Archiwum kategorii: Porzucone w trakcie

Dopiero teraz

Trudno mi powiedzieć dlaczego dopiero teraz. Gdy wiele lat temu o nim usłyszałem, książki były niedostępne. Później je omijałem. Nie wiedziałem czego oczekiwać po wyznaniach alkoholika. Być może podświadomie odstręczał mnie fakt swego rodzaju “kultowości” i popularności w różnych kręgach. Czytaj dalej Dopiero teraz

Duch równości

Poczucie szczęście nie zależy od dobrobytu. Postęp i wzrost gospodarczy w krajach zamożnych osiągnął swój kres. Materialny standard życia nie jest sposobem na poprawienie realnej jakości życia. Sposobem na to powinno być zmniejszenie nierówności w społeczeństwie. To główne tezy pracy Richarda Wilkinsona i Kate Pickett, Duch równości. Tam gdzie panuje równość wszystkim żyje się lepiej. Czytaj dalej Duch równości

Zapach miasta po burzy

Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego bez większego problemu jestem w stanie przeczytać ponownie Wilka stepowego mimo tego, że jestem bardzo daleki od zachwytu, a nie jestem w stanie ukończyć na przykład Lśnienia. Prawdopodobnie chodzi o pewien sposób budowania opowieści. Nie chodzi też o język, bo ten u Hessego bywa nadmiernie egzaltowany. Chyba raczej o brak niedopowiedzeń, podanie wszystkiego na tacy. Krok po kroku, tak jakby miał to być przyszły scenariusz filmowy. Niewiele miejsca zostaje na własną wyobraźnię. Czytaj dalej Zapach miasta po burzy

Wielka ucieczka

Pierwsza książka Jürgena Thorwalda, której nie kończę. Nigdy nie interesowała mnie historia ani militaria od strony ruchów wojsk, podejmowanych decyzji, konsekwencji tych decyzji. Thorwald w Wielkiej ucieczce opisuje szczegółowo tło upadku hitlerowskich Niemiec na wschodzie. Podejmowane decyzje, zaciętość i upartość Hitlera. Trwanie przy katastrofalnych rozwiązaniach kosztem ludności cywilnej. Ciekawe to wszystko, ale zbyt szczegółowe. Czytaj dalej Wielka ucieczka

Miasto Światłości – gdzie ten plagiat

Dzieło świetnego autora zarówno w całym zarysie świata przyszłościowego, jak i w niezliczonych szczegółach tak dalece przypomina nie jedną, ale dwie moje powieści, że usuwa to, jak sądzę, wszelką możliwość przypadkowych analogii.

To jedyny cytat, który znalazłem w sieci pochodzący z listu Mieczysława Smolarskiego do Aldousa Huxleya zamieszczonego w Nowinach Literackich (nr 4/1948). Być może kiedyś sięgnę do jakichś zasobów bibliotecznych i spróbuję przeczytać całość tego listu. Ciekawi mnie niezmiernie. Smolarski zarzucił Huxleyowi plagiat. Według niego Nowy wspaniały świat napisany siedem lat po tym gdy Smolarski napisał Miasto Światłości to “imponujący katalog zbieżności ideologicznych, fabularnych i konstrukcyjnych, prosząc o pomoc w ujawnieniu genezy wspomnianych zapożyczeń”. (źródło: encyklopediafantastyki.pl). Czytaj dalej Miasto Światłości – gdzie ten plagiat

Lustro Zachodu

Czytam, przerywam, czytam, znów przerywam. Wracam, choć mam wrażenie, że autor zredukował wszystko do jakiegoś banalnego postrzegania świata.

Zerknijmy najpierw na informację wydawniczą

O ile humanistyka powojenna przybliżyła nas do zrozumienia popularności i tajemnicy sukcesu Adolfa Hitlera, o tyle wciąż trudno nam przyjąć, że wiele elementów jego ideologii mogło wynikać w prostej linii z dziedzictwa cywilizacji zachodniej.

Lustro Zachodu, Jean-Louis Vullierme. I jeszcze jedno słowo od wydawcy.

Jego książka to kontrowersyjna, budząca niepokój, lecz także głęboko przemyślana analiza; punkt wyjścia dla dyskusji o współczesnych problemach świata.

Czytaj dalej Lustro Zachodu

Spełnienie – kolejny banalny (niby)poradnik

Wprowadzenie – miałam wypadek. W wieku 58 lat w wyniku przepracowania trafiłam do szpitala. Dotarło do mnie, że sukces to nie tylko pieniądze i kariera, ale również jakość życia.

Rozdział 1 – Dobrostan

Uczy się nas, że nadmiar jest dobry.

Tak? Nas (czyli kogo) uczyło się, że umiar jest jeszcze lepszy. Czytaj dalej Spełnienie – kolejny banalny (niby)poradnik

Lśnienie

Kilka tygodni temu toczyłem niezbyt intensywny spór na temat Lśnienia. Pewna młoda osoba próbowała mnie przekonać, że książka Stephena Kinga jest o wiele lepsza niż film wyreżyserowany przez Stanleya Kubricka. Powiedzmy sobie szczerze – w tym miejscu mój obiektywizm się kończy. Film Kubricka uwielbiam i raz na jakiś czas go oglądam. Wcale nie dlatego, że lubię horrory. Te raczej mnie śmieszą i stanowią rozrywkę, niż dostarczają jakichś emocji czy strachów. Chodzi raczej o pokazanie narastającego szaleństwa Jacka Torrance’a. Mimo tego, że grający go Jack Nicholson korzysta ze swojego ograniczonego repertuaru mimiki, która w wielu kolejnych filmach z jego udziałem przybrała karykaturalną formę. Mam takie wrażenie, że wielu reżyserów mówi do NIcholsona – a teraz zrób ten uśmiech, jak w Lśnieniu. Czytaj dalej Lśnienie