Archiwa tagu: sport

Zawsze mówi, że wróci

Tom Wolfe napisał książkę o amerykańskich pilotach oblatywaczach myśliwców w latach pięćdziesiątych, którzy byli przygotowywani do lotów kosmicznych. Najlepsi  to jeden z najlepszych reportaży jaki kiedykolwiek udało mi się przeczytać. Niemniej, choć bohaterami są piloci, przyszli astronauci, prawdziwe gwiazdy podboju kosmosu, to gdy myślę o tej książce, w głowie mam przede wszystkim rozdział pierwszy. Jego bohaterkami uczynił Wolfe żony pilotów. Zrobił to w sposób dosłownie zapierający dech opisując kobiety wciąż czekające na oficjalną delegację, która je poinformuje, że niestety. Tym razem, to ich mąż miał wypadek.

Gdy trafiłem na książkę Katarzyny Zdanowicz Zawsze mówi, że wróci niemal natychmiast pomyślałem o tym otwierającym rozdziale z Najlepszych. Czytaj dalej Zawsze mówi, że wróci

Futebol. Brazylijski styl życia

Jeśli weźmiesz dowolną powierzchnię, nieważne jak niewygodną i uciążliwą, można się założyć, że Brazylijczycy wymyślili już na niej sport, w którym kopie się piłkę.

[…]

Ani wiek, ani płeć nie są w Brazylii barierami przed osiągnięciem piłkarskiej prominencji. Nie jest nią także niepełnosprawność. Połowa nogi w zupełności wystarczy.

Ostatni raz na poważnie interesowałem się piłką nożną w 1982 roku, podczas Mistrzostw Świata w Hiszpanii. Więcej było w tym dziecięcego owczego pędu, niż indywidualnych zainteresowań. Kupowałem gazetki, zestawienia i nawet robiłem jakieś statystyki. Ale ani nie byłem nigdy zapalonym piłkarzem (“no dobra, jak chcecie to stanę na bramce”), ani kibicem.

Po latach z zainteresowaniem i życzliwością patrzyłem na moich kolegów, którzy przy okazji kolejnych międzynarodowych imprez piłkarskich rozpaleni byli nadziejami na zwycięstwo polskiej drużyny. Nadzieje te, nieuzasadnione niczym z wyjątkiem znikomej wiary, szybko zresztą gasły. Czytaj dalej Futebol. Brazylijski styl życia

Kulawy

Powiedzmy sobie szczerze, sport w moim życiu nie pełnił nigdy zbyt dużej roli. Chyba, że mamy na myśli dość intensywny epizod szachowy na przełomie podstawówki i liceum. No dobra przyznam się. Pod koniec ósmej klasy zapisałem się do sekcji zapaśniczej. Nie mam pojęcia ile wtedy ważyłem, ale spokojnie mógłbym zagrać w filmach, w których potrzeba statystów w scenach głodu. Kto wie dlaczego podjąłem taką decyzję? Faktem jest, że na pierwszych zajęciach zobaczyłem kolesia ważącego ze dwa razy więcej ode mnie, a że głównie czytałem książki, więc wyobraźnie miałem dość rozbudowaną i przygodę z zapasami zakończyłem właśnie wtedy. Choć w ramach zajęć przez parę miesięcy uczęszczałem na siłownie. Nudziło mnie to potwornie, więc robiłem dwa zestawy ćwiczeń. Głównie na nogi. Czytaj dalej Kulawy