Faszyzm. Ostrzeżenie

Nie istnieje bowiem powszechnie przyjęta, satysfakcjonująca definicja faszyzmu, mimo że akademicy wylali już morze atramentu, próbując opisać to zjawisko. Za każdym razem, gdy w środowisku rozlegało się głośne „Eureka!” i konsensus wydawał się bliski, pojawiały się pełne oburzenia głosy protestu.

Madeleine Albright – urodzona w Czechosłowacji Żydówka, która wraz z rodziną dwukrotnie musiała uciekać ze swojego rodzinnego kraju napisała esej dotyczący faszyzmu, w kontekście sytuacji geopolitycznej w ostatnich latach. Książka Faszyzm. Ostrzeżenie została napisany przez polityczkę, która pełniła między innymi funkcję amerykańskiego ambasadora przy Organizacji Narodów Zjednoczonych. I choć ostatecznie całość zmierza do próby podsumowania tego co dzieje się w Stanach Zjednoczonych po wybraniu na prezydenta Donalda Trumpa, to jest przede wszystkim próbą odpowiedzenia na to,czym jest faszyzmw ogóle. Albright zdaje sobie sprawę z trudności zagadnienia, pisząc między innymi te zdania, które zamieściłem na początku tekstu. Zwraca też uwagę na to, jak często we współczesnej debacie, jedna strona nadaje drugiej etykietkę “faszysty”.

Każdy używa słowa „faszysta” na własne potrzeby. Dla skrajnej lewicy dowolna gruba ryba w korporacji pasuje do schematu. Dla prawicy, niekoniecznie skrajnej, faszystą jest Barack Obama, co nie przeszkadza jej nazywać go także socjalistą oraz ukrytym islamistą. Zbuntowany nastolatek faszystów widzi w swoich rodzicach, którzy ograniczają mu czas korzystania z komórki. Miliony frustratów dają w ten sposób upust emocjom. Faszystami mogą zostać nazwani nauczyciele, a także feministki, szowiniści, instruktorzy jogi, policjanci, dietetycy, biurokraci, blogerzy, rowerzyści, redaktorzy, ci, którzy właśnie rzucili palenie, oraz producenci zabezpieczonych przed dziećmi opakowań. Idąc krok dalej, każde denerwujące zachowanie lub działanie będziemy określać mianem faszystowskiego, osłabiając w ten sposób znaczenie słowa, które powinno brzmieć tak mocno, jak na to zasługuje.

Ta łatwość obrzucenia epitetem “faszysta” dowolnego przeciwnika powoduje, że czasem, gdy zaczynamy poważnie zastanawiać się nad różnego rodzaju wydarzeniami i działaniami polityków określenie to przestaje mieć znaczenie. Owa myśl jest bardzo podobna do tej, jaką wyraziła Ece Temelkuran, w książce Turcja. Obłęd i melancholia.

Potrafię sobie wyobrazić wyraz twarzy ludzi czytających o związkach Turcji z faszyzmem; bez względu na to, jak krwawe przykłady przywołam: „Pani robi z igły widły, psze pani!”.

Zgaduję, że gdy ludzie z Europy słyszą hasło „faszyzm” w ustach mieszkańców innych krajów, musi im się to chyba kojarzyć z biadoleniem nastolatki. „To jest faszyzm!” – krzyczy, kiedy upomni się ją, że nie posprzątała swojego pokoju. Cóż mogę powiedzieć? Mój kraj naprawdę przeżywa przygodę z pewną kulawą, jednoręką, niezgrabną i chaotyczną odmianą faszyzmu.

I podobnie jak Temelkuran opisywała wydarzenia w Turcji “faszyzm nie jest czymś, co narzucono krajowi w jeden dzień ani za sprawą jednej grupki generałów”, M. Albright pokazuje różne oblicza faszyzmu, rozpoczynając od tego klasycznego, od którego wziął nazwę, czyli włoskiego fascizmo, poprzez nazistowską wersję, aż po wydarzenia aktualne w Turcji, Rosji, Korei Północnej, Wenezueli, ale także na Węgrzech i w Polsce oraz w Stanach Zjednoczonych. Nie po to by je zrównywać, tylko aby pokazać pewne procesy prowadzące za wyborami, a później działaniami poszczególnych polityków. Odwołuje się przy tym do porównania wykorzystanego przez Benito Mussoliniego:

SKUTECZNE PRZEJMOWANIE KOLEJNYCH OBSZARÓW WŁADZY PRZYPOMINA SKUBANIE KURCZAKA – pióro za piórem. W ten sposób każdy jego skrzek słyszany jest osobno, a cały proces przebiega najciszej jak to możliwe.

