O książkach

W skrzynce, która ma pewnie z piętnaście lat, mam płyty CD z napisami w rodzaju “stary komputer”, “stary komputer2”. Ze dwa dyski leżą wymontowane i czekają na przejrzenie. W pewnym momencie wymieniane komputery i padające dyski zacząłem archiwizować na dyskach zewnętrznych. Nazwy folderów nie uległy drastycznej zmianie, raczej podlegały pewnej ewolucji “stary”, “jeszcze starszy”, “2010”, “poczta”. O ile pamiętam, zaglądałem do tych starych zasobów może ze trzy razy. W ciągu minionej dekady. Niektóre płyty CD już nie dają się odtworzyć (miały być wieczne), podłączenie wymontowanego dysku zajmuje czas i energię. Najprościej jest z dyskami zewnętrznymi. Niestety zapominam, który stary folder jest tym poszukiwanym. W rezultacie zajmuje mi to mnóstwo czasu, więc staram się unikać takich działań.

Równocześnie nie mam problemu ze znalezieniem kupionej dawno temu książki, gdy potrzebuję sobie coś przypomnieć. Od lat prześladuje mnie myśl, że nasza obecna cywilizacja dla przyszłych pokoleń pozostawi po sobie niewiele. Gdy znajdę na starym strychu fotografie, negatywy, książki, ba nawet płytę winylową jestem w stanie odczytać ich zawartość. A co mam zrobić z dyskietką 5,25”? Gdzie mam ją odtworzyć. Za dwadzieścia, pięćdziesiąt lat karty pamięci mogą służyć jako podpórka pod kiwający się stolik. Może nie być jak odczytać ich zawartości.

Rozmowę między innymi na tego rodzaju tematy prowadzą Umberto Eco i Jean-Claude Carrière w książce Nie myśl, że książki znikną. Obaj twórcy urodzili się czterdzieści lat przede mną, ale ich poglądy są zadziwiająco zbieżne z tym co sam obserwuję.

Nie chodzi o to, żeby obrazić się na technologię, tylko znać jej ograniczenia. Zmarły kilka miesięcy temu Eco – kolekcjoner starych książek – sam stwierdza, że gdyby musiał coś ratować w czasie pożaru, byłby to dysk z jego pracami. Z drugiej strony książki drukowane przetrwają. Mimo, że naturalnie płoną biblioteki, w imię religii lub dyktatur niszczy się dzieła uznane za nieprawomyślne. Jednak pismo jest po prostu wygodne.

Dawniej głupota była rzeczą dyskretną, natomiast obecnie jest ona krzykliwa i agresywna.

Złudzenie, że internet jest źródłem wiedzy jest coraz bardziej widoczne obecnie. Patrząc na trendy, w którą stronę wszystko zmierza. Obaj rozmówcy zauważają, że problemem jest weryfikacja i selekcja tego co możemy w sieci znaleźć. I niestety przerażający trend panujący wśród wielu użytkowników, by nie weryfikować źródeł, tylko przyjmować wszystko co zostało napisane, jako prawdę.

Ta rozmowa nie jest specjalnie rewolucyjna. Centrum stanowi książka i czytanie. W przeróżnych kontekstach. Obaj panowie pozwalają sobie na liczne dygresje i anegdoty. Ot spotkanie dobrych znajomych. Może nieco bardziej formalne, niż przy winie, bo ze świadomością, że jest spisywane. Daje dużo niewielkich przyjemności i inspiracji. Co jakiś czas znaleźć można zgrabny cytat i niespiesznie uczestniczyć w podsłuchiwaniu tego spotkania sprzed kilku lat.

Katastrofalna jest konwersja do ebooka. Mnóstwo błędów – zamienione V na Y, zamiast “były” – “hyty”, “sposóh”. Tam gdzie jest kursywa, “b” zmieniło się w “h”. Dziwna też forma “bankowcy” zamiast “bankierzy”. No cóż, ebooki też wymagają czasem korekty po konwersji z wydania papierowego.

Nie myśl, że książki znikną, U. Eco, J.C. Carriere

Nie myśl, że książki znikną, Umberto Eco, Jean Claude Carriere

Wyd.: WAB, 2010

Tłum.: Jan Kortas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *