Kulawy

Powiedzmy sobie szczerze, sport w moim życiu nie pełnił nigdy zbyt dużej roli. Chyba, że mamy na myśli dość intensywny epizod szachowy na przełomie podstawówki i liceum. No dobra przyznam się. Pod koniec ósmej klasy zapisałem się do sekcji zapaśniczej. Nie mam pojęcia ile wtedy ważyłem, ale spokojnie mógłbym zagrać w filmach, w których potrzeba statystów w scenach głodu. Kto wie dlaczego podjąłem taką decyzję? Faktem jest, że na pierwszych zajęciach zobaczyłem kolesia ważącego ze dwa razy więcej ode mnie, a że głównie czytałem książki, więc wyobraźnie miałem dość rozbudowaną i przygodę z zapasami zakończyłem właśnie wtedy. Choć w ramach zajęć przez parę miesięcy uczęszczałem na siłownie. Nudziło mnie to potwornie, więc robiłem dwa zestawy ćwiczeń. Głównie na nogi.

Aktywny sport pojawił się w moim życiu kilka lat temu. Potrzebowałem resetu, oddechu i zacząłem biegać. Sam dla siebie, nie biorę udziału w zbiorowych imprezach. Tłum mnie niepokoi. Dałem się namówić kilkukrotnie i to nie jest zupełnie dla mnie. Nigdy nie byłem typem, który uwielbia rywalizację. Testosteron płynący w moim krwioobiegu przez całe życie był raczej apatyczny. Podobnie jak zapotrzebowanie na adrenalinę. Żeby uzupełnić całkowicie obraz przeintelektualizowanego okularnika, kibicowanie to dla mnie jakiś odległy i niezrozumiały do końca świat. Dyscypliny nie mają znaczenia. Patrzenie na cudze zmagania jest dziwne.

Co by jednak nie mówić “murderball” czyli rugby na wózkach robi wrażenie:

Goście nie mają litości. Wydawało mi się, że jestem oryginalny porównując dyscyplinę do MadMaxa, albo zmagań gladiatorów w rydawanach, ale w jednym z filmików na youtubie pada właśnie takie określenie.

Faceci, którzy grają w ten rodzaj rugby mają za sobą zwykle krańcowe przeżycia. Wypadki, złamane kręgosłupy, paraliż części ciała. Więc napieprzanie w innych w aluminiowej konstrukcji nie wydaje się dla nich czymś specjalnie bolesnym. Taką osobą jest między innymi Mark Zupan. Aktywny, wyśmienicie zapowiadający się sportowiec. Miał pecha. Na jednej z młodzieńczych imprez spił się tak, że zasnął na pace samochodu swojego kumpla. Ten zaś nieświadom niczego postanowił na bani wrócić do domu. Efekt – wypadek, w wyniku którego Zupan wypada z samochodu i przez kilkanaście godzin leży w kanale odpływowym. W ostatnim momencie zostaje uratowany.

Książek  tego rodzaju osób nie czyta się dla ich wartości literackich (dodatkowo polskie tłumaczenie ominęła momentami korekta i redakcja). Zwykle też powielają podobny schemat. Warto jednak poznawać te historie, żeby nabierać dystansu do rzeczy nieważnych.

No i samemu zastanowić się czasem nad własnym językiem. W stosunku do tak zwanych „niepełnosprawnych”.

Tak na marginesie, nienawidzę, kiedy ludzie mówią na mnie upośledzony. Kurwa, nienawidzę. Już lepiej mówić „kaleka”, „połamaniec” albo, jeśli ktoś chce być trochę bardziej uprzejmy – „niepełnosprawny”. Nie wiem dlaczego tak strasznie mnie to wkurza.

Jeśli już jesteśmy przy słowach. Czyż określenie United States Quad Rugby Association nie pokazuje zupełnie innego podejścia niż Stowarzyszenie Sportu Osób Niepełnosprawnych?

Kulawy, M. Zupan

Kulawy, Mark Zupan, Tim Swanson

Wyd.: Element, 2016

Tłum.: Grzegorz Więcław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *