Archiwa tagu: kryminał

Macbeth

Przezroczysta kropla ‌deszczu ‌spadała z nieba przez ciemność ‌w stronę ‌migoczących świateł portowego miasta. ‌Zimne porywy ‌wiatru z północnego zachodu rzuciły ‌ją ‌nad wyschnięte łożysko rzeki, ‌przecinające ‌miasto ‌wzdłuż, i pognały ‌nad nieczynną linię kolejową, ‌przecinającą ‌miasto w poprzek.

Przeczytałem te dwa pierwsze zdania i wiedziałem już, że łatwo nie będzie. W zasadzie mogłem już przestać, zwłaszcza, że dalej nie było lepiej.

Kropla ‌deszczu ‌z przezroczystej zmieniała ‌się ‌w coraz bardziej szarą, w miarę ‌jak ‌przebijała się przez sadze ‌i trucizny ‌unoszące się nad ‌miastem niczym ‌stała pokrywa z mgły, ‌mimo że w ostatnich ‌latach fabryki po kolei zamykano. ‌

Przypomniałem sobie Hłaskę…

Przeczytałem zdanie: „Śnica zapuścił sępie spojrzenie swoich źrenic w jej duszę”. Poczułem się zwolniony na zawsze z obowiązku czytania Żeromskiego.

Czytaj dalej Macbeth

Niespłacone długi

Przy okazji Na południe od Brazos zwróciłem uwagę na prosty i precyzyjny język powieści. Krótkie zdania, brak zbędnych ozdobników ale mimo wszystko nic nie razi. Czasem dialogi mogą brzmieć nienaturalnie, ale rozumiemy konwencję. Całkowitym przeciwieństwem jest język w kryminale Niespłacone długi Petrosa Markarisa. Język również jest prosty lecz w tym wypadku prostacki. McMurtry budował postać opisem, Markaris robi charakterystykę postaci oraz opisy miejsc jak w szkolnej rozprawce. Czytaj dalej Niespłacone długi

Jak się ma twój ból?

Prawdopodobnie już za kilka dni, albo tygodni nie będę pamiętał o tej książce. A może będę, dzięki tym notatkom? Nie ma to znaczenia. To ten typ literatury, który świetnie pasuje do wakacyjnego nastroju. Choć równie dobrze można powiedzieć, że jest niezła na jesienne wieczory, albo zimowe długie dni. Bezpretensjonalna, z odrobiną nostalgii, napisana w elegancki sposób. Czytaj dalej Jak się ma twój ból?

Król

Morfinę porzuciłem po kilkudziesięciu stronach. Pomysł wydawał się intrygujący i dawał szansę na przekłucie balona naszych narodowych mitów, a jednak dość szybko się znudziłem. Zbyt dużo eksperymentu, a zbyt mało historii do opowiedzenia. Tamto doświadczenie sprzed kilku lat spowodowało, że uznałem prozę Szczepana Twardocha za taką, której nie muszę poznawać. Wybierając się w niedawną podróż przez pół Polski wziąłem jednak z zasobów mojej żony (która jest maniakalną słuchaczką audiobooków) dwie pozycje – Mózg rządzi oraz właśnie Króla. Wtedy wygrał “mózg”, ale jednak kilka dni temu wychodząc na bieganie i nie mogąc zdecydować się na żadną muzykę, włączyłem w powieść Twardocha i … zaintrygowała mnie. Przez kolejne dni, słuchałem w samochodzie, trochę w domu, podczas biegania. Kilka rzeczy mnie w niej pozytywnie zaskoczyło. Czytaj dalej Król

Ciotka Poldi i sycylijskie lwy

Mam takie maleńkie marzenie. Sycylia. Mogę nawet patroszyć sardele w sklepiku u poznanych Sycylijczyków w zamian za codzienny kawałeczek tuńczyka, czasem kąsek miecznika. Pijąc wieczorami wino i pogryzając sery. Aha i jeszcze od czasu do czasu w tym najpaskudniejszym barze w zaułku, żeby przygotowali mi na miejscu arancini. Ulepione przy mnie i dopiero usmażone, a nie podgrzane gotowce w mikrofali.

Tylko to uzasadnia kupno przeze mnie kryminału, które zwykle omijam szerokim łukiem. Ale właściwie nie kupowałem Ciotki Poldi i sycylijskich lwów dla intrygi kryminalnej. Raczej dla lekkiej rozrywki i humoru, choć to było ryzykowne, autor jest bowiem Niemcem. Tak, to stereotypowe patrzenie, ale niemiecki humor z lekkością mi się nie kojarzy. No chyba, że Niemiec nazywa się Mario Giordano. Naprawdę – niemiecki Niemiec, urodzony w Monachium. Czytaj dalej Ciotka Poldi i sycylijskie lwy

Roznegliżowane

Byłem chyba w szóstej klasie szkoły podstawowej. Zachorowałem na nerki i musiałem kilka tygodni spędzić w łóżku. W zasadzie wszystko co było do przeczytania w domu (odpowiednie do mojego wieku już przeczytałem). Sięgnąłem po Potop. Nuda. Wydaje mi się, że wtedy odkryłem Nędzników. Nie sądzę, żebym wiele rozumiał, najbardziej imponowała mi gwara złodziejska. W końcu padło na kryminały mojej mamy. Jakieś półtora metra kryminałów. Seria z jamnikiem, różowa seria, Joe Alex i wiele innych. Mam wrażenie, że w pełni zaspokoiłem swoją ciekawość tego gatunku.

W ramach odprężenia po nieco ciężkawych lekturach ostatnich tygodni kupiłem pod wpływem impulsu czeski kryminał. Bardziej w tym określeniu pociągał mnie przymiotnik “czeski”. Tak, tak, to stereotyp, ale liczyłem na jakąś odrobinę humoru. Akcja mogła być wtórna. Roznegliżowane Ivy Procházkovej. Czytaj dalej Roznegliżowane