Kobiety

Nie potrafię zrozumieć siebie samego. Po bardzo dobrych wrażeniach z lektury Faktotum Bukowskiego sięgnąłem po Kobiety. Książka, w której nie dzieje się niemal nic. Napisana w taki sposób, że można ją bez przeszkód przerwać i zacząć kilka godzin, dni później, nie tracąc wątku. Trudno zresztą mówić o wątku. Wódka, kac, wymioty, kolejna kobieta, kolejne spotkanie z czytelnikami. Alter ego autora, czyli Henry Chinaski tylko na kartach książki może być uznany za pociągającego. A jednak takie pisanie wyjątkowo mi się podoba. Nie potrafię tego wyjaśnić.

W rzeczywistości miałem przekonanie, że oto słucham wyznań alkoholika, który kreuje świat kobiet chętnych pójść z nim do łóżka. Wychodzi z tego porno dla facetów nabuzowanych testosteronem. Łatwe kobiety, chętne w każdej chwili mimo tego, że ten jest albo zbyt pijany, albo już na kacu.

I to jest ta odstręczająca część. A to co sprawiało, że mimo wszystko przez kilka dni ją sobie powoli czytałem to sposób pisania. Surowe zdania. Bez ozdobników. Nawet wulgaryzmy nie rażą (choć nużą). Od czasu do czasu jakaś autoironiczna uwaga. I krytyczna ocena rzeczywistości. Zwłaszcza jeśli chodzi o “branżę” pisarską.

Jest pewien kłopot z pisarzami. Jeśli facet napisał coś, co rozeszło się w dużym nakładzie, nabiera przekonania, że jest wielki. Jeśli to, co napisał, sprzedawało się tak sobie, uważa, że jest wielki. Jeśli jego utwór wydano w kilkuset zaledwie egzemplarzach, też uważa, że jest wielki. Jeśli nie znalazł wydawcy, a nie miał forsy, żeby wydrukować to własnym sumptem, o!, wtedy ma już prawdziwą manię wielkości. Prawda natomiast wygląda tak, że trudno tu znaleźć znamiona wielkości. Nie ma jej prawie wcale, jest niewidzialna. Możesz jednak być pewien, że najgorsi pisarze mają najwięcej wiary w siebie, najmniej wątpliwości.

Bukowski musiał być wyjątkowym sukinsynem. Na pewno takim jest stworzony przez niego Chinaski.

Przypominam sobie esej Anne Fadiman Prokrustes i wojny kulturowe, w którym rozważała kwestię tego na ile życie autora powinno wpływać na ocenę jego dzieł. Czy koncentrować się na wartości literackiej, czy może brać pod uwagę to, jakim był człowiekiem.

Innymi słowy: jeśli autor był gnidą, czy wywalamy jego książki z kanonu. Albo jak to ujął The New York Times Magazine pisząc o Hermanie Melville’u: “Zostawmy wieloryba na boku. Kwestia zasadnicza brzmi: bił żonę czy nie bił?”.

W przypadku Bukowskiego pytanie brzmi – traktował tak kobiety jak opisuje w powieści, czy nie? A jeśli to co pisze, nie jest tylko pijacką fantazją. Jeśli faktycznie część kobiet leciała na sławnego poetę i pisarza, choćby ten był daleki wyglądem od Adonisa, a seks między jedną flaszką a wymiotami był normą. W sumie, co za różnica. Każdy ma prawo do własnych wyborów. Wykonanie mimo wszystko mistrzowskie. Choć treść sprowadza się do nieustannego pijaństwa.

No dobra, nie zwracam uwagi na ludzi, ale jestem w stanie utrzymać się z pisania. To lepsze od wypasania owiec.

Kobiety, Ch. Bukowski

Kobiety, Charles Bukowski

Wyd.: Noir Sur Blanc, 2011

Tłum.: Lesław Ludwig

2 komentarze do “Kobiety”

  1. Kiedyś zacząłem „Listonosza”. Nie urzekł mnie ani język, ani fabuła. Do dziś leży na półce niedoczytana. Po Twojej recenzji obawiam się, że cała twórczość Bukowskiego wygląda podobnie.

  2. Pewnie właśnie tak jest. To ten rodzaj pisarza, który pisze wciąż jedną książkę. I od osobistych upodobań zależy czy nam to odpowiada, nudzi czy zniecheca

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *