Agata Wojda – szefowa kuchni w restauracji Opasły Tom (Warszawa, ul. Foksal 17)
Doktor Dolittle i jego zwierzęta, Hugh Lofting
– pierwsza samodzielnie przeczytana, pamiętam w jakich pozycjach, gdzie, zapach tapczanu, wywoływanie mnie na obiad a ja czytałam wciągnięta po same uszy. Potem wyczytałam resztę części.
Madame, Antoni Libera
– za język, za tę miłość i uczucie. Za to, że pojęcia nie mam dziś o czym jest, a chłonęłam jak bohater. I za to że dojechała do momentu gdzie jej moc siadła.
Zdążyć przed Panem Bogiem, Hanna Krall
– za to, że od czasu tej lektury uzależniłam się od pisarzy, u których w prostych słowach i zdaniach jest wszystko. Tu było wszystko co wiąże się z byciem mądrym człowiekiem. Taka jest we wszystkim Krall.
Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak, Jacek Hugo-Bader
– za szukanie prawdy, która boli. Za chłodne oko, za sprawiedliwość i myślenie o drugim człowieku realnie.
Półbrat, Lars Saabye Christensen
– za mroczność, za potrzebę siły, za to że zarwała noce, że najlepsza z możliwych sag, za nagromadzenie najtrudniejszych emocji.
Oskarżona: Wiera Gran, Agata Tuszyńska
– za słuchanie ludzi, za obraz bohaterki, który pamiętam w każdym szczególe, za życiowość niezwykłą tego tekstu o czyimś życiu, za zdjęcia, za to, że natychmiast musiałam o tym rozmawiać, za prawdę o pamięci ludzkiej i co z nami może robić.
Sklep potrzeb kulturalnych, Antoni Kroh
– za przypadek wyjęcia ostatniego egzemplarza przypadkiem ze sklepowej półki i intuicję. Za najlepsze poczucie humoru odkryte, gdy już tyle rzeczy śmieszyło; za wiedzę, pasję i pióro.
Moje drzewko pomarańczowe, José Mauro de Vasconselos
– za ogromne emocje wylane w wielkich łzach, za nauczenie empatii, za to powracanie do fragmentów. Wypożyczałam i wypożyczyłam z biblioteki. Jako jedyna. I ukradłam, gdy bibliotekarka powiedziała, że nikt tego nie czyta. Straszne i piękne. Mam do dziś ten egzemplarz.
– za Skandynawię, surowość, sztukę bycia kobietą.