Nie potrafię odpowiedzieć, co takiego jest w prozie Toni Morrison, że mnie do niej ciągnie. Atmosfera? Język? Historie? Być może. Być może, wszystko po trochu. Wciągają, a później nie chce mi się nawet o nich opowiadać. Nie chodzi nawet o to, że mnie zachwyca i imponuje. Raczej nie. Po prostu pochłania tym, co tam się dzieje. I jak się dzieje. Napisać, że to książki o rasizmie to banał. Mam wrażenie, że ich akcja mogłaby się dziać nawet w Polsce (oczywiście po znacznych korektach). Gdzieś w jakiejś zapadłej wiosce, gdzie ludzie żyją zupełnie innym rytmem. Gdzie karmią się mitami i przesądami podtrzymywanymi przez pokolenia. Gdzie są wykluczeni i mają świadomość tego, że świat patrzy na nich z pogardą. Część się z tym godzi, część się buntuje.
Dziwny i wciągający ten świat jej historii.
Pieśń Salomonowa, Toni Morrison
Wyd.: Świat Książki, 2015
Tłum.: Zofia Uhrynowska-Hanasz