Księga szeptów

Pierwsza część Księgi szeptów jest zachwycająca. Opisem wspomnień, młodości, a przede wszystkim co jakiś czas pojawiającymi się prostymi zdaniami, które aż chce się zapisywać.

Dzieciństwo bez schowków, w których można myszkować, jest pozbawione sensu. Tylko to co ukryte, jest tak naprawdę warte zobaczenia.

Mimo tego, że miasto w centralnej Polsce z końca lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku różni od Fokszan w Rumunii lat pięćdziesiątych prawdopodobnie wszystko, czytając książkę Varujana Vosganiana zamyśliłem się nad własnymi wspomnieniami z dzieciństwa. Na wpół dzikim parkiem, w którym spędzaliśmy mnóstwo czasu w jego zakamarkach. Bramy starych podwórek. Które były wówczas zwykłą częścią miejskiego krajobrazu. Vosganian koncentruje się na ludziach. Zwykłym codziennym życiu. Takim gdzie przygodą są wizyty u sklepikarzy, rzemieślników, przy załatwianiu zwykłych spraw. Przypomniałem sobie zakupy białego barszczu. Mama wysyłała mnie z butelką do kobiety, która nastawiała barszcz w wielkich garach. Nie pamiętam jej nazwiska. Mówiło się “idź do Nowakowej po barszcz”. To była egzotyka. Bo niby już miasto (wojewódzkie), bloki, ale to była stara kamienica w głębi ogrodu, do której wchodziło się po szerokich schodach. A przynajmniej takie były w oczach dziecka. Barszcz stał w sieni i pachniał.

Gdy się rodzisz, twój świat jest możliwe największy. Wszystko jest możliwe. W miarę jak rośnie, twój świat się zmniejsza.

Dla Vosganiana wspomnienia to płaty ciasta filo suszące się na baklawę, zapach słodyczy, miodu. Pod tym względem książka jest piękna, refleksyjna. Mimo, że w tle pojawiają się represje, tułaczka, śmierć wielu osób, to czuć zwykłe dzieciństwo. Gdzieś w jednej trzeciej książki to ciepło znika. Zaczyna się kronika śmierci. Tego jak na przestrzeni wieków Ormianie byli traktowani, jak ciągle musieli zmagać się z represjami. O ludobójstwie Ormian co jakiś czas się wspomina. Co innego jednak przeczytać o śmierci 1,5 miliona ludzi, a co innego dowiedzieć się szczegółów przez pryzmat losów rodziny, znajomych. W Księdze szeptów  nieustannie mieszają się losy ludzi. Na przełomie XIX i XX wieku, po XX wojnie światowej. To książka, którą powinni czytać zwolennicy czarno-białego widzenia świata. Jednoznacznych bohaterów i zdrajców. Bo historia Ormian w Rumunii podczas wojny każe się zastanawiać nad wyborami. Jak w pewnym momencie stwierdza autor, czasami kwestią wyborów było to, z którym wrogiem się sprzymierzyć. Czy z faszystami przeciw bolszewikom, czy odwrotnie. Choć koniec końców, skutek był podobny. Niekorzystny dla Ormian, karmiących się nadzieją. Księgę szeptów powinni czytać wyznawcy koncepcji, że Polacy są narodem wybranym, doświadczonym wyjątkowo przez historię. Ci wszyscy dla których Polska jest najmojsza, i którzy są w stanie stwierdzić, że jakiś konflikt jest marginalny czy lokalny.

Najłatwiej i nie zaszkodzi w żadnych okolicznościach wołać w tych czasach: “Precz z nimi!”. Nawet jeśli wcale nie jest jasne, skąd mieliby iść precz.

Siedziałem czytając i sprawdzając informacje w necie o kolejnych postaciach pojawiających się na łamach książki, tak bardzo część historii brzmiała niewiarygodnie. Ot choćby dzieje Hartina Fringhiana i jego testamentu. Zamożnego przedsiębiorcy, któremu komuniści zagrabili majątek, ten zaś latami ukrywał się w górach, żyjąc z pasterzami i mając nadzieję, że swoje dawne bogactwa przekaże po śmierci zwykłym ludziom, robotnikom w jego fabrykach, ludziom, którzy mu pomagali.

Opis tułaczki w 1915 roku do obozu Deir ez-Zor wydaje się kronikarsko suchy. Nazwiska, wydarzenia, ludzie i taka ilość morderstw, że przestaje być to wyobrażalne. Takich scen są dziesiątki. Opowieść w miejscami jest nużąca, i w innym przypadku można by uznać, że autor nie wiedział z czego zrezygnować. Ale tu takie stwierdzenie byłoby nie na miejscu.

Moi dziadkowie, Garabet Vosganian i Setrak Melichian, zrozumieli ze swojego stulecia tylko to, jak trudno jest spocząć w tej samej ziemi, w której się urodziłeś.

Księga szeptów, V. Vosganian

Księga szeptów, Varujan Vosganian

Wyd.: Książkowe Klimaty, 2015

Tłum.: Joanna Kornaś-Warwas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *