Archiwa tagu: dzieciństwo

Słoneczne wino

Pierwszy stopień mądrości, jak powiadają. Kiedy ma się siedemnaście lat, wie się wszystko. Jeśli mając dwadzieścia siedem lat w dalszym ciągu wie się wszystko, to w dalszym ciągu ma się siedemnaście lat.

Mam w różnych miejscach porozsiewane zapiski dotyczące książek, które chciałbym przeczytać. Zwykle nie pamiętam czemu się tam znalazły i trafiam na nie przypadkiem. Jedną z nich było Słoneczne wino Raya Bradbury. Trudno dostępna w bibliotekach, dość droga na portalach aukcyjnych. Wreszcie udało mi się ją zdobyć. Wspaniała! Czytaj dalej Słoneczne wino

Uśmiechnięty wilk

Lubimy myśleć o Japonii, jako o kraju niesłychanie zaawansowanym technologicznie, który dzięki ciężkiej pracy oraz tradycji należy do potęg gospodarczych świata. Mamy przekonanie o niesłychanie uporządkowanym i hierarchicznym społeczeństwie, w którym może czasami dzieje się coś niepokojącego (np.śmierć z przepracowania), ale przecież są te wszystkie firmy odnoszące sukcesy, wdrażające kaizen i wiele innych metod, które spotykają się z uznaniem świata zachodniego. A przecież Japonia podpisała w 1941 roku pakt trzech przystępując do współpracy z Niemcami i Włochami, w tym samym roku zaatakowała Pearl Harbor, a kilka lat wcześniej (w 1937) rozpoczęła wojnę z Chinami. Po zakończeniu II wojny światowej należała więc do wielkich przegranych.  Czytaj dalej Uśmiechnięty wilk

Małe rączki

Przedziwna, mała książeczka. Pełna przemocy, napięcia, tajemnicy, niedopowiedzenia. Małe rączki Andrésa Barby, początkowo przypominały mi poetycką powieść Veroniki Mabardi Pewnego dnia zbiorę wszystkie słowa i wejdę do lasu. Zwłaszcza, że w obu przypadkach bohaterką jest dziewczynka doświadczająca straty. U Mabardi jest to śmierć matki, u Barby – obojga rodziców.  Czytaj dalej Małe rączki

Życie

Pozornie książka robi wrażenie. Intrygujące, zachwycające (czasami) ilustracje, do tego przekaz i droga przez Życie. Od dzieciństwa, po starość. Z niuansami, że może być tak, a może być inaczej. Czasem może być dobrze, a czasem nie najlepiej. Wyobrażam sobie, że albumowe wydanie pracy Lisy Aiato może być pięknym prezentem, albo książką, przy której odetchniemy w spokoju wieczorem, przytakując “ach, tak właśnie jest”. Czytaj dalej Życie

Historia Opal

Tak mi się myśli, że żyję sobie w świecie ciekawości.

Trafiłem już jakiś czas temu na wpis Filipa Łobodzińskiego, który opowiadał o pracy nad tłumaczeniem nowej książki. Nowej lecz starej, bo chodziło o rzecz napisaną na początku XX wieku. Jak napisał wówczas (we wrześniu 2020) tłumacz, od lat chciał przetłumaczyć ten niesłychany pamiętnik siedmioletniej dziewczynki – Opal Whiteley na język polski.

Miałem gdzieś w zakamarkach pamięci jego zaangażowanie i zachwyt nad tą książką, co dla mnie jest często wystarczającym powodem, żeby sięgnąć do lektury, choćby był to najbardziej odległy gatunek od tego, co zwykle czytuję.

