Jak wychować rapera

Gdybym chciał odnieść się do wszystkich kwestii i myśli, jakie kłębiły mi się w głowie podczas lektury książki Marcina Matczaka, powstałby całkiem solidny tekst. Więc sporą część zostawię jednak dla siebie i rozmów na żywo ze znajomymi. Odniosę się jednak do paru spraw. Zawsze sprawia mi przyjemność książka, która daje podstawy do dyskusji, inspiruje lekturami, skłania do zastanowienia. Tak jest z autobiograficznym “bezradnikiem” profesora prawa, Marcina Matczaka, Jak wychować rapera. Bezradnik. Czytaj dalej Jak wychować rapera

Drzazga

Czytając Drzazgę Mirosława Tryczyka nie mogłem pozbyć się wrażenia, że mam do czynienia z przeniesionymi na nasze warunki obrazami z popkultury amerykańskiej. Zapadłe miasteczko, zaś wszyscy jego mieszkańcy żyją jakąś mroczną tajemnicą z przeszłości. Gdy pojawia się ktoś z zewnątrz i zaczyna wypytywać, pojawia się zmowa milczenia, mniej lub bardziej subtelne groźby.

Albo jeszcze inny obrazek związany z linczami na czarnych mieszkańcach (Korzenie we krwi). W linczu uczestniczy niemal całe miasteczko. Niewielka grupka mieszkańców, nie chce na to patrzyć, zamyka drzwi. Inni przyzwalająco zagrzewają do działania. Od czasu do czasu, ktoś próbuje protestować, ale zostaje zastraszony lub wyzywany jest od “obrońców czarnuchów” Czytaj dalej Drzazga

Bilans

Ludzie, jak słusznie się twierdzi myślą stadnie; zobaczymy, że stadami popadają w szaleństwo, a wracają do zdrowych zmysłów powoli i pojedynczo. Charles Mackay

Choć przywołany cytat pochodzi z książki dotyczącej zachowania ludzi na rynkach finansowych (Niezwykłe złudzenia i szaleństwa tłumów), wydaje się nieźle opisywać wszelkie manie społeczne związane z rozwojem totalitaryzmów i kultów jednostki. Czytany niedawno reportaż Jak wychować nazistę sprowokował mnie do poszukiwania wspomnień osób, które znalazły się w opisywanej przez Gregora Ziemera machinie edukacyjnej. W ten sposób wpadłem na trop wspomnień Melity Maschmann – Bilans. Moje życie w Hitlerjugend bez usprawiedliwienia. Czytaj dalej Bilans

Z anoreksją na pokładzie

Lektura indywidualnych przeżyć osób zmagających się z własnymi demonami jest niezmiernie istotna. Z jednej strony tym, którzy mają podobny problem może służyć jako wsparcie, z drugiej – całej reszcie – może uzmysłowić, jak złożony jest świat ludzkich doświadczeń. Powinna uleczyć z postrzegania świata i innych na zasadzie “ja tak nie mam, więc co to za kłopot”. Inni mają. Zmagają się z traumami, depresjami, różnego rodzaju zaburzeniami i ich świadectwo pozwala zrozumieć i uwrażliwić się na drugiego człowieka. Bez ocen, za to z szacunkiem dla odmienności przeżyć i zachowań.

Sięgnąłem po książkę Z anoreksją na pokładzie Katarzyny Zachacz, kierowany właśnie tą ciekawością. Co dzieje się w umyśle osoby, która zmaga się z zaburzeniami jedzenia.  Czytaj dalej Z anoreksją na pokładzie

Rozczarowania na koniec lata

Będąc w wakacje poza dostępem do komputera rozpoczynałem lekturę dwóch książek. Stąd brak na bieżąco notki na ich temat, choć jednej z nich dawałem kilkukrotnie szansę. Teraz doszedł do nich jeszcze jeden tytuł, z którym miałem pewien problem. Zastanawiałem się,  czy nie zasługuje na odrębne potraktowanie. Ze względu na ogromną przepaść językową, a także fakt, że książka otrzymała wiele nagród wydawało mi się, że może jednak nie wypada jej zestawiać z wyjątkowo marnymi pozycjami, tylko dlatego, że po prostu mi nie pasuje. Z lenistwa jednak zdecydowałem się połączyć je razem pod hasłem letnich rozczarowań właśnie.

  • Traktat o łuskaniu fasoli
  • Pieprzyć teraz to tysiąc dinarów
  • Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj

Czytaj dalej Rozczarowania na koniec lata

Jak wychować nazistę

Wtedy udało mi się zajrzeć pod maskę tej przyszłej młodej matki, noszącej nieślubne dziecko. W jej oczach błyszczał fanatyzm, który był intensywny, wszechogarniający. Odpowiedź należała do tych, których nie musiałem zapisywać, by je zapamiętać:

Moje dziecko będzie należało do Państwa. Sprowadzam je na świat, bo on mnie o to poprosił. 

