Posłuszni do bólu

Znajomy profesor psychologii opowiadał mi kiedyś o swoim pierwszym poważnym artykule, który miał wysłać do jakiegoś prestiżowego pisma międzynarodowego. Był dumny i z pracy i z wykonanych badań, więc gdy otrzymał odpowiedź cała duma uszła z niego w jednym momencie. W liście uprzejmie mu podziękowano, pogratulowano badań lecz zwrócono uwagę, że badania te zostały już wielokrotnie powtórzone, więc nie ma sensu znów ich replikować, bo w tym wypadku nic nowego z nich nie wynika.

Miałem takie właśnie obawy, gdy kupując książkę Milgrama Posłuszeństwo wobec autorytetu, zobaczyłem, że dwóch polskich psychologów Dariusz Doliński i Tomasz Grzyb wydało nakładem tego samego wydawnictwa (Smak Słowa) książkę Posłuszni do bólu.O uległości wobec autorytetu w 50 lat po eksperymencie Milgrama. W zasadzie właśnie dlatego jej nie kupiłem od razu. Ale koniec końców nie wytrzymałem i poleciała na czytnik. Częściowo moje obawy zostały potwierdzone. Pierwsza część to podsumowanie badań Milgrama, które sam wyłożył w swojej książce. Lepiej mimo wszystko sięgnąć do oryginału, choć rozumiem dlaczego to wprowadzenie zostało zrobione. Jednak w dalszej części, czyli przy okazji omawiania replikacji eksperymentu przez obu badaczy jest już lepiej.

Przede wszystkim w stosunku do bazowego eksperymentu i wielu jego powtórzeń w innych wersjach i w różnych krajach pojawiła się nowość. Doliński i Grzyb postanowili zweryfikować czy uległość wobec autorytetu zależy od tego, czy osobą karaną prądem za niepoprawne odpowiedzi jest kobieta. Zaskakujące, że przez kilkadziesiąt lat tego nie weryfikowano. Co więcej obaj zastanawiają się, na ile “etos kobiety” w Polsce sprawi, że badani nie posuną się zbyt daleko. I podobnie, jak w oryginalnym eksperymencie, gdy przed jego rozpoczęciem uważano, że zwykli ludzie bez skłonności sadystycznych nie będą wykonywać bezwolnie rozkazów, tak w tym wypadku również intuicja okazała się błędna. Przy czym nie miało znaczenia, czy wykonawcą kary była kobieta, czy mężczyzna.

Drugie zaskoczenie miało miejsce, przy innej modyfikacji eksperymentu. Z powodów wyjaśnionych w książce badacze postanowili sprawdzić, czy będzie różnica, gdy zamiast kazać ludziom dawać kolejne dawki napięcia zwiększając je o 15 V, każą im od razu zastosować 150V. Liczono pierwotnie na to, że ludzie odmówią. Kolejnym krokiem w tym badaniu miało być zweryfikowanie, czy po odmówieniu wyższej dawki będą skłonni dać jednak niższą karę. No i znów pierwotna intuicja okazała się zawodna. Zdecydowana większość badanych słuchała polecenia i nie przeciwstawiała się.

Ważnym wątkiem poruszonym przez Dolińskiego i Grzyba jest kwestia etyki badań. Wielokrotnie podnosi się tę kwestię przy okazji badań Milgrama oraz Zimbardo, że współcześnie nie otrzymałyby zgody, gdyż niestety ich formuła jest nieetyczna (stres uczestników badań itp.). A ja się zastanawiam, gdzie bylibyśmy z naszą wiedzą o postępowaniu człowieka, gdyby nie te badania. Nadal byśmy byli przekonani, że “zwykły” człowiek nie posunie się do takich rzeczy? Wszelkie avatary komputerowe, czy inne symulacje nie dawałyby pełnego obrazu, podobnie jak niewiele nam mówią o naszych reakcjach wszelkie symulacje gry na giełdzie wirtualnymi pieniędzmi.

Fantastyczną częścią książki jest przybliżenie kilku przypadków uczestników badań. Myśląc o eksperymencie Milgrama wielokrotnie zastanawiałem się, jaką refleksję mieli badani i czy zmieniło to w jakiś sposób ich przyszłe życie (jeśli chodzi o ślepe posłuszeństwo wobec autorytetu)? W książce dostajemy odpowiedź na to pytanie. Choć to refleksje tuż po badaniu (i nie wiadomo jak w dłuższym terminie wpłynie na uczestników badania), to jednak są niesłychanie cenne.

Żyjemy w kulturze, w której wykonywanie poleceń jest bardzo ważne. Słuchamy rodziców, nauczycieli, przełożonych. Raczej nie ma miejsca na podważanie ich decyzji, poleceń. Co więcej jest to niemile widziane. Myślenie samodzielne, stawianie pytań, choćby nie wiem jak bardzo postulowana kreatywność, w zestawieniu z brutalną rzeczywistością przegrywają. Doliński i Grzyb wprowadzają pojęcie “patologicznego posłuszeństwa” na zachowanie osób badanych, choć w zasadzie jest to posłuszeństwo pożądane choćby w korporacjach.

