędy, marnuje okazje, czas i pieniądze – przynajmniej z mojego punktu widzenia. Jak się okazało, odpowiadają za to różnice w postrzeganiu czasu. (Dla hasła Time Perspective nie istnieje celny polski odpowiednik, a tłumaczenie tytułu jako „Paradoks czasu” gubi sporo znaczenia.) Niemniej, każdy robi to, co uważa za słuszne i wartościowe, ma w tym rację, ale różnimy się zasadniczo. Oświecenie. Trochę za rozwlekła, można przerwać w połowie.

Emocje

Randy Pausch, Ostatni wykład

Właśnie skończyłem czytać Ostatni wykład, po który sięgnąłem znając z internetu nagranie, od którego wszystko się zaczęło. Jeśli nie znasz, spróbuj:

Fascynujące wspomnienie umierającego w młodym wieku naukowca, o samym sobie. Trochę pożegnanie, trochę pamiątka, ale przede wszystkim szczery i inspirujący przekaz z drugim dnem. Nie codziennie płacze się przy YouTube. Ostatni wykład, R. PauschKsiążka troszkę pogłębia opowiedzianą historię i pozwala spojrzeć na nią we własnym tempie. Bardzo komunikatywna, miałem wrażenie, iż wtyczką wpiąłem się do mózgu autora. Informacje, odczucia i postawy znów mocno inspirowały do mniej banalnego życia.

 

Zapach miasta po burzy

Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego bez większego problemu jestem w stanie przeczytać ponownie Wilka stepowego mimo tego, że jestem bardzo daleki od zachwytu, a nie jestem w stanie ukończyć na przykład Lśnienia. Prawdopodobnie chodzi o pewien sposób budowania opowieści. Nie chodzi też o język, bo ten u Hessego bywa nadmiernie egzaltowany. Chyba raczej o brak niedopowiedzeń, podanie wszystkiego na tacy. Krok po kroku, tak jakby miał to być przyszły scenariusz filmowy. Niewiele miejsca zostaje na własną wyobraźnię. Czytaj dalej Zapach miasta po burzy

Umysł Andrew

Siedział w nim teraz, czytając dla przyjemności Witajcie w Ciężkich Czasach E.L. Doctorowa, kiedy jego żona i syn z klekotem wjechali na podjazd hotelową ciężarówką.

To najważniejsze zdanie, które znalazłem w Lśnieniu, Stephena Kinga. E.L. Doctorow, Doctorow? Na półce jeszcze gdy mieszkałem z rodzicami stała jakaś jego książka. Wydaje mi się, że w czarnej serii “Współczesna Proza Światowa” PIW-u. Tytuł był chyba tylko jednym wyrazem. Znalazłem w tej serii wyłącznie tytuł wspomniany przez Kinga oraz Ragtime. Żadnej z okładek nie kojarzę. Więc być może moja pamięć i wyobraźnia tworzy świat, który nie zaistniał. A może patrzyłem  tylko na grzbiet książki. Może wcale nie była to biblioteka u mnie w domu. W sumie nie ma znaczenia, bo nigdy po nią nie sięgnąłem. Czytaj dalej Umysł Andrew

Lśnienie

Kilka tygodni temu toczyłem niezbyt intensywny spór na temat Lśnienia. Pewna młoda osoba próbowała mnie przekonać, że książka Stephena Kinga jest o wiele lepsza niż film wyreżyserowany przez Stanleya Kubricka. Powiedzmy sobie szczerze – w tym miejscu mój obiektywizm się kończy. Film Kubricka uwielbiam i raz na jakiś czas go oglądam. Wcale nie dlatego, że lubię horrory. Te raczej mnie śmieszą i stanowią rozrywkę, niż dostarczają jakichś emocji czy strachów. Chodzi raczej o pokazanie narastającego szaleństwa Jacka Torrance’a. Mimo tego, że grający go Jack Nicholson korzysta ze swojego ograniczonego repertuaru mimiki, która w wielu kolejnych filmach z jego udziałem przybrała karykaturalną formę. Mam takie wrażenie, że wielu reżyserów mówi do NIcholsona – a teraz zrób ten uśmiech, jak w Lśnieniu. Czytaj dalej Lśnienie