Fioletowy hibiskus

Zaczęło się od wystąpienia Chimamandy Adichie Niebezpieczeństwo jednej historii dla TED.

Wiele lat później, myślałam o tym jadąc na studia do Ameryki. Miałam 19 lat. Moja współlokatorka była zdziwiona. Pytała, gdzie nauczyłam się tak dobrze mówić, i była zmieszana, gdy odpowiedziałam jej, że angielski jest językiem urzędowym Nigerii. Chciała posłuchać „muzyki plemiennej” i była równie zawiedziona gdy puściłam jej Mariah Carey. (Śmiech) Założyła, że nie wiem jak używać kuchenki…

„Uderzyło” mnie to, że współczuła mi, zanim jeszcze mnie zobaczyła. Jej postawa wobec mnie jako Afrykanki, była pełna protekcjonalności i dobrodusznego żalu.

Powinniśmy znać to doskonale. Jeszcze niedawno borykaliśmy się ze stereotypami wielu osób z Zachodu wobec Polski – furmanki na ulicach, pierogi i zepsuta kiełbasa. A czasem pewnie nawet zdziwienie, że potrafimy używać kuchenki.

Było na tyle intrygujące, że znalazłem od razu kilka książek Adichie i uznałem, że zacznę od debiutanckiego Fioletowego hibiskusa.

Sama opowieść przerabiana w popkulturze (i niestety życiu) była już wielokrotnie. Szanowany obywatel, darczyńca, gorliwy chrześcijanin z jednej strony, z drugiej zaś potwór dla swojej rodziny. W imię Boga katujący żonę i dzieci, za przewinienia wobec religii. Nie ma znaczenia, że dzieje się to w Nigerii. To tylko tło. Po modyfikacjach, usunięciu pewnej egzotyki moglibyśmy akcję przenieść gdziekolwiek. Do biednej wioski gdzieś w Polsce, gdzie rządzą lokalne układziki, a największy przedsiębiorca w regionie jest szanowanym obywatelem czy też, w jakimś miasteczku w jednym z biedniejszych stanów USA.

I pod tym względem ta książka tak bardzo odróżnia się od wspominanej przeze mnie niedawno Ma być czysto, Anny Cieplak. Tamta jest w pewnym sensie wyjątkowo hermetyczna, mimo, że mówi o życiu nastolatków, które są podobne na całym świecie. Dodatkowo mniej męczyła mnie narracja w książce Adichie z wieloma wtrętami po nigeryjsku, niż ta gimbazowa u Cieplak. Na marginesie, nie rozumiem zabiegu ze słownikiem i przypisami w książce Anny Cieplak. Zdecydowanie można to rozwiązać w bardziej elegancki sposób.

Może Fioletowy hibiskus nie jest jakimś majstersztykiem literackim (choć wygrywa prostotą z Ma być czysto), ale opowieść wciąga. Czekamy na to, jak się zakończy i co zrobi główna bohaterka.  A przede wszystkim zachęca do sięgnięcia po inne książki Adichie.

Na kasetach magnetofonowych miałem nagranych kilka płyt Fela Kuti. Lubię te momenty przypadkowych zdarzeń, które prowokują do takich powrotów i wspomnień.

 

Fioletowy hibiskus, Ch.N.Adichie

Fioletowy hibiskus, Chimamanda Ngozi Adichie

Wyd.: Zysk i S-ka, 2010

Tłum.: Jan Kraśko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *