Instrukcja dla pań sprzątających

Nie powinno być niczym zaskakującym, że na odbiór lektur ma wpływ nastrój, otoczenie, doświadczenie i tysiące innych rzeczy. Gdy kilka miesięcy temu dwukrotnie rozpoczynałem Instrukcję dla pań sprzątających Lucii Berlin, wyjątkowo nie mogłem się na niej skoncentrować. Coś mi nie pasowało, nie byłem w stanie się skupić, nie mogłem wejść w ten świat. Jakiś czas później podobnie się czułem przy Mirandzie July (Pierwszy bandzior). Co ciekawe, miałem wrażenie, że ten stan nie jest związany z książką, jej stylem, czy tematami, tylko właśnie ze mną. Postanowiłem ją odłożyć na jakiś czas i spróbować ponownie, podobnie jak Pierwszego bandziora. Wróciłem po dłuższej przerwie, w luźniejszym wakacyjnym okresie i  nagle się okazało, że czyta mi się te opowiadania zupełnie inaczej. Wchodzę gładko w opisany świat. Coś sobie zaznaczam, notuję. Choć w pewnym momencie nuży mnie już ten świat alkoholików, narkomanów bohaterów amerykańskiego południa (wiele rzeczy bardzo bliskie tzw. Polski B), żyjących z prac dorywczych, albo przedstawicieli zawodów znajdujących się najniżej na drabinie społecznej. Pozbawionych nadziei i złudzeń.

Ożywiam się na piękną w gruncie rzeczy historię z opowiadania Toda luna, toda año. Nauczycielka matematyki wyjeżdża kilka lat po śmierci męża do Meksyku. Zmęczona doświadcza tam życia. Nowego, ekscytującego, wyciszającego.

Większość opowiadań nie traktuje jednak o pięknym życiu, tylko udręczonym i przegranym. Przychodzi mi do głowy, że wiele spraw opisanych w książce z 1977 roku (i odkrytej ponownie w 2015) zadziwiająco podobne jest do sytuacji w Polsce. W Polsce drugiej kategorii, po czterdziestu latach od opublikowania oryginału. No może podziemie aborcyjne wygląda nieco inaczej niż to na granicy z Meksykiem. Przynajmniej częściowo.

Taksówka zawiozła mnie do restauracji Nueva Poblana, na tylny wjazd na parking, gdzie miałam zaczekać na dwóch mężczyzn ubranych na czarno w ciemnych okularach.

Byłam tam tylko dwie lub trzy minuty kiedy pojawili się za mną. Szybko i cicho podjechał jakiś stary sedan. Jeden z mężczyzn otworzył drzwi i gestem kazał mi wsiąść, drugi podbiegł od drugiej strony. Kierowca młody chłopak rozejrzał się skinął głową i odjechał. W tylnych oknach były zasłonki, a siedzenie tak niskie, że nie mogłam wyjrzeć; zdawało mi się, że najpierw jeździliśmy w kółko, a potem cyk, cyk, cyk, wypustki na autostradzie, znów kółka i stop. […]

Budynek z żółtej cegły, może dawna fabryka, podłoga całkiem wybetonowana […]

Było tak cicho, że zdziwiłam się widząc w pokoju ze dwadzieścia kobiet, same Amerykanki. Trzy dziewczynki, właściwie dzieci, ze swoimi matkami. Pozostałe same, czytały gazety, siedziały. Cztery były po czterdziestce, może nawet po pięćdziesiątce… ciąże z klimakterium założyła co okazało się prawdą. Reszta była tuż przed lub niewiele po dwudziestce. Wszystkie wyglądały na przestraszone, zdezorientowane, ale przede wszystkim ogromnie zawstydzone. Jakby zrobiły coś okropnego.(Tygrysie kąski)

Gdy Berlin pisała opowiadania na świecie trwała długoletnia recesja gospodarcza, będąca konsekwencją szoku naftowego. Kraje rozwinięte borykały się z inflacją, wysokimi stopami procentowymi, reglamentacją ropy i cukru choćby, które kojarzymy z PRL-em, a które częściowo pojawiły się również w USA. Ten nastrój beznadziei czuć bardzo mocno. I to interesujące, że te opowiadania odkryto ponownie po recesji 2007-2010.

Akcja opowiadania Dobra i zła dzieje się w Chile. Komunizująca nauczycielka panna Dawson próbuje uświadomić jedną ze swoich amerykańskich uczennic, jak wygląda świat biednych w Chile. To mógłby być literacki suplement do pracy Sennetta Szacunek w świecie nierówności. Niosący pomoc nie zawsze zdaje sobie sprawę, jak jest traktowany przez tych, którym stara się pomagać i wciągać w tę pomoc innych. Zwłaszcza jeśli za tym stoi nie wyłącznie chęć pomocy, ale jeszcze jakaś ideologia.

To są dobre opowiadania. Ale wiele z nich nie zostaje w głowie. Krótkotrwała refleksja co najwyżej. W pewnym momencie zaczynają mnie nudzić. Już nie zaskakują, nie pokazują niczego nowego. Lucia Berlin zmagała się z nałogami przez całe swoje życie. Ciągłe zmiany pracy, nieudane małżeństwa, wychowanie dzieci. Jej doświadczenie widać niemal na każdej stronie. Czy jednak dziś takie opowieści robią, aż takie wrażenie?

[foto: by Buddy Berlin / Literary Estate of Lucia Berlin]

Instrukcja dla pań sprzątających, L. Berlin

Instrukcja dla pań sprzątających, Lucia Berlin

Wyd.: WAB, 2017

Tłum.: Dobromiła Jankowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *