Papużanka w słabszej formie

Pierwszą książką Zośki Papużanki (Szopka) byłem zachwycony. Językiem, konstrukcjami, przeplataniem dialogów z narracją, a przede wszystkim niesłychanym narysowaniem bohaterów książki. Z wieloma książkami polskich autorów mam ogromny problem. Zbyt często wyrafinowana forma zabija treść. Albo też jej całkowity brak. W wielu przypadkach po kilkunastu stronach popisywania się przez autora elokwencją, erudycją i odwołaniami nudzi mnie to, że nie ma w nich ciekawej historii. U Papużanki styl uzasadniał opowiadaną historię. Frazy i powtórzenia, które słychać w żywych dialogach, przeplatane opowieścią sprawiały, że miałem ogromną przyjemność z lektury.

W nowej książce Zośki Papużanki On – styl pozostał, a jednak brakuje tam “czegoś”. Akcji właściwie nie ma. Jest historia głownego bohatera – Śpik (w innych regionach Polski miałby przezwisko Glut), epizody w szkole podstawowej w PRL-u zaburzonego chłopaka. Jego zainteresowanie tramwajami, znajomość wszystkich rozkładów, nieznajomość zasad funkcjonowania w społeczeństwie, to wszystko wystarcza by uznać, że chodzi o zaburzenie ze spektrum autyzmu. Mimo, że to słowo nigdy się nie pojawia. Przepychany z klasy do klasy, z matką wzywaną ciągle do szkoły, bo koledzy wciąż pakują go w kłopoty.

Książka to opowieść o szkole w PRL-u, wychowaniu, pracy, stosunkach rodzinnych ze zgrabnymi i smakowitymi spostrzeżeniami, podobnymi do tych w pierwszej książce.

Gdy dorastaliśmy, muzyka stała się prostsza, wyłaziła baba z ogromnymi cyckami i od razu było wiadomo, o czym to będzie piosenka.

Nie utożsamialiśmy się [z bohaterami lektur] na złość Lodówie. Każdy z nas ledwie się z sobą samym utożsamiał, gdzie nam było do bohatera literackiego. Żeby się utożsamiać, trzeba mieć tożsamość. A my byliśmy tacy sami.

Frustracje matki, pełnej poczucia winy są bardzo prawdziwe. Przypominają historie opowiadane przez realnych rodziców choćby w książce Hanny Barełkowskiej.

Wszystkie mamy będą miały niedługo wzruszające wesela swoich ładnych i mądrych synów, potem urodzą im się ładne i mądre wnuki, a dla mnie to tępe spojrzenie, które nie wyraża nic, ani złości, ani smutku, ani niepokoju, wyraża tylko wieczne trwania, perpetuum mobile głupoty i brzydoty […]

Jednak w pewnym momencie Papużanka chyba nie miała pomysłu jak całą historię rozwikłać. Wprowadza więc sen, impresje, szybko zmierza do końca, choć już nie pojawia się niemal żadna akcja. Autorka niby próbuje flirtować z czytelnikiem, żartując sobie z obowiązkowych punktów kulminacyjnych w powieści, które się mija, z rozwiązania akcji, które jest nieprawdopodobne, ale w pewnym momencie te zabiegi mnie mocno znużyły.. Szkoda. Choć obserwacje naszego rodzimego poletka nadal nad wyraz trafne.

On, Zośka Papużanka

On, Zośka Papużanka

Wyd.: Znak Literanova, 2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *