Nie miałem nigdy okazji poznać osobiście pana Roberta. Nasze drogi krzyżują się od lat, dzięki tłumaczonym przez niego książkom i za sprawą wspólnego znajomego. Z jakichś powodów nie sięgałem też po wydaną przez niego kilka lat temu książeczkę Pająki pana Roberta. Nie miałem żadnych wyobrażeń, ani oczekiwań i poza zerknięciem na okładkę, nie podjąłem żadnej aktywnej próby poznania zawartości.
Sytuacja uległa zmianie, gdy przeczytałem w dwutygodnik.com fragment z nowej książki – wówczas jeszcze nie opublikowanej – poświęcony ślimakom. Postanowiłem dać w takiem razie szansę pająkom.
Po dwóch czy trzech rozdziałach żałowałem – choć nie jakoś ogromnie – że siedzę w miejskich murach, nie zaś w jakiejś drewnianej chacie nad jeziorem lub w lesie. W miejscu gdzie natychmiast mógłbym odszukać kilka z opisywanych gatunków pająków. Poobserwować je i wspólnie z panem Robertem porozmyślać o nich, o życiu, o naturze, kulturze i nauce. Takie refleksje przy szklance piwa.
Gdy w ubiegłym roku odwiedziłem jaskinię Raj, przewodnik zwrócił uwagę na żyjące w niej sieciarze jaskiniowe (Meta menardi). Sieciarz jest najbardziej jadowitym pająkiem w Polsce, zaś mój młodszy syn po tej wycieczce zaliczył noc pełną koszmarów. Śniły mu się pająki łażące po jego pokoju. To co jednak zwróciło moją uwagę w przypadku tego pająka, i mam przekonanie, że pan Robert pięknie by o tym napisał, sięgając do dawnych mistrzów, to fakt, że młode osobniki sieciarza wykazują się fototaksją (poruszają się w kierunku światła). Starsze zaś osobniki cierpią na fotofobię, czyli unikają światła. Prawdziwy konflikt pokoleń.
Bardzo to wypoczynkowa lektura. Do czytania w ciszy i spokoju. Albo dla uspokojenia samego siebie.
Dodatkowo, posłużę się nieco zwrotem pana Roberta, niesłychaną przyjemność sprawi mi, że wybierając kategorie do tej notki zaznaczę “popularnonaukowe” oraz “poezja/proza poetycka”.
Pająki pana Roberta, Robert Pucek
Wyd.: Czarne, 2014