Przy okazji Na południe od Brazos zwróciłem uwagę na prosty i precyzyjny język powieści. Krótkie zdania, brak zbędnych ozdobników ale mimo wszystko nic nie razi. Czasem dialogi mogą brzmieć nienaturalnie, ale rozumiemy konwencję. Całkowitym przeciwieństwem jest język w kryminale Niespłacone długi Petrosa Markarisa. Język również jest prosty lecz w tym wypadku prostacki. McMurtry budował postać opisem, Markaris robi charakterystykę postaci oraz opisy miejsc jak w szkolnej rozprawce.
Jest w małym, skromnym pokoju z pojedynczym łóżkiem, szafą i komodą. Siedzi na łóżku ze spuszczoną głową. Kiedy wchodzę, podnosi się i staje naprzeciwko, wyprostowany i poważny. Ma na sobie czarne spodnie, białą koszulę, na którą narzucił czarną kamizelkę.
Na starym wiklinowym fotelu, pod byle jak skleconym drewnianym daszkiem siedzi mężczyzna w nieokreślonym wieku. Ma na sobie sprane dżinsowe spodnie na szelkach i koszulę w kratkę. Widzi, że się zbliżamy, ale nie rusza się z fotela.
Intryga mogłaby być interesująca. Zabójstwa osób związanych ze światem finansów podczas kryzysu greckiego po 2007 roku. Frustracja zwykłych Greków, którym tnie się pensje, przywileje, emerytury w imię oszczędności. Bankrutujący przedsiębiorcy, ludzie tracący mieszkania oraz wielkie banki przechodzące przez ten trudny czas niemal suchą stopą w imię hasła, które wówczas zdominowało świat – nie możemy dopuścić do bankructwa banków, bo nastąpi koniec świata. W powieści greckiego pisarza pojawia się ręka sprawiedliwości. Całość napisana niestety banalnym stylem (czy też jego brakiem). W rezultacie całość można by bez większych strat wyrazić w punktach na dwóch stronach A4.
[Thanks to Puk Patrick for making this photo available freely on @unsplash ? https://unsplash.com/photos/EvMearrxas4]
Niespłacone długi Petros Markaris
Wyd.: Noir sur Blanc, 2018
Tłum.: Przemysław Kordos