Gdybym czytał jakąś dystopijną powieść tego rodzaju kwestia nie zaskoczyłaby mnie. Prawdopodobnie byłaby częścią stworzonego, fikcyjnego i brutalnego świata, w którym część funkcjonariuszy oraz przedstawicieli społeczności wierzy, w to co mówi, w konsekwencji wieloletniej propagandy, prania mózgów, mniejszego lub większego terroru. Taką osobą mogłaby choćby być Vera, z niedawno czytanej Krótkiej historii Ruchu.

Problem polega na tym, że to nie jest fikcja, ale reportaż. 

Napisany przez Gregora Ziemera, który w latach 1928-1939 był dyrektorem Szkoły Amerykańskiej w Berlinie. Tytuł polskiego tłumaczenia brzmi Jak wychować nazistę, w oryginale, który ukazał się w 1941 roku była to Edukacja dla śmierci. Ziemerowi udało się dotrzeć do wnętrza nazistowskiej edukacji, dzięki własnym staraniom, zdobył list polecający od Ministra Kultury Bernharda Rusta. List, który w hierarchicznych i zmilitaryzowanych NIemczech otwierał mu drzwi niemal każdej placówki edukacyjnej, którą chciał odwiedzić. Czytaj dalej Jak wychować nazistę

Krótka historia Ruchu

Przestaję rozumieć to co dzieje się w dyskusji na temat świata dookoła. Zachowania, reakcje, styl bycia przestały mieć odcienie. Odnoszę wrażenie, że nie ma już zachowań chamskich, wrednych, pełnych przemocy, nieuprzejmych, nieprzemyślanych, Nie istnieje głupota, prowokacja, niedouczenie – wszystkie te określenia zastąpiło jedno słowo klucz. Czy może raczej wytrych, bo subtelności w tym niewiele, raczej siłowe przyłożenie do każdej niemal sytuacji – “patriarchat”. Wszystko co złe, nieakceptowane, niepoprawne zdaje się być patriarchalne. Jeśli sprawcą któregoś z wymienionych wcześniej zachowań jest mężczyzna, to rozumie się samo przez się, ale jeśli kobieta, to co najwyżej dokłada się, że wychowała się w środowisku patriarchalnym i takie są konsekwencje. Czytaj dalej Krótka historia Ruchu

Shenzen

Rozmawiałem ostatnio z P. o aktualnej sytuacji na świecie, a zwłaszcza robieniu interesów z reżimami. O tym, jak Zachód, dojrzałe demokracje, z jednej strony “z uwagą i niepokojem przyglądają się łamaniu praw obywatelskich”, z drugiej zaś doskonale potrafią dogadywać się z dyktatorami, jeśli chodzi o funkcjonowanie w przestrzeni gospodarczej. Nawet tam, gdzie funkcjonują obozy pracy, wykorzystywanie dzieci, czy inne patologie. P. wspomniał o Guy Delisle i komiksie Pjongjang – graficznych wspomnień z jego pracy w stolicy Korei Północnej. Od chwili, gdy polecił mi Niebieskie pigułki, biorę w ciemno jego rekomendacje. Niestety Pjongjang jest niedostępny, ale wybrałem pierwszy komiks Delisle’a z tej serii – Shenzen. Czytaj dalej Shenzen

Orkiestra bezbronnych

Kupiłem Orkiestrę bezbronnych nigeryjskiego pisarza Chigozie Obioma z ciekawości. Nic o niej nie wiedziałem, na nic się nie nastawiałem, nie czytałem żadnych opinii, poza krótką wzmianką, która mnie zainspirowała do przeczytania.

Wspominałem niedawno o Jalo i tej narracji wschodniej – szkatułkowej, ornamentalnej, zbyt ozdobnej i pełnej dygresji. Męczy mnie, trudno mi się przez nią przedziera. Powieść Chigozie Obioma jest zupełnie inna. Tu mamy spojrzenie z wnętrza Afryki, z Nigerii. Sam pomysł, żeby narratorem było chi głównego bohatera, czyli coś w rodzaju ducha opiekuńczego, ducha stróża jest ciekawy. Co więcej ów duch opowiada swą opowieść zgromadzeniu duchów. W ten sposób cała opowieść przesycona jest kosmologią i mitologią ludu Igbo, choć akcja dzieje się we współczesnej Nigerii. Do tego dochodzi mieszanie języków. Czytaj dalej Orkiestra bezbronnych

speculatio – myślą rzeczy rozbieranie