Archiwum kategorii: Esej/Reportaż

Bieżeństwo 1915

„Staliśmy się nie ludźmi, ale liśćmi. Wiatr nas goni, gdzie chce” – mówi zrozpaczona bieżenka. Nie wiem, skąd pochodzi. Czy jest Rusinką, Polką czy Łotyszką? Zresztą to nieważne. Los wszystkich jadących jest równie tragiczny. Stracili wpływ na swoje życie.

Bieżeństwo to historia stopniowej utraty. Zaczyna się zaraz po wybuchu wojny – utratą męża, którego zabrali na front. Potem armia rekwiruje zwierzęta. W końcu nadchodzi wyjazd. Traci się dom, ziemię, cały świat. Korzenie i tożsamość. Odwieczne rytuały, sposób życia niezmienny od stuleci.

Po drodze giną resztki dobytku, trzeba zabić krowę żywicielkę. Umierają najbliżsi. Nieraz matka traci wszystkie dzieci. Zdarza się, że kilkulatkowie grzebią oboje rodziców.

Czy to już koniec? Czy tym ludziom pozostało jeszcze coś do utraty? Czytaj dalej Bieżeństwo 1915

Powiedział mi wróżbita

Tak właśnie zachowujemy się wobec wróżbitów. Ledwie coś powiedzą, my natychmiast wytężamy umysł, aby znaleźć coś co pasuje do ich słów. Znajdujemy w tym niejaką przyjemność, jak w pisaniu wierszy.

W 1976 roku podczas pobytu w Hongkongu będący wówczas w rozkwicie kariery reportażysty Tiziano Terzani usłyszał od starego Chińczyka ostrzeżenie, wróżbę: “”Strzeż się! Istnieje wielkie ryzyko, że umrzesz w roku 1993. Dlatego nie wolno ci w tym roku latać. Ani razu!”

Racjonalny, pochodzący z zachodniego świata dziennikarz nie przejął się specjalnie tymi słowami, zwłaszcza, że perspektywa szesnastu lat była wystarczająco odległa. A jednak, przepowiednia zapadła gdzieś w zakamarkach pamięci, by powrócić w chwili, gdy rok 1993 był już na wyciągnięcie ręki. Powiedział mi wróżbita. Lądowe podróże po Dalekim Wschodzie są zapisem tego wszystkiego co wydarzyło się wokół tej, pozornie błahej historyjki. Czytaj dalej Powiedział mi wróżbita

Zawsze mówi, że wróci

Tom Wolfe napisał książkę o amerykańskich pilotach oblatywaczach myśliwców w latach pięćdziesiątych, którzy byli przygotowywani do lotów kosmicznych. Najlepsi  to jeden z najlepszych reportaży jaki kiedykolwiek udało mi się przeczytać. Niemniej, choć bohaterami są piloci, przyszli astronauci, prawdziwe gwiazdy podboju kosmosu, to gdy myślę o tej książce, w głowie mam przede wszystkim rozdział pierwszy. Jego bohaterkami uczynił Wolfe żony pilotów. Zrobił to w sposób dosłownie zapierający dech opisując kobiety wciąż czekające na oficjalną delegację, która je poinformuje, że niestety. Tym razem, to ich mąż miał wypadek.

Gdy trafiłem na książkę Katarzyny Zdanowicz Zawsze mówi, że wróci niemal natychmiast pomyślałem o tym otwierającym rozdziale z Najlepszych. Czytaj dalej Zawsze mówi, że wróci

Nowomowa i ciągi dalsze

Zjawiskiem dla manipulacji charakterystycznym w ogólności, a szczególnie ważnym w omawianym przypadku, jest dążenie do komponowania tekstu obowiązującego, ujednoliconego w najmniejszych szczegółach, uniemożliwiającego relację czy interpretację indywidualną. Tutaj więc ujawniła się jedna z podstawowych cech nowomowy (a także – manipulowania językowego): funkcjonowanie tekstów-matryc. Tekst-matryca to taka wypowiedź, która stała się w pewnym wycinku czasu obowiązującym wzorem mówienia, modelem powielanym przez wszystkich oficjalnie wypowiadających się na dany temat. 

Nie pamiętam tytułu filmu z serii o żandarmie Ludovicu Cruchot, granego przez Louisa de Funes. Była tam scena, gdy Ludovic właśnie miał wyjść na przerwę z biura i ustawił na nim, na miejscu gdzie siedział, wydrukowaną własną fotografię w mundurze, na czymś w rodzaju wahadła. W ten sposób ta makieta, cały czas kiwała się do przodu i do tyłu, jakby postać Ludovica potakiwała potencjalnemu interesantowi.