Niedawno przeczytałem zapis jeszcze wcześniejszej (2018) rozmowy z Filipem Łobodzińskim, a tam takie słowa

Postawiłem sobie za cel, że kiedyś siądę do książki, którą mieliśmy razem z Marysią przetłumaczyć. To książka napisana przez siedmioletnią dziewczynkę, która żyła w absolutnej symbiozie z przyrodą. Już jako dorosła osoba trafiła do szpitala psychiatrycznego, bo nikt jej nie wierzył, że to napisała, kiedy była dziewczynką. Nie wyszliśmy z Marysią poza pierwszy akapit. Nie zdążyliśmy. Jednak to, co zrobiliśmy, bardzo nam dobrze wyszło. Marysia miała świetne ucho do języka dzieci.

I tak Historia Opal. Pamiętnik rozumiejącego serca trafił w moje ręce. Moja żona, gdy zobaczyła okładkę, zapytała czy kupiłem sobie jakiś romans. Czytaj dalej Historia Opal

Widziałem pięknego dzięcioła

Książki muszą mieć swój czas. Kupuję ich sporo, odkładam na półki i czekają. Czasem o nich zapominam, czasami gdzieś w głowie mam jakiś tytuł i obiecuję sobie, że jak najszybciej po niego sięgnę. W każdym razie zwykle po zakupach je odkładam. Nie przeglądam, nie kartkuję, patrząc, czy mi się spodoba.

Widziałem pięknego dzięcioła Michała Skibińskiego kupiłem parę miesięcy temu. Historię książki opowiedział mi bratanek autora i w zasadzie to wystarczyło. Czytaj dalej Widziałem pięknego dzięcioła

Wchodzi koń do baru

– Nie jestem właściwym targetem. Wszystkie te zabawy, żarty, śmichy-chichy to nie dla mnie, nie na moją głowę i nie na mój wiek. Przykro mi. […] Nie zrozum mnie źle. Jestem pewien, że mnóstwo ludzi uwielbia tego rodzaju rozrywkę, nikogo nie oceniam, każdy ma prawo lubić, co mu się podoba…

W zasadzie zgadzam się z taką oceną stand-upu, jaką wyraził jeden z bohaterów powieści Dawida Grosmana Wchodzi koń do baru. Czasem coś obejrzę, może nawet się roześmieję, ale generalnie nieco mnie nuży pewna powtarzalność i banalność chwytów w tej formie rozrywki, zasadzająca się głównie na wulgaryzmach.  Jak stwierdza ów bohater nic na to nie poradzę, że ten gatunek widowiska jest tak beznadziejnie ograniczony. Czytaj dalej Wchodzi koń do baru

Cukry

Dla mnie pisanie to najwyższa konieczność. Jedyny w pełni skuteczny sposób, żeby zrozumieć, co się dzieje wokół mnie.

Obawiałem się tej książki. Obawiałem się, że znów dostanę po głowie szykiem przestawnym, który w naszej rodzimej literaturze stał się wyrafinowania synonimem i pisarstwa esencją. Tymczasem najczęściej jest męczący. Dostałem za to mocną, prostą i świetnie napisaną rzecz. 

Kupiłem już jakiś czas temu, ale obawiałem się i odkładałem na później. Tymczasem znalazłem się na kilka godzin w miejscu, gdzie nie było niemal zasięgu, a zapomniałem czytnika. Postanowiłem ściągnąć na telefon coś kupionego wcześniej i uznałem intuicyjnie, że Cukry Doroty Kotas będą na tyle niewielkie, że może ten słaby internet zdoła sobie poradzić. Czytaj dalej Cukry

Świetlista republika

Usiłuję sobie przypomnieć, w jaki sposób ta książka znalazła się na moim czytniku. Co sprawiło, że ją kupiłem? Prawdopodobnie to była gdzieś, jakaś niewielka wzmianka, po której nawet nie wiedziałem, czego oczekiwać. Być może w jakiejś dyskusji, jako pewna sugestia padł tytuł Świetlista republika Andrésa Barby. Czytałem ją podczas kilku dni spędzonych w miejscu, gdzie nie było, żadnego zasięgu, więc nie byłem w stanie sprawdzić, czy to fikcja, czy może fakty, a może tylko opowieść bazująca na prawdziwej historii. Czytaj dalej Świetlista republika