Strategia Il Duce jest wciąż żywa w naszym nowym-starym świecie. Codziennie rano na całym globie budzimy się w rzeczywistości przypominającej wczesne lata rodzącego się faszyzmu, gdzie dyskredytuje się najważniejszych polityków w państwie, pojawiają się przywódcy, którzy dzielą zamiast łączyć, dążą do władzy za wszelką cenę, a do głosu dochodzą piewcy wielkości narodu, którzy wydają się mieć monopol na to, co owa wielkość oznacza. Niepokojące symptomy najczęściej pozostają niezauważalne: zmiany w konstytucji pod pretekstem reform, ataki na wolność prasy dla zapewnienia bezpieczeństwa, dehumanizacja przeciwników w obronie wartości oraz regularna destrukcja systemu demokratycznego aż do kompletnego zniszczenia.

Naturalnie zwolennicy silnych rządów zarzucą Albright przesadę (podobnie jak zarzucano Temelkuran) i to, że stoi po “wiadomej stronie”. Jednak przekaz wyłaniające się z wycinków historii przypomnianej przez autorkę nie jest optymistyczny. Zwłaszcza, że nie chodzi tylko o głośnych “patriotów”, którzy uważają, że mają monopol na to jak powinien wyglądać “naród”. To siedzi w znacznie szerszych kręgach, nawet w tych, które zdają się być liberalne i antydyktatorskie.

Faszyzm rozkwita na gruncie społecznych i ekonomicznych frustracji oraz karmi się powszechnym przekonaniem, że inni dostają więcej, niż na to zasługują, podczas gdy ja nie mogę liczyć na to, co mi się należy. Dziś niemal każdy wydaje się niezadowolony: bezrobotny hutnik, nisko opłacany pracownik fast foodu, zadłużony po uszy student, przedsiębiorca w opresji rządowych regulacji, weteran wojenny czekający tygodniami na wizytę u lekarza, fanatyk, który jest przekonany, że ktoś chce zlikwidować święta Bożego Narodzenia, specjalistka, która czuje nad sobą „szklany sufit”, makler z Wall Street upokarzany przez swojego szefa, a nawet milioner zmuszony płacić zbyt wysokie podatki.

Na samym końcu książki M. Albright proponuje zestaw pytań, na które powinniśmy sobie odpowiedzieć wybierając polityków i przywódców w wyborach. Z naszej rodzimej perspektywy, te pytania to już nie jest tylko ostrzeżenie…

Czy [politycy] odwołują się do naszych uprzedzeń i zachęcają, by traktować osoby innego pochodzenia, innej rasy, wyznania lub z innej partii bez należnego szacunku, pozbawiając ich godności?

Czy oczekują, że będziemy pielęgnować poczucie żalu w stosunku do naszych winowajców, rozdrapywać rany i dążyć do zemsty?

Czy oczekują od nas pogardy w stosunku do instytucji rządowych i procesu wyborczego?

Czy starają się zniszczyć naszą wiarę w podstawy ładu demokratycznego, takie jak niezależna prasa i profesjonalne sądownictwo?

Czy wykorzystują symbole patriotyczne – flagę, ślubowanie – by celowo budować społeczne podziały?

Czy w przypadku porażki wyborczej przyjmują decyzję wyborców bez sprzeciwu, czy bezpodstawnie będą się upierali przy własnej wygranej?

Czy w kampanii wyborczej butnie obiecują rozwiązać wszystkie problemy, ukoić wszystkie niepokoje i spełnić każde oczekiwanie?

Czy wywołują owacje, przemawiając prostym językiem, a uderzając w bombastyczne tony, odgrywają macho, który rozniesie w proch wroga narodu?

Czy pobrzmiewa w ich słowach duch Mussoliniego i jego przekonanie, że „tłum nie musi wiedzieć wszystkiego”, powinien jedynie zawierzyć i „dać się kształtować”?

[Fotka: kadr z filmu Dyktator, 1940 ]

Faszyzm. Ostrzeżenie, M. Albright

Faszyzm. Ostrzeżenie, Madeleine Albright

Wyd.: Poltext, 2018

Tłum.: Katarzyna Mironowicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *