Archiwa tagu: Herman Hesse

Kwartet aleksandryjski. Justyna

Mam taką grupkę znajomych, z którymi widzimy się dość rzadko – raz na rok, czasem kilka lat. Jednak niezmiennie spotkania te kończą się rozmowami o książkach i muzyce. Przy czym nie takich w rodzaju “co teraz czytasz?”, tylko w naturalny sposób pojawiają się skojarzenia, odwołania, przypomnienia. 

Tak było w ubiegły weekend. Podczas konferencji WallStreet (po dwuletniej pandemicznej przerwie) spotkałem się z W. Rozmawialiśmy o rynkach, życiu, cykliczności pewnych zdarzeń i zachowań ludzi (to w kontekście wydania Pieniądza E. Zoli). Mój rozmówca zaczął opowiadać o czytanej przez niego lata temu tetralogii – Kwartet aleksandryjski Lawrenca Durrella. Czytaj dalej Kwartet aleksandryjski. Justyna

Auto da fé

W moim najstarszym zeszycie z cytatami stronę przed tym, jak pojawili się tam Bracia Karamazow znajduje się zbiór zdań Eliasa Canetti. Pamiętam, że w tamtym czasie czytałem Auto da fé. Jednak poza okładką, ogólnym wspomnieniem pożaru biblioteki i decyzją o rezygnacji z czytania beletrystyki przez głównego bohatera profesora Kiena, żadnych innych śladów pamięciowych nie zanotowałem. Ponieważ zapisane cytaty nie mają żadnego źródła podejrzewam, że pochodziły z jakiegoś zbioru “aforyzmów”. Prawdopodobnie była to PIW-owską serię aforystyczna. Czytaj dalej Auto da fé

Zapach miasta po burzy

Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego bez większego problemu jestem w stanie przeczytać ponownie Wilka stepowego mimo tego, że jestem bardzo daleki od zachwytu, a nie jestem w stanie ukończyć na przykład Lśnienia. Prawdopodobnie chodzi o pewien sposób budowania opowieści. Nie chodzi też o język, bo ten u Hessego bywa nadmiernie egzaltowany. Chyba raczej o brak niedopowiedzeń, podanie wszystkiego na tacy. Krok po kroku, tak jakby miał to być przyszły scenariusz filmowy. Niewiele miejsca zostaje na własną wyobraźnię. Czytaj dalej Zapach miasta po burzy

Wilk stepowy – kryzys wieku średniego kontra rozterki młodości

Kilka miesięcy temu sięgnęła po nią moja żona. Żeby sobie przypomnieć. Dla niej też była to kiedyś ważna książka. Stanęła na oddzielnej półeczce, żeby do niej zerkać. Między Dopaminą i sernikiem a Profilowaniem kryminalnym. Zaglądałem do różnych przeczytanych dawno temu lektur (podróż w przeszłość), zastanawiałem się, który tytuł wybrać jako kolejny. Ale tej nie chciałem ruszać. Dopaminę i sernik brałem i odkładałem na dłuższy czas, żeby ponownie spróbować. A Wilk stepowy cały czas na mnie cierpliwie czekał. Nie wiem czemu próbowałem go omijać. Był dla mnie bardzo ważną książką, choć po latach pamiętałem już tylko ogólną ideę. Znacznie lepiej kojarzyłem inne książki Hermana Hesse, a zwłaszcza wrażenia mi towarzyszące. Siddartha historia poszukiwania siebie samego. W sam raz dla nastolatka. Długo później dostępne na naszym rynku księgarskim były Demian oraz Narcyz i złotousty. Pierwsza powstała osiem lat przed Wilkiem stepowym, druga trzy lata później. Ale wiem to teraz. Wtedy odnosiłem wrażenie, że Hesse pisze tę samą książkę. Zmieniają się tylko imiona głównego bohatera. Widzę na półce jeszcze Gertrudę. Musiały mnie już wyjątkowo znudzić, bo odkąd udało mi się wreszcie jakimś cudem nabyć Grę szklanych paciorków, nigdy jej nie przeczytałem. Stała zawsze w ważnych miejscach na półkach w kolejnych mieszkaniach. I była raczej swego rodzaju pożądanym niegdyś talizmanem. Żeby jednak nie zniszczyć jego magii staram się go nie dotykać. Czytaj dalej Wilk stepowy – kryzys wieku średniego kontra rozterki młodości