[Aktualizacja, dzięki Pawłowi Orlińskiemu: To nie z serii z „Żandarmem” tylko Kapuśniaczek z 1981. I nie de Funes, tylko Henri Génès grający szefa żandarmerii.]

Czytaj dalej Nowomowa i ciągi dalsze

O starzeniu się

Pięćdziesiąt sześć lat. Tyle lat miał Jean Améry, gdy ukazał się jego esej O starzeniu się. Bunt i rezygnacja. W dzisiejszych czasach to wiek, gdy jeszcze można być w szczycie aktywności, zarówno zawodowej, jak i realizować przeróżne pasje. Améry pisze zaś o coraz większej świadomości nieuchronnego końca, ale przede wszystkim rozważa różnego rodzaju mankamenty starzenia się. Od tych fizycznych, poprzez tożsamościowe, kulturowe oraz społeczne. Czytaj dalej O starzeniu się

Księga samozniszczenia

Konsekwencją świata, w którym wszystko zdaje się możliwe do naprawienia, i z którego znika naturalne ciało ze wszystkimi jego wadami, jest pragnienie oglądania i doświadczania jedynie piękna i szczęścia.

Przyzwyczailiśmy się narzekać na listopad. Po pierwszych deszczach, gdy już resztki kolorów opadną z drzew, zaczyna się szarówka. Dochodzimy do momentu, gdy – dzięki zmianie czasu – dni kończą się około godziny piętnastej. To przytłaczające uczucie szarości potęguje się, gdy ciężkie chmury wiszą całymi dniami i nie widać nawet skrawka niebieskiego nieba. Tak nie wygląda piękno i szczęście, o którym pisze Marian Donner w zacytowanym fragmencie Księga samozniszczenia. I choć chodzi jej o ludzi, to nie ma to w tym momencie znaczenia. Czytaj dalej Księga samozniszczenia

Pocztówki z grobu

Enklawa. To zimne precyzyjne słowo oddaje wszystkie różnice między nami, tu w środku i nimi na zewnątrz. My nigdy nie nazywaliśmy tak Srebrenicy, bo nie miało to żadnego, absolutnie żadnego związku z naszą rzeczywistością. Nazywaliśmy ją kotłem, końcem świata, ślepą kiszką, bo te właśnie słowa pasowały do naszego stanu ducha. To przez co przechodziliśmy każdego dnia, było niedostępne dla reszty świata.

Kilka dni temu poszedłem do kina na Aidę (reż. Jasmila Žbanić). W zasadzie nie wiem, co napisać po jego obejrzeniu, poza zwykłym “trzeba obejrzeć”.

Po filmie Jasmili Žbanić zacząłem szukać wspomnień osób, które przeżyły masakrę w Srebrenicy i tak trafiłem na Pocztówki z grobu Emira Suljagića. Mam wrażenie, że w filmie pojawiły się sceny inspirowane częściowo tymi zapiskami, choć w rozmowie z reżyserką pojawia się odwołanie do innej książki. Czytaj dalej Pocztówki z grobu

Jak wychować nazistę

Wtedy udało mi się zajrzeć pod maskę tej przyszłej młodej matki, noszącej nieślubne dziecko. W jej oczach błyszczał fanatyzm, który był intensywny, wszechogarniający. Odpowiedź należała do tych, których nie musiałem zapisywać, by je zapamiętać:

Moje dziecko będzie należało do Państwa. Sprowadzam je na świat, bo on mnie o to poprosił. 

Gdybym czytał jakąś dystopijną powieść tego rodzaju kwestia nie zaskoczyłaby mnie. Prawdopodobnie byłaby częścią stworzonego, fikcyjnego i brutalnego świata, w którym część funkcjonariuszy oraz przedstawicieli społeczności wierzy, w to co mówi, w konsekwencji wieloletniej propagandy, prania mózgów, mniejszego lub większego terroru. Taką osobą mogłaby choćby być Vera, z niedawno czytanej Krótkiej historii Ruchu.

Problem polega na tym, że to nie jest fikcja, ale reportaż. 

Napisany przez Gregora Ziemera, który w latach 1928-1939 był dyrektorem Szkoły Amerykańskiej w Berlinie. Tytuł polskiego tłumaczenia brzmi Jak wychować nazistę, w oryginale, który ukazał się w 1941 roku była to Edukacja dla śmierci. Ziemerowi udało się dotrzeć do wnętrza nazistowskiej edukacji, dzięki własnym staraniom, zdobył list polecający od Ministra Kultury Bernharda Rusta. List, który w hierarchicznych i zmilitaryzowanych NIemczech otwierał mu drzwi niemal każdej placówki edukacyjnej, którą chciał odwiedzić. Czytaj dalej Jak wychować nazistę