Przypomnijmy sobie różneplany sprzedażowe w instytucjach finansowych (i nie tylko). Wciskanie klientom produktów wątpliwej jakości, opakowanych w setki prowizji inwestycji, na których nigdy nie zarobią, kart kredytowych i wielu innych “struktur”. Rolą pracownika jest sprzedaż, a nie zastanawianie się nad etyką sprzedaży. Choć oczywiście gdy okaże się, że ktoś przegiął branża załamie ręce i będzie się głośno zastanawiała nad tym, jak zmienić niekorzystny wizerunek. Żeby oczywiście w zaciszu nadal oczekiwać wykonywania planów sprzedażowych i oczekiwać (patologicznego) posłuszeństwa pracowników.

Jak pisał J. Harvey w eseju O hodowli dżab w organizacjach (w: Paradoks Abilene i inne medytacje na temat zarządzania):

Wszystkie organizacje mają dwa podstawowe cele. Jeden z nich polega na wytwarzaniu rozmaitych gadżetów, tandety i innego badziewia. Drugim jest zmienianie ludzi w dżaby. W wielu organizacjach drugi cel staje się ważniejszy od pierwszego, ponieważ – na przykład – przestrzeganie drogi służbowej jest w nich ważniejsze niż podejmowanie racjonalnych zachowań.

„Dżaby” pisze się w taki sposób, ponieważ dżabom nie podoba się, jeśli mówi się o nich „żaby”. Starają się również w możliwie najbardziej zmyślny sposób ukrywać przed innymi swoją dżabiość. Zaczynają ów kamuflaż, odkąd stają się dżabami, ponieważ dla kogoś, kto był człowiekiem, przemiana w dżabę jest wielką degradacją.

[…]

Niekiedy w czasie spotkań Dżabistów zdarza się dżabie piehdnąć we mgle. Dżaba traci wówczas część swojej dżabiości, co stanowi poważne zagrożenie dla równowagi bagna. Dżabie piehdnięcia rzadko cieszą się aprobatą Dżabistów. Są zbyt prawdziwe. Powodują dziury we mgle i zakłócają atmosferę magii potrzebną do utrzymania bagna.

Badania Milgrama, późniejszych oraz Dolińskiego i Grzyba pokazują również absurd różnego rodzaju rekrutacji, gdzie próbuje się sprawdzić kandydata, jak radzi sobie z sytuacją stresową, wywołując różnego rodzaju sztuczne konflikty. Paradoksalnie osoba, która sobie poradzi z taką sytuacją, czyli jest odporna na presję autorytetu, może okazać się pracownikiem, który zadaje w przyszłości kłopotliwe pytania. No chyba, że będzie na stanowisku kierowniczym, wówczas to ona jest od łamania pracowników.

Na koniec jeszcze jeden interesujący wątek. Świadczący o .. no właśnie, nie wiem. O postępującym upadku dziennikarstwa w Polsce? Braku refleksji? Wspomniany przeze mnie na początku tekstu profesor psychologii mówi, że ma już dosyć dziennikarzy dzwoniących po każdym krachu giełdowym, żeby zapytać o to co dalej. Nie ma siły tłumaczyć, że nie jest analitykiem, ani ekonomistą, a zajmowanie się psychologią inwestorów giełdowych, nie oznacza zajmowania się rynkiem giełdowym. Wiele lat temu w Warszawie miałem przyjemność poprzedzić wykładem telekonferencję, w której wystąpił Harry Markowitz (laureat Nagrody Banku Szwecji im. Alfreda Nobla w dziedzinie ekonomii w 1990 roku). Po konferencji dziennikarze z całego świata mogli zadawać pytania. Cały świat pytał Markowitza o rzeczy dotyczące jego teorii portfelowej. Dziennikarz z Polski zapytał o to, co myśli o koniunkturze na rynku polskim. Ręce mi wtedy opadły.  Markowitz grzecznie i kulturalnie odpowiedział, że nie ma zielonego pojęcia, ale na pewno się rozwijamy.

Doliński i Grzyb piszą pod koniec swojej ksiażki:

W marcu 2017 roku pismo „Social Psychological and Personality Science” opublikowało nasz artykuł opisujący eksperyment […]

W kilka dni później nasze skrzynki mailowe zapchały się wiadomościami od dziennikarzy z całego świata (od Finlandii, przez Rosję, Turcję, Francję, Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone, po Brazylię), zawierającymi prośby o rozmowy. Sporo takich rozmów przeprowadziliśmy – dziennikarze pytali o wiele rzeczy: szczegóły procedury, powody tak znacznej uległości, kwestie etyczne, związki pomiędzy uzyskanymi przez nas wynikami a przemianami społeczno-politycznymi w wielu krajach. Jednak żaden z zagranicznych dziennikarzy, z którymi rozmawialiśmy, nie próbował nawet sugerować, że uzyskane przez nas wyniki są specyficzne dla Polski i Polaków. Wszyscy pytali po prostu o ludzi.

Gdy zobaczyliśmy tytuły artykułów (oraz same teksty) w niektórych polskich czasopismach, złapaliśmy się za głowy. „Polacy dali popis okrucieństwa”, „Niesławny eksperyment powtórzony – Polacy okrutni bardziej niż przed laty Amerykanie”, „Wrocławscy naukowcy ujawnili okrucieństwo Polaków”. To tylko niektóre ze zdań, jakie można było znaleźć w prasie.

Czy coś jest z nami nie tak? Jak powiedział Shrek do osła: „myślisz, że facet ma jakiś kompleks?”.

Posłuszni do bólu, D.Doliński, T. Grzyb

Posłuszni do bólu. O uległości wobec autorytetu w 50 lat po eksperymencie Milgrama, Dariusz Doliński, Tomasz Grzyb

Wyd.: Smak Słowa, 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *